Rozdział 8
Po dziwnym telefonie od Nathaniela nie miałam od niego żadnych wieści. Próbowałam kilka razy do niego zadzwonić, ale za każdym razem trafiałam na pocztę głosową. Po trzech dniach otrzymałam od niego SMS-a:
"Jestem w porządku, Maja. Proszę, nie martw się."
To było wszystko, a mimo że wiedziałam, że coś jest nie tak, co mogłam zrobić? Nie mogłam tam pojechać, bo mogło to być zbyt niebezpieczne. Nie miałam wyboru, musiałam zaufać, że jeśli będzie w niebezpieczeństwie, da mi znać. Kiedy nadszedł poniedziałek, starałam się skupić tylko na zajęciach. Musiałam wziąć kilka wypełniających przedmiotów, ponieważ to mój pierwszy rok, więc pierwszym przedmiotem była literatura klasyczna. Byłam trochę podekscytowana, że ten przedmiot był dostępny, ponieważ jestem wielką fanką klasycznych opowieści.
Spakowałam plecak z potrzebnymi książkami i moim nowym iPadem, który przyszedł dzień wcześniej. Dziewczyna w sklepie studenckim miała rację, odciążyło to trochę to, co musiałam dziś nosić. Zdecydowałam się na dość prosty strój, ponieważ ubieranie się na pokaz w pierwszy dzień nie wydawało mi się czymś, co ludzie robią na studiach. Wybrałam wyblakłe dżinsy, koszulkę z motywem Stranger Things i trampki. Związałam włosy w niedbały kucyk i zrobiłam prosty makijaż. Nadal czułam się ładnie, ale nie jakbym za bardzo się starała. Musiałam się wtopić w tłum i nie przyciągać zbyt wielu spojrzeń!
Wybiegłam z mieszkania i ruszyłam w stronę wejścia na uniwersytet, aby dołączyć do tłumu studentów wchodzących do środka. Kampus był dość zatłoczony namiotami klubów rozstawionymi wzdłuż ścieżki prowadzącej do mojej pierwszej klasy. Kilka klubów przyciągnęło moją uwagę, ale nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, żeby dołączyć do jakiegoś. Zbliżyłabym się do ludzi, a oni chcieliby wiedzieć więcej o mnie, więc może lepiej było to sobie odpuścić. Po zgubieniu się przynajmniej dwa razy w końcu znalazłam swoją pierwszą klasę i usiadłam na pustym miejscu z tyłu. Wyciągnęłam iPada i przeglądałam aplikacje do robienia notatek, zanim zdecydowałam się na jedną o nazwie Goodnotes.
Byłam jedną z kilku studentów, którzy przyszli wcześniej, ale nie sądzę, żeby ktoś mnie zauważył, albo wszyscy byli zbyt skupieni, kiedy przyszłam.
"Czy to miejsce jest zajęte?" zabrzmiał głos obok mnie.
Podniosłam wzrok znad swoich bazgrołów i zobaczyłam szczupłą, drobną dziewczynę stojącą obok mnie. Miała przyjazny uśmiech, duże oczy i okulary.
"Pewnie." odpowiedziałam, przesuwając się, żeby mogła przejść.
"Dzięki!" powiedziała radośnie, siadając obok mnie, a nie na żadnym innym wolnym miejscu w rzędzie. Świetnie.
"Jestem Ania! Jak masz na imię?" zapytała, wyciągając rękę do uścisku.
"Maja." odpowiedziałam krótko, ściskając jej rękę na chwilę.
"Maja? To piękne imię! Naprawdę do ciebie pasuje!" powiedziała.
"Dzięki!" odpowiedziałam, nie starając się kontynuować rozmowy.
"Studiujesz literaturę?" zapytała, wyciągając swoje przybory.
"Nie, studiuję sztukę, to tylko jeden z moich wypełniających przedmiotów." odpowiedziałam krótko.
"Naprawdę? To super, więc chcesz być artystką?" spojrzała na mnie przyjaźnie.
Naprawdę nie chciałam się zaprzyjaźniać, ale ta dziewczyna była tak miła, że czułam się źle, będąc dla niej chłodną. Kiedyś byłam bardzo miłą osobą, ale wydawało mi się, że bycie chłodną ułatwiało odstraszanie ludzi. Mimo że byłam nieśmiała i cicha, nigdy nie byłam złośliwa, i nie chciałam teraz zaczynać.
"Chciałabym, zawsze lubiłam sztukę, ale nigdy nie brałam lekcji. Więc chciałam nauczyć się wszystkiego, co mogę na studiach i mam nadzieję, że się poprawię!" powiedziałam w końcu, uśmiechając się do niej.
"To świetnie! Ja studiuję literaturę i pisanie, chcę być pisarką! Więc ten przedmiot pasuje do mojego kierunku, pomyślałam, że klasyki mogą mnie nauczyć czegoś o pisaniu!" powiedziała z małym śmiechem.
"To super, nie mogę się doczekać, żeby przeczytać coś twojego!" zażartowałam.
"O Boże, jestem zbyt zawstydzona, żeby pozwolić komukolwiek czytać to, co napisałam! Jeszcze nie jestem wystarczająco dobra!" powiedziała, zakrywając twarz.
"Jestem pewna, że jesteś lepsza, niż myślisz! Zawsze jesteśmy swoimi najostrzejszymi krytykami!" zapewniłam ją.
"To prawda, co? Cóż, jeśli obiecasz, że nie będziesz mnie oceniać zbyt surowo, to może coś ci pokażę!" powiedziała, rumieniąc się.
"Mam nadzieję!" uśmiechnęłam się do niej i zaśmiałam.
"Więc, poznałaś już wielu przyjaciół?" zapytała po kilku chwilach ciszy.
„Kilka osób! Ktoś o imieniu Tommy pokazał mi lokal z burgerami kilka dni temu! Jestem zadowolona, bo wiedza o tym, gdzie znaleźć dobrego burgera, to dla mnie jedna z pięciu najważniejszych rzeczy!” Mówię.
„Tommy, tak? Chodziliśmy razem do tego samego liceum, chociaż był kilka lat starszy ode mnie. Zawsze był miły, ale bardzo popularny, więc nigdy tak naprawdę z nim nie przebywałam.” Powiedziała mi.
„Naprawdę? Tak, dał mi wskazówki, kiedy przyjechałam w zeszłym tygodniu. Spotkałam go ponownie podczas biegania i wspomniałam, że mam ochotę na burgera!” Czułam się trochę zawstydzona, jak bardzo muszę brzmieć jak łakomczuch, ciągle gadając o burgerach, ale to moja słabość!
„To słodkie! Przynajmniej pokazał ci trochę okolicę. Teraz, kiedy będziesz gotowa na najlepsze Carmel Macchiato, daj mi znać, a pokażę ci niesamowitą kawiarnię, do której chodzę!” Powiedziała z dumą.
„Na pewno skorzystam z tego zaproszenia!” Mówię z lekkim śmiechem.
Rozmawiałyśmy przez kilka minut, zanim profesor wszedł do sali i odchrząknął, żeby zwrócić uwagę klasy. Był to mężczyzna w średnim wieku, z okularami w czarnych oprawkach i siwymi włosami. Przypominał mi bardzo mojego tatę, co wywołało falę smutku. Potem wydarzyło się coś dziwnego, podniosłam wzrok, żeby się skupić, a profesor patrzył prosto na mnie. Rozejrzałam się na boki, próbując zobaczyć, czy może patrzył na kogoś innego. Nasze oczy spotkały się na sekundę i smutny wyraz twarzy pojawił się na jego twarzy na chwilę, po czym odwrócił wzrok i znów był normalny.
„Co to było?” Annie pochyliła się, szepcząc do mnie. „Wyglądało, jakby patrzył prosto na ciebie. Znasz go?”
„Nie.” Odpowiedziałam, kręcąc głową.
Byłam równie zdezorientowana, bo spojrzenie, które mi dał, nie było wyrazem znajomości, ale smutku. Ale dlaczego? To było naprawdę dziwne, ale zajęcia toczyły się dalej, jakby nic dziwnego się nie wydarzyło. Mówił krótko o tym, czego oczekuje, że wyniesiemy z jego zajęć, i rozdał sylabus na semestr. Przejrzałam go i zobaczyłam sekcję zatytułowaną „Klasyczne baśnie, oparte na prawdzie?” To brzmi całkiem interesująco! Przejrzałam niektóre klasyczne baśnie i moje oczy zatrzymały się na Czerwonym Kapturku. Z jakiegoś powodu czułam się dziwnie, studiując historię o mówiącym wilku, który chce zabić ludzi.
Moi rodzice opowiadali mi historie o wojnie między ludźmi a wilkołakami i jak powstawały o nich opowieści. Jednak nie sądzę, żeby ta konkretna historia była tym, co mieli na myśli. Jestem pewna, że nasi przodkowie nie uważają takich historii za zabawne po przeszłości, którą przeszli. Moi rodzice mówili, że kiedy ludzie odkryli nasz gatunek, nie wahali się nas zabijać. Byliśmy dla nich potworami, przeklętymi, demonami. W tamtych czasach strach kierował wszystkimi ludzkimi działaniami i wielu z naszych, którzy byli niewinni, nie zostało oszczędzonych. Te historie były dla mnie przerażające jako dziecko, ale mój ojciec mówił, że to były lekcje dla nas, że musimy ukrywać, kim jesteśmy wśród ludzi.
Wiele razy myślałam, że nie mielibyśmy się czego bać, gdybyśmy nie przenieśli się na terytorium ludzi i nie opuścili naszej watahy. Teraz żałowałam, że moi rodzice nie byli bardziej szczerzy ze mną i nie powiedzieli mi powodu, dla którego odeszli. Byłam pogrążona w myślach, idąc na następne zajęcia, gdy wpadłam na kogoś i upadłam na ziemię. Książki upadły obok mnie, a ja szybko zebrałam je i podałam osobie, na którą wpadłam. Kiedy spojrzałam w górę, zobaczyłam twarz, której wcześniej nie widziałam, i to przystojną twarz!
„Bardzo przepraszam! Nie zwracałam uwagi!” Powiedziałam szybko.
„W porządku, ślicznotko, wpadaj na mnie, kiedy tylko chcesz!” Facet powiedział z uśmieszkiem.
Ok...
„Och, no cóż, jeszcze raz przepraszam. Pa!” Mówię, odchodząc, ale on złapał mnie za ramię, nie pozwalając mi odejść.
„Czekaj! Jak masz na imię?” Pyta rozbawiony.
Czy powinnam podać mu swoje prawdziwe imię? Decyzje, decyzje...
„Maya.” Ugięłam się i powiedziałam prawdę.
„Śliczne. Mam na imię James! Jesteś tu nowa?” Pyta.
Odwróciłam się bardziej w jego stronę i delikatnie skinęłam głową.
„Domyśliłem się! Jestem pewien, że zapamiętałbym taką ładną twarz, gdybym cię wcześniej widział.” Powiedział znowu się uśmiechając.
Czy wszyscy faceci tutaj są tacy zalotni?
„Dzięki.” Powiedziałam, rumieniąc się i patrząc na swoje buty.
Zaśmiał się trochę.
„Hej James! Puść ją!” Głos rozległ się za mną.
Odwróciłam się, żeby zobaczyć, jak Tommy szybko idzie w naszą stronę.
„Powiedziałem, puść ją.” Powiedział znowu głębszym, bardziej groźnym tonem.





























































































































