Rozdział 9 Nagła spowiedź

Perspektywa Sereny Sinclair:

Koktajl płynnie palił moje gardło. Siedziałam sama przy wypolerowanym mahoniowym barze, obserwując, jak bursztynowy płyn wiruje w mojej szklance. Barman tylko skinął głową i przygotował kolejnego drinka, gdy przesunęłam pustą szklankę do przodu.

Mój telefon znowu zabrzęczał. Na ekranie pojawiło się imię Sarah, ale pozwoliłam, by połączenie przeszło na pocztę głosową. Prawda o romansie Alexa i Emmy w dzień naszej rocznicy wciąż odbijała się echem w mojej głowie, każdy szczegół był kolejnym gwoździem do trumny tego, co kiedyś uważałam za miłość. Cztery lata małżeństwa, a on nie mógł nawet poczekać, aż skończymy rocznicową kolację, zanim pieprzył swoją asystentkę w sali konferencyjnej.

Zaśmiałam się gorzko, zyskując zaniepokojone spojrzenie barmana. "Jeszcze jeden," powiedziałam, głosem bardziej pewnym niż się czułam.

Przyciemnione światło w salonie odbijało się od kryształowych szklanek za barem, rozpraszając się na tysiące punktów światła. Jak fragmenty mojego małżeństwa, rozrzucone poza możliwością naprawy.

Mój telefon znowu zawibrował, tym razem z wiadomością od Sarah: Alex jest w szpitalu Lenox Hill. Bijatyka. Dość poważnie.

Podniosłam telefon, naciskając przycisk wiadomości głosowej z większą siłą niż było to konieczne. "Niech cierpi," powiedziałam wyraźnie, każde słowo ociekające chłodem, który wreszcie czułam, że mam prawo wyrazić. "Zasługuje na każdy kawałek bólu."

Barman uniósł brew, gdy wypiłam resztę drinka. "Może powinnaś zwolnić, panienko."

"Może powinieneś zająć się swoimi sprawami," odpowiedziałam, ale w moich słowach nie było prawdziwego żaru. Koktajle złagodziły krawędzie mojego gniewu, pozostawiając za sobą niebezpieczne ciepło, które sprawiło, że pokój lekko się chwiał, gdy wstałam.

Chłodne nocne powietrze uderzyło mnie jak policzek, gdy wyszłam z baru. Zadzwoniłam do Sarah, "Sarah, jestem pijana. Przyjedź po mnie."

Sarah odpowiedziała, "Dobrze, gdzie jesteś."

Moje obcasy stukały o chodnik, każdy krok był mniej pewny niż bym chciała. Hałas uliczny zanikał, gdy skręciłam w boczną alejkę. W moim pijanym stanie zajęło mi kilka chwil, zanim zarejestrowałam kroki za mną.

Słowa Phillipa z mojego pierwszego dnia w Kingsley zabrzmiały w mojej głowie: "Największym atutem prawnika jest zachowanie jasności umysłu pod presją."

Ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, szorstkie ręce chwyciły moje ramiona.

"Ach!" Zaskoczona, krzyknęłam.

Słysząc mój krzyk, Sarah zawołała, "Serena! Co się dzieje? Gdzie jesteś!"

"Hej, piękna," warknął głos przy moim uchu. "Wygląda na to, że przydałoby ci się towarzystwo."

Zapach taniego piwa i papierosów sprawił, że żołądek mi się przewrócił. A może to koktajle w końcu mnie dogoniły. Tak czy inaczej, mgła w mojej głowie zaczęła się rozwiewać, zastąpiona ostrym, krystalicznym strachem.

"Puść mnie," powiedziałam, głosem bardziej pewnym niż się czułam. "Moja przyjaciółka na mnie czeka."

Drugi mężczyzna zaśmiał się, blokując mi drogę naprzód. "Zadbamy, żebyś dotarła do domu bezpiecznie, kochanie."

Bez wahania uderzyłam ostrym obcasem w stopę pierwszego mężczyzny. Natychmiast zawył z bólu. Gdy jego uścisk się rozluźnił, obróciłam się, wykorzystując impet, by wbić drugi obcas w goleń drugiego mężczyzny.

Biegłam desperacko. Za mną słyszałam przekleństwa i potykające się kroki. Jeden z nich na pewno utykał.

Broadway był tuż przed mną, jego światła były latarnią bezpieczeństwa. Jeśli tylko uda mi się tam dotrzeć, gdzie ludzie wciąż tłoczą się mimo późnej godziny...

Za mną rozległ się trzask, który sprawił, że krzyknęłam. Wpadłam na coś twardego, gdy skręciłam za róg z pełną prędkością. Silne ramiona złapały mnie, zanim zdążyłam upaść, a ja spojrzałam w zatroskaną twarz Phillipa. Musiał być z Sarą w domu profesora Stevensa, kiedy dzwoniłam.

  • Serena? - Jego głos był spokojny, kojący. Dźwięk kroków pościgu nagle ustał. Kiedy odważyłam się spojrzeć za siebie, zaułek był pusty.

  • Znalazłem ją. Jest bezpieczna - powiedział Phillip do telefonu, wciąż trzymając mnie jedną ręką. Znajomy zapach jego wody kolońskiej – subtelny, kojący – sprawił, że kolana mi się uginały. A może to był spadek adrenaliny. Albo alkohol.

Sara wyskoczyła z samochodu Phillipa i podbiegła. - O Boże, Serena! Wszystko w porządku?

Oparłam się o nią. - Jestem okej.

Podróż powrotna do Plazy minęła w napiętej ciszy. Sara co chwilę spoglądała na mnie z niepokojem, a oczy Phillipa były utkwione w drodze, jego szczęki zaciśnięte w wyrazie, który zaczynałam rozpoznawać jako troskę.

  • Dziękuję - powiedziałam cicho, gdy zatrzymaliśmy się przed hotelem. - Oboje wam.

Phillip w końcu spojrzał na mnie, jego wyraz twarzy był nieczytelny w przyćmionym świetle. - Odpocznij.


  • Ten ma najlepszy widok na Central Park - zachwycał się agent nieruchomości, prowadząc nas przez mieszkanie, które było wygodnie blisko Kingsley & Associates, co ułatwiało mi dojazd do pracy.

Sara szła za nami, metodycznie fotografując każde pomieszczenie telefonem.

  • System zabezpieczeń jest najwyższej klasy - kontynuował agent. - Zamki biometryczne, całodobowy portier, prywatny dostęp do windy...

  • Biorę je - przerwałam agentowi. - Roczna umowa najmu.

Formalności zajęły mniej niż godzinę. Do lunchu miałam klucze do nowego domu.

  • Lunch? - zaproponowała Sara, gdy wyszłyśmy z budynku. - Znam świetne nowe miejsce—

  • Właściwie - sprawdziłam telefon - spotykam się z Andrew w Eleven Madison Park.

Brwi Sary uniosły się. - Andrew?

  • Powiedział, że to ważne. - Zawołałam taksówkę, starając się zignorować jej wymowne spojrzenie.

  • Tylko bądź ostrożna - zawołała za mną. - Twoje serce przeszło ostatnio wystarczająco dużo.

Eleven Madison Park było pełne jak zwykle w porze lunchu. Andrew już siedział przy stoliku w rogu, ale gdy spojrzał w górę, ledwo go rozpoznałam.

Jego prawe oko było spuchnięte, ciemny siniak rozciągał się na kości policzkowej. Świeże i bolesne rozcięcie na kąciku ust.

  • O mój Boże - szepnęłam, siadając. - Co ci się stało?

Uśmiechnął się, ale skrzywił się, gdy ruch naciągnął jego rozdarte wargi. - Powinnaś zobaczyć tego drugiego.

Zrozumienie przyszło powoli. - Alex? Zrobiłeś to przez Alexa?

  • Przez ciebie - poprawił delikatnie. - To, co zrobił... co powiedział o tobie na moich urodzinach... - Jego ręce zacisnęły się na stole. - Nie mogłem tego tak zostawić.

  • Andrew... - Nie wiedziałam, co powiedzieć. Był przyjacielem Alexa od lat, a jednak tutaj był, pobity i posiniaczony dla mojej obrony.

  • Muszę ci coś powiedzieć - powiedział, jego głos zniżył się. - Coś, co powinienem był powiedzieć lata temu.

  • Kocham cię od pierwszego wejrzenia - powiedział cicho, jego oczy pełne uczucia. - Zawsze kochałem, zawsze będę. Patrzyłem, jak zakochujesz się w Alexie, patrzyłem, jak wychodzisz za niego, patrzyłem, jak niszczy wszystko, co w tobie piękne. I nic nie mówiłem, bo myślałem, że jesteś szczęśliwa. Ale on cię zdradził i sprawił ci tyle bólu. Skoro już jesteście rozwiedzeni, nie mogę dłużej tłumić swoich uczuć.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział