Rozdział 255 Bezczelny jak zawsze

Punkt widzenia Sereny Sinclair:

Poczułam, jak rumieniec wypływa na moje policzki na skutek przypuszczeń piekarza. Zanim zdążyłam go poprawić, ramię Phillipa owinęło się wokół mojej talii, przyciągając mnie bliżej jego boku.

„Dziękujemy,” odpowiedział płynnie, z nutą satysfakcji w głosie.

Spojrzał...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie