Rozdział 4
Evelyn kipiała ze złości i zapytała: "Jaka jest jego wymówka, że znowu prosi cię o pieniądze?"
Alice westchnęła i powiedziała: "Jasper zapłodnił jakąś dziewczynę, a potem ją zostawił."
Zanim Alice zdążyła dokończyć, Evelyn zerwała się na nogi, ręce na biodrach. "Co za drań! I ma czelność prosić cię o pieniądze? Rodzina tej dziewczyny powinna dać mu nauczkę!"
Twarz Alice była pełna frustracji. Jako nauczycielka, spędzała dni ucząc uczniów dobrych zasad moralnych i odpowiedzialności za swoje czyny, a jej brat Jasper ciągle robił rzeczy moralnie naganne.
Evelyn powiedziała: "Alice, twoja mama i brat to jak bezdenne studnie. Nie możesz im ciągle dawać pieniędzy, bo cię wyssą do ostatniego grosza."
Evelyn spojrzała na Alice z troską. Były współlokatorkami na studiach, a odkąd Alice zaczęła pracować, prawie cała jej pensja była wyciągana przez Mię i jej ojczyma, zmuszając ją do pożyczania pieniędzy, żeby przetrwać.
Alice powiedziała: "Więc zaproponowałam, że dam jej 100 tysięcy dolarów, żeby zerwać z nią wszelkie więzi. Po tym nie będzie już między nami żadnej relacji."
Evelyn zapytała z zaskoczeniem: "100 tysięcy dolarów! Wiesz, ile to jest? Skąd weźmiesz 100 tysięcy dolarów?"
Oczy Evelyn rozszerzyły się. "Od rozwodu nie dbała o ciebie. Twoje czesne i koszty utrzymania były pokrywane przez stypendia i twoją ciężką pracę. Mia nie spełniła swoich obowiązków jako matka, więc dlaczego masz jej dawać 100 tysięcy dolarów, żeby zerwać więzi?"
Alice powiedziała: "Jeśli nie dam jej tych pieniędzy, wyjdę za mąż za rodzinę Wrightów z zachodniej części miasta. To sami bandyci. Mam zrujnować sobie życie?"
Alice nie mogła powstrzymać gorzkiego śmiechu na myśl o tym, jak Mia próbuje sprzedać ją rodzinie Wrightów za pieniądze. To ta sama matka, która twierdziła, że się o nią troszczy i czuje się winna.
Ale Mia tylko udawała, żeby wyciągnąć od niej pieniądze. Gdy tylko nie będzie mogła ich dostarczyć, Mia pokaże swoje prawdziwe oblicze.
"To oburzające. Jak matka może być tak samolubna? Zerwanie więzi z nią to na pewno właściwy wybór. Ale skąd weźmiesz 100 tysięcy dolarów? To nie jest mała suma."
Tak, skąd miała wziąć 100 tysięcy dolarów?
Gdy Alice się martwiła, Evelyn wyciągnęła z torby kartę bankową i podała jej. "To moje oszczędności z ostatnich kilku lat. To nie dużo, trochę ponad dziesięć tysięcy dolarów. Weź je, a resztę jakoś wymyślimy."
Oczy Alice zaszkliły się, gdy spojrzała na kartę bankową w swojej ręce. Mocno przytuliła Evelyn. "Evelyn, mam takie szczęście, że cię mam."
Evelyn powiedziała: "Nie bądź taka sentymentalna. Mam ciarki."
Następnego dnia w szkole, odwiedzał ich główny udziałowiec na inspekcję. Alice zasugerowała budowę większej liczby sal aktywności dla uczniów, ponieważ uważała, że są zbyt chronieni i fizycznie słabi.
Jako nauczycielka, która zaproponowała ten pomysł, Alice musiała towarzyszyć udziałowcowi, Haroldowi Rogersowi, podczas zwiedzania.
Podczas całej wycieczki Alice szczegółowo wyjaśniała swoje pomysły Haroldowi.
Harold, korzystając z swojej pozycji, od dawna miał oko na młodą i piękną Alicję.
Podczas inspekcji jego wzrok zatrzymywał się na Alicji, co sprawiało, że czuła się nieswojo.
Gdyby nie chęć uzyskania większej ilości obiektów sportowych dla uczniów, nie zawracałaby sobie głowy spotkaniami z nim.
Po ponad godzinie cierpliwość Alicji zaczynała się wyczerpywać. Zmusiła się do uśmiechu. "Panie Rogers, to jest mój plan. Co pan o nim sądzi?"
"Panno Baker, pański plan jest dobry." Harold skinął głową i spojrzał na zegarek. "Robi się późno. Może omówimy szczegóły przy kolacji dziś wieczorem?"
Alicja chciała odmówić. Nie była naiwna i widziała przez zamiary Harolda.
Ale Harold nalegał, że bez omówienia szczegółów projekt nie może ruszyć, pozostawiając Alicji brak wyboru i zgodę.
W ekskluzywnej restauracji, w połowie kolacji, Harold zrzucił swoją maskę. Jego słowa stały się sugestywne, a ręka spoczęła nieodpowiednio na ramieniu Alicji. "Alicjo, jesteś taka młoda i piękna. Słyszałem, że nie masz chłopaka?"
Alicja odsunęła jego rękę, tłumiąc obrzydzenie. "Nie, nie mam."
Ekscytacja Harolda wzrosła. "Więc nadal jesteś dziewicą? Alicjo, kontroluję ten projekt. Jeśli zostaniesz ze mną, mogę zagwarantować..."
Alicja szybko unikała jego ręki, jej oczy były zimne. "Harold, proszę, szanuj się! Jestem tu, by omówić sale aktywności."
Harold, sfrustrowany jej odrzuceniem, chwycił ją za nadgarstek. "Przestań udawać czystą. Masz dwadzieścia kilka lat i nie miałaś mężczyzny. Nie czujesz się samotna? Nie chcesz, żeby mężczyzna cię zadowolił?"
Jego obraźliwe słowa rozpaliły gniew Alicji. Wyrwała rękę, jej spojrzenie było ostre. "Harold, to jest molestowanie seksualne!"
Harold nie był zastraszony. Wyszydził. "Powinnaś być wdzięczna, że cię pragnę. Jeśli mnie dziś zadowolisz, projekt pójdzie gładko."
Kiedy sięgnął po jej pierś, Harold nie miał pojęcia, że Alicja, mimo częstych problemów zdrowotnych, była mistrzynią sztuk walki.
Alicja chwyciła jego nadgarstek, skręciła go i szybkim ruchem kopnęła go mocno w krocze, a następnie czystym rzutem przez ramię powaliła go na ziemię.
Harold trzymał się za krocze, wijąc się z bólu, i powiedział: "Śmiesz mnie dotknąć? Jesteś martwa!"
Alicja stanęła na jego piersi i powiedziała zimnym głosem: "Harold, wyraźnie nie rozumiesz, co znaczy szanować kobiety."
Upokorzony i wściekły, Harold wstał, przeklinając Alicję i wezwał policję, oskarżając ją o napaść.
Oboje zostali zabrani na komisariat. Młody funkcjonariusz, widząc bolesny chód Harolda, skrzywił się ze współczuciem.
Harold, ośmielony obecnością policji, zażądał: "Oficerze, chcę wnieść oskarżenie o napaść. Kopnęła mnie w krocze. Jeśli nie będę mógł już funkcjonować, czy ona weźmie za to odpowiedzialność?"
Policjant powiedział: "Proszę się uspokoić. Ta pani twierdzi, że to była samoobrona przed pańskim molestowaniem."
Harold krzyknął: "Samoobrona? Zrobiła to celowo! Musi zostać ukarana. Już wynająłem prawnika. Chcę, żeby trafiła do więzienia!"
