Rozdział 6
Noah
Jego pazurzasta ręka praktycznie zakrywała całe moje plecy. Wyglądał na naprawdę zmartwionego, ale ja czułem się dobrze. „Zniszczyłem ci koszulę. Przepraszam.” Mruknął. Chyba naprawdę miał swój własny zwierzęcy język, bo ten mruk brzmiał jak „Nahw”.
„Mam nadzieję, że później pomożesz mi ją zdjąć.” Prawie natychmiast westchnąłem. Nie chciałem z nim flirtować. Byłem strasznie podniecony, podczas gdy on wydawał się niewzruszony. Miał stoicki wyraz twarzy jak statua, podczas gdy ja próbowałem ukryć rumieniec. Na bogów…
„Przepraszam, nie umawiam się z współpracownikami.” Jerold otworzył przede mną drzwi, a mimo że była szósta rano, wszyscy mieli czas na żarty.
Nawet nie powiedział tego w ten sposób, ale mój mózg natychmiast to tak odebrał! Czułem się jakby mnie odrzucono... Jakby ktoś wbił mi nóż w serce... Ale przynajmniej mogłem to ukryć.
„Wyglądasz tak zasmucony, że to aż zabawne. Rozluźnij się, szefie!” powiedział funkcjonariusz, którego mundur był rozpięty, ukazując białą koszulę i idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Ten funkcjonariusz miał szare i srebrne włosy. Przypominały mi wilka... Założyłbym się, że był wilkołakiem.
„Śmiało, rozbieraj się.” powiedział Jerold niskim tonem, a ja wiedziałem, że moje policzki były jaskrawo czerwone.
„Dobrze!” powiedziałem biegnąc do szatni, a tam byli mężczyźni w idealnej formie, przygotowujący się... Wszyscy byli wyżsi ode mnie, a ich penisy zwisały i kołysały się jak liny na dzwonach kościelnych...
...Można było łatwo rozpoznać, kto był człowiekiem. My, nieliczni, wyróżnialiśmy się...
„Nowicjuszu, nie dostałeś swojego munduru.” powiedział nadprzyrodzony o złotych włosach. Jego skóra o odcieniu cappuccino doskonale komponowała się z ręką z obrączką ślubną, trzymającą złożone granatowe ubrania, „Szef przysłał mnie, żeby ci to przekazać. Nie zgub tego.”
„Dzięki.” powiedziałem patrząc na mundur... to stawało się prawdziwe. Wiem, że to nie jest normalne stanowisko oficera, ale to miejsce było wszystkim, tylko nie normalnym.
„Jestem Bostyn, ten pechowy.” Uśmiechnął się szeroko.
„Dzięki, Bostyn!” powiedziałem machając ręką i rozbierając się do naga. Nikogo to nie obchodziło. W końcu jestem tylko „growerem”...
Jest pewne uczucie, które się pojawia, gdy widzi się nie jednego czy dwóch... ale prawie wszystkich w swojej grupie rówieśniczej silniejszych, piękniejszych i większych od siebie. Wydawało się, że każda „normalna” cecha moja była przesadnie wyolbrzymiona u nich...
Miał spiczaste uszy jak elf, więc założyłbym się, że był elfem. Powinienem ślinić się na widok tego 100% amerykańskiego mięsa, ale jedynym mężczyzną, o którym nie mogłem przestać myśleć, był Jerold.... Ledwo go znałem, a to zauroczenie już mnie ogarniało... Muszę to zakończyć i po prostu zaprosić go na randkę.
A kiedy mnie odrzuci, będę mogł się posmucić i ruszyć dalej.
Nie wiem dlaczego, ale prawie było mi smutno, że ten nieznajomy odrzuci moje wyimaginowane zaproszenie, ale wracając, widząc go tak szczęśliwego z innym współpracownikiem, byłem trochę zazdrosny.
Stał tam trzymając duży kubek kawy, rozmawiając z Rorym, wilkołakiem. Zauważyłem, że kiedy Jerold się uśmiechał, miał dołeczki... Ale kiedy odwrócił się do mnie, jego twarz znów stała się neutralna.
„Zastanawiałem się, czy musiałem po ciebie przyjść.” powiedział Jerold kręcąc głową. „Czy mój samochód jest już gotowy, Rory?”
Jego kolor oczu zmienił się z brązowego na zielony, a potem stał tam z zamglonymi oczami przez chwilę.
„Eddy powiedział, że Numer 3 jest gotowy.” powiedział Rory, rzucając mu klucze. „Wypiszę cię. Och, przepraszam nowicjuszu. Eddy też jest wilkołakiem.”
„Fajnie.” powiedziałem myśląc o tym, jak powszechne były te nadprzyrodzone zjawiska, które obserwowałem.
Nie widziałem, żeby jego usta się poruszały, ani żeby inny głos się odezwał, ale Jerold po prostu zaakceptował jego słowa... Wilkołaki muszą umieć komunikować się w ciszy czy coś.
„Cholera... Dzięki.” westchnął Jerold. „Mam nadzieję, że nie masz problemów z kręgosłupem. Stary Numer 3 to trzeci samochód, jaki stacja kiedykolwiek kupiła... i ostatni oryginalny w służbie, poza nowym silnikiem.” Jego uśmiech ukazał jego białe zęby... bez kłów. Przynajmniej żadnych, które bym zauważył.
„Nie mam nic przeciwko.” powiedziałem, idąc za nim na zewnątrz.
Na zewnątrz było około 10 samochodów, ale inne były naprawiane. To były proste rzeczy jak wymiana opon i tak dalej, ale Numer 3 był Fordem Model T, podczas gdy inne były dużo nowszymi Westly 4/50... Te samochody będą tak szybkie, ponieważ są pierwszymi z silnikiem V8, na który mogą sobie pozwolić masy...
„Śmierdzę.” powiedział wsiadając i opuszczając szybę.
„...Pachniesz trochę bardziej jak perfumy niż wczoraj... Ale pachniesz dobrze, szefie.” powiedziałem trzymając swoją szybę zamkniętą. Naprawdę pachniał jak perfumy... te drogie...
To było bogate i piżmowe... Miało głębię, która była ziemista. Jako osoba nosząca perfumy, jeśli pojawi się okazja, kupię cokolwiek, czego on używa... Ale teraz nie jest odpowiedni moment, by zapytać.
„... Będziesz dobrym oficerem.” – powiedział, wyjeżdżając z podjazdu na ulice sennego miasteczka.
Byłem zszokowany... Czy to był komplement?
„Dziękuję, panie.” – powiedziałem z niedowierzaniem, a on mruknął. Brzmiało to prawie jak „no”, i machnął ręką.
„Nie musisz być uprzejmy. Muszę przyznać, że widok, jak rano prawie cię zjedli, sprawił, że wskoczyłem w pierwsze lepsze spodnie, jakie znalazłem... więc pachnę stresem. Jako Byk, alfa byk, WIEM, że śmierdzę.” – powiedział, trzymając okno opuszczone.
„Ale nie czuję niczego innego poza tym, czym się spryskujesz, żeby tak dobrze pachnieć. Jakiej marki używasz?” – zapytałem, nie spodziewając się prawdziwej odpowiedzi.
„Uh... to moje naturalne piżmo.” – przyznał. „Choć zazwyczaj, żeby pachnieć 'dobrze' dla innych, trzeba wziąć gorący prysznic.”
„Chyba jestem jednym z nielicznych, którzy czują tylko dobre części.”
Zobaczyłem najmniejszy uśmiech na jego ustach. „Ty też dobrze pachniesz.”
„Dziękuję.” – powiedziałem nieśmiało. Chciałem flirtować lub zaprosić go na randkę... ale nie sądziłem, że to odpowiedni moment... Jeszcze nie... prawdopodobnie nigdy.
Już mnie odrzucił, i musiałem ukrywać, że nadal mnie to martwi.
„Tam jest jedno z popularnych miejsc do picia. Żadni ludzie nie mają wstępu na tyły bez odznaki lub swojego partnera.” – powiedział, zatrzymując się.
Wyglądało jak zwykłe miejsce... na zewnątrz, szyld głosił „Grupa Terapeutyczna Dr. Arnolda”, ale to, co było dziwne, to że nie spodziewałem się, że ludzie tutaj mają tak poważne gabinety lekarskie obok innych, bardziej luźnych biznesów... To sprawiało, że się wyróżniało, ale nie wyróżniało. Dziwny symbol wag był obok drzwi, namalowany na jednym z szyldów... Chociaż nie było to coś typowego, dobrze się wpasowywało... Po prostu normalny sklep z oknami...
Mogłem nawet zobaczyć wnętrze, gdy się zbliżaliśmy. Było tam krzesło terapeutyczne i facet na jednej z tych kanap, rozmawiający z psychiatrą... Ale miałem jeszcze jedno pytanie. Dręczyło mnie bardziej niż wiedza o tajnych budynkach.
„Partner?” – zapytałem... Dlaczego to słowo brzmiało właściwie, gdy rozmawiałem z nim?
„Ach tak. Księżycowa Bogini, córka Pana Światła, stworzyła te więzi... Właściwie nauczył ją, jak tworzyć więzi, mój stwórca, Humblon, Pan Miłosierdzia.”
„O, słyszałem o tej historii. W mitologii, Lulliba miała poślubić brata Światła po tym, jak ją stworzył, ale uciekła z Diabłem, wyszła za mąż i miała dziecko.” – wypaliłem.
Mówiło się też, że Pan Miłosierdzia jest socjopatą... więc... mogłem to zrozumieć...
„Ale ona nie jest Nocną Ladacznicą. Zajmuje się Miłością. Konkretnie, tworzy więzi miłosne... To tylko jej stworzenia otrzymują takie błogosławieństwo. Jesteś sparowany z kimś innym, i tylko z tą osobą... dzielicie się wiecznością. Myślę, że powiedzenie brzmi coś w stylu całe serce i pół duszy. Nie ma słowa ani działania, które mogłoby to złamać, chyba że przez parę, która jest sparowana, i tylko przez nią. Poza tym mówi się, że więź jest tak silna, że ci, którzy mogą widzieć duchy, widzą czerwoną nić przyczepioną do ich serc.” – powiedział, wchodząc.
„Chcesz takiej więzi?” – zapytałem, idąc za nim. Trzymał dla mnie drzwi, a one zamknęły się za nami.
„Nie. Spieprzyłbym to.” – powiedział po prostu Jerold.
Muzyka przestała grać, gdy nas zobaczyli, ale potem kontynuowała. W tym ciemnym i zadymionym miejscu znajdowały się postacie z różnych środowisk... ale głównie opryszki. Widziałem wielu z nich z szpiczastymi uszami lub obnażonymi kłami... Byłem co najmniej niemile widziany.
„Wasza Wysokość, co za niespodzianka! Przyszedłeś na więcej smażonych palców?” – Zrobił podwójne spojrzenie na mnie. „Czym mogę ci służyć... Synu Hanza?”
„... Nie palcami.” – powiedziałem, a wielu uznało to za zabawne. Nie byłem głupi... To brzmiało jak ludzkie palce!
„A może coś dla porucznika Metziego?” – zapytał barman śpiewnym tonem. Miał rogi kozy... i kozie nogi. Wyglądał na Greka i ukłonił się Jeroldowi. Ten facet był pół kozłem... więc chyba mój partner był jego królem?
„Nic, Drugi Fotel Velvet. Jakie wieści masz?” – zapytał Jerold. „To mój partner, Noah. To dobry człowiek.”
... Zastanawiałem się, co oznaczał 'Drugi Fotel'? Nie zapytałem. Pewnie powie mi później. Doceniłem też, że mnie wstawił... Byłem jedynym człowiekiem tutaj, to było pewne, biorąc pod uwagę, jak absurdalnie wielcy byli wszyscy mężczyźni.
