Rozdział 114

LIAM

Ledwie wylądowaliśmy, a ja już wymykam się od reszty przy odbiorze bagażu. W klasycznym stylu Cam, tuż gdy podjeżdża moja taksówka, materializuje się znikąd z krzywym uśmiechem.

"Naprawdę zamierzasz wszystkich zignorować? Żadnego 'do zobaczenia', żadnego grupowego uścisku?"

Przewracam ocz...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie