Rozdział 4 Nie mów

To były tylko kilka sekund, ale czułam się niekomfortowo — nie bolesne, ale upokarzające. To był pierwszy moment, kiedy poczułam intensywną nienawiść do mojej przyszłej teściowej.

„Skończyliśmy, pani Sullivan. Może się teraz ubrać.”

Skinęła głową z uśmiechem. Jakoś przyzwyczaiłam się do traktowania mnie jakby mnie nie było. Lekarz nawet na mnie nie spojrzał.

Musieliśmy czekać, a pani Sullivan znowu zaczęła się irytować. Martwiłam się, że zacznie krzyczeć na personel, ale lekarz szybko nas wezwał.

Uśmiechnął się i wręczył jej dokumenty. Po ich przeczytaniu chwyciła mnie za rękę, ignorując lekarza, i wyprowadziła mnie na zewnątrz, zadowolona i usatysfakcjonowana. Gdy usiedliśmy w samochodzie, zwróciła się do mnie.

„Chcesz dziś zobaczyć swoją suknię ślubną?”

Co mogłam na to odpowiedzieć? Skinęłam głową.

„Dobrze, Alice, możesz ją przymierzyć. Jestem pewna, że ta piękna suknia będzie na ciebie idealnie pasować.”

Uruchomiła silnik, a ja, gdy jechaliśmy, rozmyślałam o tych ludziach. Rzeczywiście, wydawali się mieć jakieś problemy psychiczne. Trudno mi było uwierzyć, że uważali swoje zachowanie za normalne.

Zatrzymaliśmy się przed sklepem z sukniami ślubnymi. Gdy weszliśmy do środka, wszyscy ją powitali, całkowicie mnie ignorując. Minęło dużo czasu, zanim mnie zawołali na przymiarkę. Suknia była przepiękna, musiałam to przyznać, ale nikt nie zapytał, czy mi się podoba, czy chciałabym przymierzyć inną. To była moja suknia ślubna, i koniec. Myślałam, że to bardziej wyglądało jak wymarzony ślub pani Sullivan niż jej syna czy mój.

Po skończeniu tam, powiedziała, że możemy wracać do domu. Wspomniała, że jutro będziemy oglądać torty weselne i że mogę wybrać jeden jako nagrodę za dobre zachowanie dzisiaj.

Dla niej ten ślub był najbardziej ekscytującą rzeczą na świecie i chciała, aby był idealny — absolutnie idealny.

W końcu znalazłam się sama w swoim pokoju. Pragnęłam porozmawiać z Lucasem, ale nawet gdyby pozwolili mi do niego zadzwonić, myślałam, że nie ma sensu. Znał mnie najlepiej i byłam pewna, że potrafiłby mnie pocieszyć nawet z daleka, ale nie mogłam być tak samolubna. Miałam tutaj należeć od soboty, nosząc nazwisko, którego nie chciałam. Nie mogłam zranić jego uczuć; musi o mnie zapomnieć.

Usiadłam na łóżku, czując potrzebę zrobienia czegoś. Miałam nadzieję, że zasady nie są tak surowe, że nie mogę opuścić pokoju. Otworzyłam drzwi i ruszyłam korytarzem. Wkrótce dotarłam do innego pokoju, który łączył jadalnię i salon.

Rozejrzałam się i zauważyłam kilka zdjęć na ścianie. Podeszłam bliżej i zobaczyłam dwóch nieznanych mężczyzn obok pary Sullivanów. Była tam także piękna dziewczyna z nimi. Prawdopodobnie byli ich dziećmi, a jeden z nich był zapewne mężczyzną, którego miałam poślubić w sobotę.

Podskoczyłam, gdy usłyszałam hałas za sobą. To była Lilly, służąca. Uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.

„Lilly, mogę cię o coś zapytać?”

Kiwnęła głową z uśmiechem.

„Który z nich to Gideon?”

Uśmiechnęła się szerzej i wskazała jednego z mężczyzn palcem wskazującym. Byłam zaskoczona – obaj byli przystojni, ale Gideon... on był doskonały. Obserwowałam go przez chwilę, a potem odwróciłam się do Lilly.

„Lilly, jaki on jest?”

Jej uśmiech zniknął natychmiast. Opuszczając wzrok na ziemię, pokręciła głową. Kiedy ponownie spojrzała na mnie, przyłożyła palec do ust, dając mi znak, żebym była cicho. Poczułam się okropnie, jakby dawała mi radę. Jednak obserwując ją, pojawiło się w mojej głowie pytanie.

„Dlaczego nie mówisz? Jesteś niema?” zapytałam ją.

Opuściła wzrok z powrotem na ziemię, ale chwyciłam jej rękę, zdeterminowana, by się dowiedzieć.

„Po prostu chcę cię lepiej poznać.”

Na początku stała nieruchomo, ale potem spojrzała na mnie przez kilka sekund i dała mi znak, żebym jej posłuchała. Przytrzymała swoją szczękę i drugą ręką udawała, że coś tnie.

Zmarszczyłam brwi, próbując zrozumieć, co chciała przekazać. Miałam straszną myśl, ale nie mogłam uwierzyć, że to prawda.

Westchnęłyśmy razem. Nie mogłam jej zrozumieć, a ona walczyła, by mi to przekazać. Rozejrzała się, szukając papieru i długopisu, ale nie widziałam niczego, na czym mogłaby pisać.

W końcu, gestami, wyraźnie zapytała mnie, czy przeszkadza mi patrzenie do jej ust. „Nie,” powiedziałam.

Powoli otworzyła usta. Straszne uczucie ogarnęło mnie, gdy zobaczyłam, że brakuje jej języka, a moje ciało zadrżało.

„Co ci się stało?” zapytałam, a mój głos drżał niekontrolowanie, przypominając sobie moment, gdy przed chwilą uformowała nożyczki palcami.

Chwyciła moją rękę i mocno ścisnęła, desperacko próbując się porozumieć. Zajęło mi kilka sekund, zanim zrozumiałam, co chciała powiedzieć, i poczułam się gorzej, gdy zrozumiałam, że moje początkowe myśli były poprawne.

Chciała, żebym zgadzała się na wszystko, co mi powiedzą, i zawsze była posłuszna, nigdy nie kwestionując ich. Czułam, że chciała mi powiedzieć o wiele więcej, ale ledwo mogłam pojąć, co próbowała przekazać.

Nie chciała, żebym dokładnie wiedziała, co się jej stało, ale po zebraniu wszystkich informacji i rad, domyśliłam się, co było jej grzechem. Rozmawiała z niewłaściwymi ludźmi w niewłaściwym czasie i miejscu, a teraz musiała za to zapłacić ciszą.

W tym momencie poczułam ciężar swojej sytuacji. Jednak od tamtej chwili, wszystko, czego pragnęłam, to ucieczka. Wiedziałam, że muszę być psychicznie silna, i chociaż spełniałam każde nierozsądne żądanie rodziny, zaczęłam planować swoją ucieczkę.

W tamtym momencie nie było wyjścia. Na razie mogłam tylko się modlić. Cokolwiek rodzina lub mój przyszły mąż zamierzali ze mną zrobić, miałam nadzieję, że nie było to pilne, dając mi czas na opracowanie planu ucieczki.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział