Rozdział 1 Nieznajomy na moście

"Nie dzwoń do mnie więcej!" - krzyknęła Emily, wysiadając z samochodu faceta, który okazał się najgorszą randką w jej życiu.

Zaproponował, że podwiezie ją do domu swoim Mustangiem, ale zamiast jechać, bardziej skupiał się na wsuwaniu ręki pod jej sukienkę.

Emily nie szukała poważnego związku, ale też nie chciała przelotnej przygody z facetem, który widział w niej tylko ciepłe kobiece ciało.

Wiatr wiał zimno, uderzając drobnymi kroplami deszczu w jej twarz. Nie żałowała, że uciekła z samochodu tego oblecha, ale teraz musiała wracać pieszo. Była w centrum Vancouver i złapanie taksówki graniczyło z cudem. Szybko ruszyła, żeby uniknąć zaczepiania przez innych cwaniaków, takich jak ten, z którego samochodu właśnie wyskoczyła.

To nie tak, że miała wygórowane oczekiwania, myślała ponuro, mijając pijanych i podekscytowanych imprezowiczów. Chciała tego, czego prawdopodobnie każda dziewczyna w jej wieku: kogoś, z kim mogłaby się pośmiać, kto polubiłby jej osobowość, kto by się starał... i nie miałaby nic przeciwko, gdyby był dobry w łóżku. Dlaczego spotykała tylko mężczyzn albo obsesyjnie nią zainteresowanych, albo chcących ją wykorzystać? Czy nie ma żadnego złotego środka?

A skoro już mowa o mężczyznach obsesyjnie nią zainteresowanych, kto to był za wysoka postać idąca za nią?

Nie... to niemożliwe. Ten wieczór już okazał się rozczarowujący, i nie ma mowy, żeby mógł być gorszy. Po prostu była paranoiczna. Josh tu nie był. Był przecież kilometry stąd.

Echo jej butów na obcasach stawało się głośniejsze, gdy opuszczała wieżowce i kluby centrum i zaczynała przechodzić przez długi most rozciągający się nad zatoką.

Spojrzała za siebie, żeby upewnić się, że to nie Josh ją śledzi. Prawie straciła równowagę.

To był on. Chłopak, który wydawał się uroczy w liceum, ale teraz, pięć lat później, już nie wydawał się taki uroczy, bo nigdy nie przestał jej śledzić. Rozpoznała jego nastroszone włosy i lekko zgarbioną postawę.

Emily starała się nie panikować, choć jej serce biło jak szalone.

Była już na moście i postanowiła go przejść. Może Josh tym razem jej nie zaczepi. Jeśli tylko będzie szła w tym samym tempie, wszystko będzie dobrze.

Kilka pijanych dziewczyn przebiegło obok niej, głośno chichocząc. Spojrzała za siebie ponownie i tym razem wydawało się, że Josh ją dogania. Czy czekał, obserwując ją cały ten czas, żeby złapać ją samą?

Nigdy nie był jeszcze agresywny, ale Emily podejrzewała, że może wybuchnąć, gdy w końcu zrozumie, że ona nie jest nim zainteresowana. Bez względu na to, jak bardzo starała się go unikać, on nigdy nie dostawał wiadomości.

Gdyby tylko mogła złapać taksówkę, byłaby już w połowie drogi do domu, ale żaden z żółtych samochodów przejeżdżających obok nie miał włączonego światła, sygnalizującego, że są dostępne.

Emily naprawdę nie chciała rozmawiać z Joshem. Może nawet jazda samochodem tego dziwaka byłaby lepsza. Było coś tak frustrującego w sposobie, w jaki Josh nie chciał jej zostawić w spokoju, nie przyjmował odmowy.

Jej złość popychała ją do szybszego marszu. Josh wszedł na most i zbliżał się. Mogła już prawie dostrzec jego rysy twarzy w żółtym świetle latarni.

Nawet gdyby teraz zaczęła biec, mogłaby nie zdążyć uciec wystarczająco szybko, ale i tak nienawidziła myśli o bieganiu. Miała dość bycia przerażoną ofiarą. Musiał być inny sposób, aby sobie z nim poradzić.

Wtedy zobaczyła samotnego mężczyznę stojącego na środku mostu, patrzącego na wodę, i wpadła na genialny pomysł. Przynajmniej miała nadzieję, że był genialny.

Mniej więcej tak wysoki jak Josh, ale o szerszej sylwetce, ten mężczyzna wyglądał, jakby mógł skopać komuś tyłek. Nie, żeby musiał cokolwiek robić. Sam jego widok prawdopodobnie odstraszyłby Josha. Mężczyźni zdawali się szanować innych mężczyzn bardziej niż kobiety. Gdy widzieli, że kobieta jest „zajęta”, zazwyczaj odpuszczali.

Mężczyzna nie zareagował, gdy Emily zatrzymała się obok niego, więc dotknęła jego ramienia, udając, że są starymi przyjaciółmi. Jego modny wełniany płaszcz był naprawdę przyjemny w dotyku.

„Cześć, miło cię widzieć!” powiedziała, wykonując wielkie gesty, które Josh na pewno zauważy nawet z daleka.

Kiedy mężczyzna odwrócił się w jej stronę, wyraz nie do zniesienia bólu i rozpaczy w jego oczach na chwilę ją przestraszył. Rzadko widziała kogoś wyglądającego na tak bezbronnego i zdała sobie sprawę, że musiała go złapać w głębokiej zadumie lub całkowicie pochłoniętego cierpieniem. Piękno jego oczu, zielonych z odrobiną niebieskiego, oszołomiło ją prawie tak samo jak jego udręczony wyraz twarzy.

Wydawało się paradoksem, że tak niezwykle wyglądający mężczyzna miał tak strasznie smutne spojrzenie, jego ciemnobrązowe włosy były pokryte kroplami deszczu, a długie rzęsy nieruchome, jakby był zbyt zmęczony, by mrugać. Prawie zapomniała o Joshu, gdy zafascynowała się przystojną twarzą nieznajomego.

Mężczyzna nic nie powiedział, patrząc na nią, prawdopodobnie wciąż zanurzony we własnym świecie. Emily nie była pewna, czy jest po prostu szalony, czy na narkotykach, ale w tej chwili miała niewiele innych opcji i próbowała kontynuować swój plan.

„Przepraszam,” powiedziała, „czy mógłbyś mi zrobić naprawdę wielką przysługę? Musisz udawać, że mnie znasz. Śledzi mnie jakiś facet. Proszę?”

Następny Rozdział