Rozdział 5

Jerold

Ziewnąłem, robiąc sobie kawę w domu... o 4:30, kurwa, rano.

Spałem dziwnie, bo całą noc miałem zdrętwiałą rękę, więc teraz wstałem przed wschodem słońca. Ten człowiek miał na sobie srebro. Dam mu znać. On nie będzie wiedział, a ja nie będę go za to zbyt surowo oceniać.

Prawie się potknąłem o spodnie. Były sztywne od krochmalu, z paskiem wciąż w środku.

Mój dom też był bałaganem, bo nie miałem czasu na sprzątanie. Ta ceglana, wiktoriańska rezydencja ma 10 pokoi, 8 łazienek, piwnicę oraz strych, więc to mała posiadłość. Nic w porównaniu z moim zamkiem, ale tutaj nie miałem żadnych służących.

Mógłbym kogoś wezwać, ale nie chciałem. To byłaby dodatkowa osoba przeszkadzająca w mojej samotności. Jest spokojnie i bez strachu przed błaganiem. Wszystko, co służący by robił, to panikowanie, że jestem zawsze wkurzony.

Albo formalność. Lubiłem chodzić po domu w samych bokserkach. Jestem pewien, że to dałoby zły sygnał… Zwłaszcza że jestem największym mężczyzną, jakiego znam… Jestem nawet większy niż król jednorożców, cholerny człowiek-koń.

Piłem kawę i patrzyłem na wczesny świt… Wampiry narzekały na kiepskie polowania ostatnio, ale to przez łowców, którzy ich powstrzymują. Jak szlachetny by nie był ich cel, to jest nielegalne. Ludzie jedzeniem… Mają prawo i są zachęcani do obrony, ale Łowcy Głów także sprzedają nadprzyrodzone części na czarnym rynku.

Przestałem pić kawę.

Zobaczyłem młodego mężczyznę, Noaha, wychodzącego na spacer. Robił to, zanim jego współlokatorzy się obudzili… Wypuściłem ciche warknięcie. oczywiście, że wychodził o tej samej porze, co wampirze naloty.

Założyłem mundur z wczoraj. Nie był aż tak zły, ale był najczystszą rzeczą, jaką miałem… Bogowie, mój dom to bałagan. Może powinienem zatrudnić służącego?

Zostawiłem klucze do mojego BMW z ’38 w pracy.

Świetnie, teraz muszę odprowadzić żółtodzioba do pracy. Nie przywiążę się do niego. Equestos może zatrzymać swojego bezpańskiego szczeniaka!

„Dzień dobry.” Powiedział Redington, wampir, który mieszkał w gnieździe niedaleko.

Już widziałem, jak próbuje oczarować Noaha… Był jednak odporny, dzięki bogom. Zauroczeni ludzie są w oszołomieniu…łatwiej ich zaprowadzić do wampirzej kryjówki około mili lub dwóch stąd. Ich legowisko jest w odległości spaceru, może 15 lub 20 minut? Zrobiono to, aby chronić naszych kadetów, ponieważ mieszkam tak blisko. Ja jestem powodem, dla którego jest to tak bezpieczne, ale wygląda na to, że Reddington zapomniał o swoim miejscu.

Noah był dobrze w ramach granic HOA, więc Red nie przestrzegał naszych praw. Wierzę, że zapach świeżej krwi tylko wzbudził ciekawość, nie prawdziwy głód… Może…

W końcu to wampiry są powodem, dla którego ludzie teraz cierpią, dlaczego w ogóle doszło do Wielkiego Kryzysu, ale oni tego nie wiedzą. Nasze działania są przed nimi ukryte.

„Dzień dobry.” Powiedział Noah swobodnie, zbliżając się do wampira, podczas gdy ja gorączkowo próbowałem przejść przez ulicę. Redington uśmiechnął się, wiedząc doskonale, że robi źle. „Idziesz też do komisariatu?” Noah zapytał, oferując Redowi kanapkę. Została przyjęta, a ja patrzyłem, jak ją gryzie.

„To jest dobre.” Mruknął Reddington.

To KŁAMSTWO.

Jedzenie smakuje dla wampirów jak dosłowne gówno.

Muszą nauczyć się maskować miny, które robią. Ten kęs celowo pokazał jego kły, ale Noah nie zrozumiał, że był o krok od najpowszechniejszego i najbardziej bezlitosnego drapieżnika ludzkości.

Przeklęte stworzenie stworzone przez Tyrana Króla… Stworzenie, które nigdy nie jest pełne. Osuszy go do sucha, jeśli dostanie swoje pazury na młodego człowieka.

„To kaszanka. Moi współlokatorzy zrobili kolację wczoraj.” Uśmiechnął się, całkowicie nieświadomy, że dał wampirowi cholerne przystawki. Więc może jednak to smakowało dobrze.

„Dzień dobry partnerze.” Powiedziałem z ostrym spojrzeniem na Redingtona.

Skłonił głowę. „Dzień dobry, wasza wysokość. Widzę, że tego sobie przywłaszczyłeś.”

„Tak, Redington. Odejdź.” Warknąłem.

„Jak sobie życzysz. Z rozkazu mojego króla… Twoje słowa są jak z jego ust.” Ukłonił się, odchodząc.

„To było lekkomyślne.” Spojrzałem surowo na Noaha. Jest za uroczy, żeby być tak głupi…

Kurwa, jest uroczy!!!

Utrzymywałem gniewną minę.

Noah wyglądał jak niewinny króliczek… Przyłożyłem pazurzastą rękę do czoła.

Sprawiał, że czułem się źle, jakbym karcił kociaka w bucie.

Jak bardzo popieprzone byłoby stracić mojego partnera przed jego pierwszym prawdziwym dniem?

„On tylko mówił dzień dobry…” powiedział Noah, patrząc w dół. Jego jasnoniebieskie oczy stały się bogatym miodem, rzadką cechą dla wszystkich nie-przemieniających się z wewnętrznymi bestiami, nie tylko ludzi.

Westchnąłem, odwracając wzrok od jego dociekliwego, miodowego spojrzenia.

„To dobrze, dobrze dla niego.” Upiłem. „Uważaj. To był wampir... W chwili, gdybyś odszedł, zabiłby cię i ukrył twoje ciało.”

„Myślałem, że to nielegalne!” Jęknął. Te miodowe oczy stały się jasnoniebieskie... Dlaczego zwracałem uwagę na coś takiego? Poczułem się zmieszany, coś, co nie zdarza się często minotaurowi.

Moje serce biło jak świeży smak bitwy, ten moment przed tym, jak twój skaczący przeciwnik zada ostateczny cios.

Zanim zdobędziesz jego skórę i będziesz nosić nowy trofeum jako płaszcz.

„To jest, ale jeśli nigdy nie znajdziesz ciała ani dowodów...” Pozwoliłem mu dokończyć... Co do cholery. „Ich legowisko jest szybkim spacerem w tamtą stronę.” Wskazałem na zachód. „Uważaj. Nie chcę stracić partnera, zanim nawet dostaniesz swój cholerny mundur.”

„Och, jednak ci zależy!” Noah zaśpiewał.

„Jesteś moją odpowiedzialnością. Nic więcej.” Warknąłem, parskając jak byk, którym byłem, ale ukryłem, jak bardzo mnie to przestraszyło. Bogowie, cholera. To zadanie będzie trudne. Mam nadzieję, że przypadkiem na niego nie nadepnę, jeśli się przemienię...

O bogowie! A co jeśli go zmiażdżę?! Westchnąłem parskając.

„... Przysięgam, że to brzmiało jak słowa.” Noah mruknął, wyciągając odznakę z kieszeni.

„To były.”

OK... to jest szczerze imponujące, ale udawałem, że nie było.

Większość ludzi musi trenować latami, aby rozpoznać, że mówię w swoim rodzimym języku, a nie tylko wydaję dźwięki. Każda nadprzyrodzona rasa ma swój język. Mój to Półbestia lub Byczomowa. Ludzie używają tych nazw zamiennie.

Wszystko dlatego, że wszyscy jesteśmy stworzeni jak w mitologii rzymskiej. Wszyscy jesteśmy stworzeni przez różnych bogów i tym podobne, z ludźmi stworzonymi ze Światła, a półbestie stworzone przez jego brata, Miłosierdzie, jako kara.

„Co to znaczyło?” Zapytał, idąc za mną... Musiałem zwolnić, bo był niższy o jakieś stopę. Spośród wszystkich ludzi, których kiedykolwiek spotkałem, i tych, którzy wiedzą, kim jestem... Nikt nigdy nie patrzył mi w twarz i nie rozmawiał ze mną jak równy.

W moim narodzie jestem zbyt wysoko, aby się do mnie zbliżyć, a wśród innych jestem zbyt nisko... ale on tego nie widzi. To uświadomienie mnie zdezorientowało, ale wiedziałem, że to dlatego, że jest nowy...

Zobaczy bezmyślność mojego ludu, albo usłyszy plotki. Wkrótce do nich dołączy. To tylko sprawiedliwe, bo jestem półbestią.

„To znaczy 'koniec dyskusji'.” Westchnąłem, robiąc jeszcze wolniejsze kroki. „Następnym razem noś to, wychodząc. Nie zatrzyma głodnego wampira, ale pokaże, że nie jesteś na menu. Gdybyś miał to na sobie i powiedział jedno słowo sprzeciwu, cała dzielnica wyszłaby z bronią w ręku. Teraz chodźmy.”

Nie aktywuję swoich mocy. Nie ma potrzeby. Włączenie ich, aby ocenić jego charakter, oznacza, że nie będę mógł ich wyłączyć, a są wyłączone, więc mam spokój ducha.

Delikatnie popchnąłem go do przodu... Mrowienie wróciło. Muszę być uczulony na jego perfumy. Zostawiłem to w spokoju. Wiedziałem, że nie będzie wiedział, a resztę drogi jego małe serce biło jak szalone. Wiedziałem, że go przestraszyłem. Zastanawiam się, kto powiedział mu, że jem też ludzkie mięso?

-----Noah-----

Wiejski spacer do miasta był spokojny... Słońce wzeszło, a ptaki ćwierkały... Oficer Jerold był nadal tak wkurzony od rana, że naprawdę nie wiedziałem, co poruszyć. To trwało przez całe 40 minut spaceru... Więc zrobiłem pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy, gdy się zbliżyliśmy, poruszając stresujące zdarzenie.

„Dzięki za uratowanie mnie.” Jąkałem się, a potem nienawidziłem, że to zrobiłem. To miało wyjść gładko!

„Jesteś w porządku. Po prostu bądź ostrożniejszy. Widzę, że masz Drugie Widzenie... więc szukaj nadprzyrodzonych znaków. Widziałem jego kły z drugiej strony ulicy.” Powiedział, idąc przede mną, gdy przechodziliśmy, a potem czekał, aż półbiegiem go dogonię.

„Będę o tym pamiętał, sir.” Brzmiał, jakby był zirytowany samą moją obecnością, co sprawiło, że się uciszyłem. Straciłem trochę zapału z tak zimnego tonu...

„Jerold wystarczy.” Potknąłem się o pęknięcie w chodniku, ale mnie złapał. „Uważaj” warknął, ale było to sprzeczne. Ten był pełen troski...

Zabrało mi to dech z płuc przez tak delikatny, prosty gest...

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział