Rozdział 7
Kobieta naprzeciwko niego wyglądała na zirytowaną. "Prezent ślubny w wysokości 100 000 dolarów? Żartujesz sobie? Ma być 288 000 dolarów, ani grosza mniej."
Mężczyzna odpowiedział, "Dobra, niech będzie 288 000 dolarów. Kiedy chcesz zapłacić? Teraz, czy jak dostaniemy akt małżeństwa?"
W dzisiejszych czasach rzadko spotyka się tak hojnego faceta. Alice nie mogła powstrzymać się od marzeń, mając nadzieję, że może dzisiaj spotka przyzwoitego i hojnego mężczyznę.
"Możesz zapłacić teraz?" Kobieta brzmiała zaskoczona.
"Pewnie. Im dłużej to przeciągasz, tym większy bałagan. Najlepiej załatwić to szybko."
Mężczyzna wyciągnął telefon, otworzył aplikację do płatności i podał go kobiecie. "Dobra, możesz teraz zapłacić prezent ślubny."
Kobieta rozszerzyła oczy ze złości i zapytała, "Co masz na myśli?"
"Nie mówiłaś, że chcesz mi dać prezent ślubny w wysokości 288 000 dolarów? Śmiało, zapłać teraz." Mężczyzna wyglądał, jakby to było najnaturalniejszą rzeczą na świecie.
Kobieta zerwała się z miejsca. "Oszalałeś? Dlaczego miałabym ci dać prezent ślubny w wysokości 288 000 dolarów?"
"Dokładnie, dlaczego miałbym ci dać prezent ślubny w wysokości 288 000 dolarów?" Mężczyzna wzruszył ramionami, odbijając pytanie.
Kobieta była tak wściekła na jego postawę, że chwyciła swoją kawę, gotowa ją na niego wylać.
"Zastanów się dobrze. Jeśli wylejesz tę kawę, będzie to uznane za umyślne uszkodzenie ciała i mienia. Mogę cię zatrzymać."
Słysząc to, kobieta zatrzymała się w ostatniej chwili, z wściekłością odstawiając kawę na stół.
"Jesteś szalony!" wykrzyczała, zanim wybiegła.
Słuchając tej dramatycznej wymiany, Alice nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Myślała, że dziewczyna spotkała hojnego kandydata, ale okazało się, że był dziwakiem.
Rzeczywiście, jedyną rzeczą, która może przebić dziwaka, jest inny dziwak.
Alice zerknęła na swój telefon, lekko marszcząc brwi. Miała zamiar napisać do Evelyn, żeby zapytać, czy jej randka przyjdzie, gdy nagle nad nią pojawił się duży cień.
Alice spojrzała w górę i zobaczyła mężczyznę z dużym brzuchem i złotym łańcuchem na szyi, grubszym niż smycz dla psa. Usiadł naprzeciwko niej.
Po usadowieniu się, celowo wyciągnął rękę, żeby pochwalić się swoim błyszczącym złotym zegarkiem. "Pani Baker, prawda?"
Mężczyzna uśmiechnął się, ukazując pełne żółtych zębów. Alice powstrzymała swoje obrzydzenie i wymusiła uprzejmy uśmiech.
"Pozwól, że opowiem o moich warunkach. Mam dom i samochód, moja rodzina prowadzi małą fabrykę, a moje roczne dochody to około 300 000 dolarów. Jeśli wyjdziesz za mnie, nie będziesz musiała pracować. Po prostu zostań w domu i zajmuj się mną i dziećmi. Codziennie powinny być przynajmniej cztery dania i zupa. Co do dzieci, to chcę trójkę, ale muszą być chłopcami."
Słuchając jego przedstawienia, Alice nie mogła powstrzymać przewracania oczami. To nie była randka; on szukał niani, która mogłaby również rodzić dzieci.
Mężczyzna mówił dalej, a Alice zaczynała się irytować. Pomijając jego warunki, nie mogła znieść jego wyglądu.
Myśląc o spędzeniu życia z takim odpychającym mężczyzną, wolałaby wyjść za kogoś z rodziny Wrightów.
Alice wzięła łyk kawy i grzecznie przerwała, "Skończyłeś?"
"Tak, teraz możesz mi powiedzieć swoje warunki. Wyglądasz całkiem nieźle. Jeśli spełnisz moje wymagania, może rozważę randkę z tobą."
Poczucie wyższości i nieuzasadniona pewność siebie mężczyzny sprawiały, że wydawało się, iż poślubienie Alicji byłoby dla niej przysługą.
"Nie pasujemy do siebie." Alicja odrzuciła go bez wahania. Dla kogoś, kogo nie uważała za atrakcyjnego, nie chciała tracić więcej słów.
"Dlaczego nie? Którego z moich warunków nie możesz spełnić? Biorąc pod uwagę, że wyglądasz przyzwoicie, mogę trochę obniżyć swoje standardy."
"Bo jesteś brzydki i mnie odrzucasz." Alicja spojrzała na niego i bezlitośnie podała powód.
Mężczyzna natychmiast się zdenerwował. "Powinnaś być wdzięczna, że w ogóle cię rozważyłem, a ty mnie nazywasz brzydkim!"
"Nie masz w domu lustra? Nie sprawdziłeś się przed wyjściem?"
"Ty!" Mężczyzna był wściekły, uderzył w stół i zmierzył Alicję wzrokiem.
Alicja sprawdziła czas i spokojnie przypomniała mu: "Możesz już iść. Za chwilę mam kolejną randkę."
Widząc, że ludzie wokół zaczynają się przyglądać, mężczyzna warknął ze złością i wyszedł.
Alicja zignorowała spojrzenia i dalej cieszyła się kawą.
Wkrótce naprzeciwko niej usiadł elegancko ubrany mężczyzna, uprzejmie ją witając. "Dzień dobry, czy to pani Alicja?"
Alicja spojrzała na schludnego mężczyznę. W porównaniu do poprzedniego, ten był o wiele przyjemniejszy dla oka.
Na pierwszy rzut oka Alicja poczuła lekką sympatię.
Mężczyzna zachował uprzejmy uśmiech i przedstawił się. "Nazywam się Jacek. Pracuję w dużej firmie, mam stabilny dochód, brak złych nawyków i prowadzę prosty tryb życia."
Słysząc to, Alicja była zadowolona. Chciała znaleźć uczciwego mężczyznę, z którym mogłaby się ustatkować.
"To dobrze. Powinieneś już znać moje dane, więc nie będę się w nie zagłębiać. Możesz mi powiedzieć swoje wymagania dotyczące małżeństwa."
"Tak naprawdę nie mam wielu wymagań. Moi rodzice są starsi i nie cieszą się dobrym zdrowiem, więc po ślubie musieliby z nami mieszkać. Moim jedynym wymaganiem jest, abyśmy byli dla nich oddani. Mam też młodszego brata i siostrę w liceum i mogę potrzebować twojej pomocy w opłaceniu ich nauki."
Słysząc to, Alicja zmarszczyła brwi. Dobre wrażenie, które właśnie się uformowało, zniknęło natychmiast.
To nie tak, że Jacek był zły, ale małżeństwo z taką rodziną oznaczałoby radzenie sobie z niekończącymi się drobiazgami, co doprowadziłoby każdego do szaleństwa.
Jacek powiedział: "Mam lepszy plan na sprawy finansowe. Mam nadzieję, że po ślubie będziesz mi oddawała swoją pensję, a ja będę zarządzał naszymi wydatkami."
Słysząc to, uśmiech Alicji zniknął całkowicie. "Ja też mam rodzeństwo. Mój brat potrzebuje pieniędzy na ślub, samochód i dom. Czy możesz mu pomóc?"
Twarz Jacka natychmiast pociemniała. "Oczywiście, że nie. Każdy grosz, który zarabiam, jest dla mojej rodziny. Dlaczego miałbym wydawać go na twoją?"
Alicja zapytała: "Dlaczego więc miałabym być oddana twoim rodzicom, płacić za edukację twojego rodzeństwa i oddawać ci swoją pensję?"
Jacek powiedział: "Pani Baker, jeśli tak to ujmujesz, nie możemy kontynuować tej rozmowy."
Alicja powiedziała: "Zgadzam się. Nie pasujemy do siebie. Może powinieneś spróbować umawiać się z kimś innym."
Po pożegnaniu się z randką, Alicja westchnęła bezradnie.
