13.

-MOJA-

Moja głowa i twarz były przykryte czarną tkaniną, gdy ciągnęli mnie do sądu. Czułam się upokorzona i gdyby moje ręce nie były skute, powaliłabym tych mężczyzn, nieważne jak wielcy byli ani jaką broń mieli.

Serce waliło mi w piersi. Nie wiedziałam, dokąd mnie zabierają i co zamierzają ze mną zrobić. To był wielki błąd, że zaufałam Kleopatrze. Zrobiłam to wcześniej, ale nie zrobię tego ponownie. Krew, która nas łączyła, była tylko przypomnieniem, że byłam pomyłką, a pomyłki się naprawia, nie ufa im ani nie czyni ich częścią rodziny.

Dźwięk gniewnych kroków strażników i moje sporadyczne szarpanie się wkrótce zagłuszyły szepty. Natychmiast wiedziałam, że prowadzą mnie do sądu Kleopatry. Czułam, jak prowadzą mnie przed tron Kleopatry, zanim zmusili mnie do klęknięcia. Poczułam ogromną i szorstką dłoń, która chwyciła mnie za kark, niemalże uderzając moją głową o ziemię. Syknęłam, gdy fala bólu przeszła przez moją czaszkę. Zgrzytałam zębami, żeby nie krzyczeć.

Dźwięk rogów zagłuszył szepty tłumu, zanim pokój zalała cisza. Byłam pochylona do przodu, czoło mocno przyciśnięte do podłogi, a ręce skute za plecami. Czarna tkanina na mojej głowie uniemożliwiała mi zobaczenie czegokolwiek wokół, ale moje inne zmysły robiły wszystko, by odmalować obraz otoczenia w mojej głowie.

"Dziś mam coś cennego dla ludu Aleksandrii..." Głos Kleopatry rozbrzmiewał wyraźnie w cichym pomieszczeniu. Gładkość jej głosu była miękka, ale rozkazująca. Łatwo dominowała ludzi swoim głosem i retoryką.

"Wczoraj odwiedziła mnie pewna osoba, która nie powinna stąpać po ziemi Aleksandrii na wieczność..." Gdy jej głos zamilkł, czarna tkanina z mojej głowy została natychmiast ściągnięta, odsłaniając moje płomiennorude włosy. W pomieszczeniu rozległy się liczne westchnienia, zanim tłum zaczął krzyczeć. Służący sądowy miał trudności z uspokojeniem tłumu, zanim Kleopatra kontynuowała: "Jest tu po przebaczenie."

Wszyscy się z tego śmiali. Czułam ich oceniające spojrzenia na sobie, gdy ich szydercze śmiechy sprawiały, że krew we mnie wrzała. Strażnik zwiększył nacisk, z jakim moja głowa była przyciśnięta do podłogi. Chciałam być wolna. Cicho przeklęłam strażnika, który mnie trzymał. Natychmiast zostałam potraktowana kopnięciem prosto w brzuch. Jęknęłam z bólu, zanim strażnik zdecydował się mnie puścić.

Podniosłam głowę, by spojrzeć na Faraon. Na jej twarzy malował się zadowolony uśmiech, a oczy patrzyły na mnie z góry, jakbym była jedynie pyłem pod jej stopami. Leniwie opierała się o swoje złote krzesło. W jej obecności zawsze było coś królewskiego, co nosiła ze sobą wszędzie. Obok niej siedział Osaze, jej nowy mąż. Jego sparaliżowana ręka była przykryta lnianą tkaniną.

Mogłam zobaczyć bliznę na jego twarzy z tej odległości. Zadałam mu ją w dniu, gdy obaliłam tron, choć nie trwałam długo u władzy, dzięki Kleopatrze. Osaze patrzył na mnie z wściekłością. Nadal był na mnie zły. To mnie cieszyło. Uśmiechnęłam się do niego, ale szybkie uderzenie w twarz od strażnika natychmiast to przerwało. Chciałam natychmiast zabić strażnika, ale miałam skute ręce.

„A więc... co powinnam z nią zrobić?” Kleopatra mruknęła, opierając się leniwie na jednym boku tronu. Jej oczy nie opuszczały mnie. Miała chytry wyraz twarzy, na który trudno było patrzeć. Mogła zrobić ze mną wszystko, a ja nie miałam nikogo, kto by mnie obronił.

„Zabij ją!” Osaze wysyczał obok niej, ale Kleopatra lekko pokręciła głową, śmiejąc się, „To byłoby zbyt proste, Osaze,” mruknęła, patrząc na swojego nowego męża z mieszanką pożądania i wyższości, zanim ponownie skierowała wzrok na mnie. „Poza tym, to moja droga siostra. Moja własna krew. Dlaczego miałabym plamić swoje ręce własną krwią?”

Wzięłam głęboki oddech na jej słowa. Przypomniały mi, jak bardzo potrafi być podła. Była gotowa przekroczyć wszelkie granice, by zabezpieczyć swój tron i wyeliminować mnie.

„Oczywiście, że nie,” skomentowałam, patrząc jej prosto w oczy. Natychmiast zobaczyłam, jak zacisnęła dłoń na podłokietniku tronu, a jej oczy zwęziły się na mnie. Znowu dostałam w twarz. Gorąca krew natychmiast spłynęła mi po nosie. Rzuciłam strażnikowi gniewne spojrzenie, zanim ponownie skupiłam się na Kleopatrze.

„Za dużo mówisz,” mruknęła, „Powinnaś być wdzięczna, że nie wyrwano ci języka... teraz,” przesunęła się na tronie, zanim wstała. Jej ciepłe, brązowe oczy płonęły, gdy schodziła z tronu i stanęła przede mną.

„Mówiła, że chce coś zrobić dla Aleksandrii,” Faraon przemówiła, zwracając się do zgromadzenia, „ale co więcej niż zło może zrobić diabeł?” Oddychałam ciężko, gdy patrzyła na mnie z góry. Jedna z jej stóp spoczywała na moim udzie, jako znak dominacji.

"Spróbuj mnie, siostro," skomentowałam, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Zwiększyła nacisk na moim udzie, zaciskając zęby. Patrzyła na mnie przez chwilę z uniesioną brwią. Widziałam, jak w jej głowie kręcą się tryby. Myślała i miałam wrażenie, że to coś złego.

Kąciki jej ust lekko się uniosły, zanim odwróciła się i wróciła na swój tron. Gdy usiadła na tronie, oznajmiła: "Wilki od dłuższego czasu są naszym twardym przeciwnikiem. Wtrącają się w każdą boską sprawę naszego dworu, czy to w nasze relacje z księżycem, czy z Izydą," nozdrza Kleopatry rozszerzyły się na te ostatnie słowa. Cały dwór zamilkł, wstrzymując oddech, gdy faraon przemawiała. Wściekłość w oczach Kleopatry zdawała się być większa niż słońce pustyni.

Tymczasem przetwarzałam jej słowa w głowie i próbowałam zrozumieć, dokąd to prowadzi. Była sprytna i znienawidziłabym siebie, gdybym nie przejrzała sieci kłopotów, którą dla mnie tkała.

Serce biło mi w piersi, a góra sukni była przesiąknięta potem, wodą i krwią. Dla mnie to nie było mniej niż dzień sądu. Kleopatra z pewnością wysyłała mnie do piekła.

"Wilki, one szczycą się dwoma rzeczami... swoją ziemią i swoimi towarzyszami," Niepokój powoli wzrastał we mnie, gdy Kleopatra mówiła o wilkach. Chociaż nie wymieniła ich imienia, wiedziałam, o kogo chodzi.

Arles.

Zaeris.

Te dwa imiona wystarczyły, by przeszyć dreszczem każdego. Arles był bezlitosnym królem wilków, który rządził Zaeris wraz ze swoją towarzyszką, Nefret. Byli oboje bardzo potężni. Nikt nie odważyłby się wejść na ich ziemię i zrobić coś przeciwko nim.

"Mówi się, że są niczym bez swoich towarzyszy," Kleopatra kontynuowała. Przełknęłam ślinę, gdy zrozumiałam, dokąd to prowadzi. Zimny pot spływał mi po czole, gdy walczyłam o oddech. "Ich towarzysze są dla nich bardzo ważni, zwłaszcza dla ich Króla." Zamruczała. Na jej twarzy powoli pojawił się przebiegły uśmiech. "Król jest niczym bez swojej Królowej. Arles jest niczym bez Nefret... a TY!" Wskazała na mnie palcem, "Przyniesiesz mi głowę Nefret!"

Odrzucenie głowy do tyłu i przerwanie ponurej ciszy na sali sądowej moim śmiechem nie było reakcją, której ludzie na sali i ja sama się spodziewaliśmy. Czułam palące spojrzenie Kleopatry, gdy się śmiałam. Byłam bardziej zaskoczona, gdy strażnik nie uderzył mnie ponownie.

„Co cię tak bawi, Arsinoe?” zapytała Kleopatra, opuszczając swój tron i podchodząc bliżej. Przestałam się śmiać i spojrzałam jej w oczy, zanim odpowiedziałam: „Zapominasz, droga siostro, że Nefret jest nieśmiertelna. Nie musi udawać bogini, by przekonać swoich poddanych o swojej mocy i wyższości. Jest prawdziwą królową wilków. Jest związana z bogiem. Nie można jej zabić.” Na te słowa obdarzyła mnie wymownym spojrzeniem. Wiedziałam, że moje słowa miały na nią wpływ, ale nie pokazywała tego przed dworem.

„Jesteś z krwi Psaltisi. Jeśli nie masz jej mocy, to na co przydasz się Aleksandrii?” powiedziała ponuro, kładąc rękę na mojej głowie. Wzięła kosmyk moich włosów i owinęła go wokół palca. „Przynieś mi głowę Nefret, a dam ci miejsce na dworze,” szepnęła, pochylając się. Moja głowa gwałtownie się obróciła, by spojrzeć jej w oczy. Czy mówiła poważnie? Nie mogłam uwierzyć, że to powiedziała.

„Ona jest nieśmiertelna…” próbowałam ponownie przekonywać.

„I co z tego? Zawsze można znaleźć ciemny portal, by kogoś do niego wrzucić,” mrugnęła do mnie, wracając na tron. Zamarłam na miejscu. Ciemny portal. Cokolwiek do niego wchodziło, nigdy nie wychodziło. Był w zaświatach i bardzo trudno było do niego dotrzeć. Nawet jeśli jakimś cudem udałoby mi się zabrać duszę Nefret i umieścić ją w portalu, nie miałabym szans wrócić żywa. Zostałabym wciągnięta w pustkę w chwili, gdy stanęłabym przed nim. Ale to nie było moje największe zmartwienie w tej chwili. Bardziej martwiło mnie włamanie się do Zaeris i zdobycie duszy Nefret. To była najtrudniejsza część.

„Jeśli to się uda, dasz mi połowę królestwa,” zażądałam. Pokój wybuchnął śmiechem, podczas gdy ja milczałam. Kleopatra również się zaśmiała. W tym momencie byłam gotowa zrobić wszystko, by odzyskać to, co mi się należało. Miałam tylko jedno życie i byłam gotowa zaryzykować je, by zdobyć wszystko, czego zawsze mi odmawiano.

„Żebracy nie mogą być wybredni. Chociaż wydajesz się bardzo pewna siebie, więc możemy się temu przyjrzeć. Na szczęście tym razem los ci sprzyja, ponieważ wilki wkrótce będą świętować Calanthe dla swoich partnerów. Jaka to dla ciebie pomyślna okazja!” skomentowała z kpiącym uśmiechem. Odwzajemniłam jej uśmiech, czytając między wierszami. Wiedziałam doskonale, że nawet jeśli jakimś cudem uda mi się to zrobić, nie przyzna mi połowy królestwa. Nigdy nie była dobra w dzieleniu się, zwłaszcza swoim królestwem.

Na razie miała przewagę, ale nie wiedziała, że piekło, do którego mnie wysyłała, było miejscem, z którego kiedyś się wydostałam.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział