Rozdział 7

Noah

„A, tak, to na pewno dzieciak Metzkerów... Kurwa, wyglądasz na dwie dekady. Jak tam twój stary?” zapytał, polerując szklankę... Prohibicja skończyła się jakieś dwie dekady temu... Ale picie rano wciąż było uważane za coś złego. Ale szczerze mówiąc, z tyloma w mundurach, pewnie byli po nocnej zmianie.

„Dostał nieźle w kość, ale trzyma się mocno” odpowiedziałem szczerze.

„Kiedy ich dostałem, obaj byli nieźle postrzeleni... Uratował szefa. Hej, to dzieciak Hanza!” nalał mi kieliszek. „Na koszt firmy. Niech nikt nie mówi, że nic ci nie dałem.” Zaśmiał się.

Była dopiero 7:30... ale pochodzę z imigranckiej rodziny... Coś takiego miało charakter ceremonialny, a jeśli bym tego nie wypił, nigdy więcej nie mógłbym tu wejść. Pewnie byłoby to uznane za brak szacunku lub obrazę.

Wypiłem to jednym haustem, natychmiast żałując natychmiastowego ognia, który zakończył się w moim pustym żołądku.

„To była woda!” bełkotałem, choć bar wybuchł śmiechem... Więc miałem rację.

„Dobra, śmiertelniku!” krzyknął ktoś, unosząc piwo.

Jerold podtrzymał mnie, trzymając mnie za plecy...

Zataczałem się po jednym kieliszku...

„Święta cholera.” powiedziałem, odkładając kieliszek z pewną siłą. Wypiłem wszystko na raz... i czułem się, jakbym miał zaraz paść. „Co to było?

„Czysty Oddech Smoka. Proszę bardzo.” Uśmiechnął się, ale ukłonił się Jeroldowi, który był wkurzony.

„Velvet, ty dupku!” krzyknął Jerold. „On jest CZŁOWIEKIEM.”

„Będzie dobrze!” narzekał Velvet.

„Hej, wpisz to na mój rachunek!” powiedział oficer z kurtką zawiązaną w pasie.

„Nie zdawałem sobie sprawy, że mój tata był aż takim bohaterem...” przyznałem. Jerold poszedł porozmawiać z innym oficerem, zostawiając mnie, bym mógł porozmawiać z barmanem.

„O, tak. Hanz był najodważniejszym skurczybykiem tam. Nie wiedział o tym, ale zabił 573 wampiry, bez pomocy... w ciągu zaledwie 4 lat. Nie ma wampira, który nie znałby Mordercy Metzkerów.” Zaśmiał się. „Twój tata naprawdę sprawiał, że krzyczeli z przerażenia.”

„Tak, tak go nazywali!” zaśmiał się ten, który wpisał mnie na rachunek. „Metzker likwidował całe jednostki krwiopijców po tym też... Tak się dzieje, gdy krew łowcy jest skierowana na właściwe nadprzyrodzone.”

„Hanz? Łowca?!” krzyknął ktoś ziejący ogniem. „Nie mów tak o moim kumplu, ty pieprzony dwubitowy jaszczurze!”

„Kto jest jaszczurem, nisko urodzony bękarcie z burdelu?!” warknął inny.

„Przekraczasz granicę.” On też zionął ogniem, więc obaj musieli być smokami... Może... Byłem zdezorientowany tym obelgiem, zaskoczony natychmiastowym zamieszaniem w obronie taty.

„Przekraczasz granicę. Jestem panem tych ziem!” krzyknął.

Jestem krwią Łowcy?

Nisko urodzony wybił światło szlachcicowi... Ludzie unieśli swoje szklanki, a Jerold nie zrobił nic, by kogoś aresztować.

Inni mężczyźni o szalonych kolorach włosów unieśli swoje szklanki... „Za nowego Smoczego Pana” niektórzy powiedzieli, zanim wypili swoje kieliszki.

...To nie brzmiało dobrze... nie po tym, jak wszyscy byli gotowi o to walczyć.

„Czy Kościół nie próbował go zwerbować, ale jego nogi były do niczego?” zapytał inny nadprzyrodzony, ten z jaskrawoczerwonymi włosami.

Velvet tupnął kopytem. „Zamknij się, żebym mógł to opowiedzieć! Zawsze przerywasz, Jerry! W każdym razie... Podpalił całe legowisko, podczas gdy my wciąż losowaliśmy, kto ma wyważyć drzwi.” Velvet promieniał. „O kurwa, zapomniałem, jak przejrzał iluzje tej sukuby.”

„Tak, tak uratował twoje napalone życie.” Jerold przewrócił oczami, czego nie spodziewałem się po Królu Minotaurów...

„Twój ojciec wydawał się być niezwykłym człowiekiem.” powiedział Jerold. „Znam go tylko dzięki temu łajzie.” Wskazał kciukiem na Velvet, który nieśmiało się zaśmiał.

„Jestem mu winien dług życia, który byłbym gotów spłacić przez ciebie, jeśli mi pozwolisz.” Zaczerwienił się, a Jerold też, zanim warknął na Velvet.

Nie miałem pojęcia, o co im chodziło, ale uznałem, że lepiej nie odpowiadać Fae. Byłem zielony, ale nie byłem głupi. Fae to podstępna banda... Nie wiadomo czym naprawdę była jego oferta!

„Przestań próbować zapłodnić mojego partnera!”

„Z całym szacunkiem, panie, nie próbuję!” krzyknął zawstydzony. „Przepraszam. Nie... nie teraz.” Velvet przyznał. „Jest gorący! Chcesz być moją czwartą żoną, Noah, prawda?”

„Ech.” – powiedziałem, niepewny, co o tym myśleć... Byłem pijany i chwiejny, a teraz jakiś fae próbował mnie poślubić!

„Zapłacę 13 milionów, mój panie.” – zaoferował. „Nie, za takiego przystojniaka to za mało... 18. Ani grosza więcej.”

„Jestem WART TYLE?!” – wrzasnąłem. Były śmiechy. Nigdy nie słyszałem o takiej kasie, a on wyciągnął książeczkę czekową...

ON MÓWIŁ SERIO!

„On nie jest dostępny.” – warknął Jerold... to było poważne, a Velvet skłonił głowę.

„Przepraszam. Poniosło mnie. Wiesz, jak to jest, szefie.” – zaśmiał się.

Jerold prychnął i zdjął kapelusz.

Miał rogi byka... i nie wyglądał, jakby żartował.

„Żartuję, bez urazy.” – Velvet zaśmiał się z własnego żartu, bo jest częścią koziego potwora... „Człowiek, o którego pytasz, był tu wczoraj około 15. Oszust Rogue... kobieta Wendigo...” – powiedział to szeptem, a wszyscy zaczęli się rozchodzić.

„Co, kurwa?” – Jerold wstał. „Dlaczego nie zadzwoniłeś?! Te rzeczy ledwo są świadome!”

„Zamówiła tylko kieliszek smoczego oddechu i poszła dalej; była tu tylko chwilę. Jedyny powód, dla którego ją pamiętam... to że nigdy nie zapominasz tego zapachu.”

„Dobra. Zacznę od Wampirzego Legowiska. Nieumarli trzymają się razem.” – powiedział Jerold. „Chodź, Noah, zanim cię wywiozą.” – powiedział z najmniejszym uśmiechem.

Podążyłem za nim, machając na pożegnanie Velvetowi. „Pa, mały przystojniaku!”

„Um, cześć?” – odmachnąłem. On też był przystojny... ale nie mój typ... Mój typ szedł za mną jak ochronny, wściekły cień.

„Jesteś moim partnerem, Noah.” – warknął Jerold w samochodzie. „Nie mogę uwierzyć w Velveta, tego małego gnoja!”

„Co się stało z 'nie randkujemy z współpracownikami’?” – zapytałem złośliwie.

Rzucił mi lekki boczny spojrzenie, gdy odpalał samochód.

„Pierdol się.” – prychnął.

„Co ci jest?!” – krzyknąłem, wybuchając na niego, nie chcąc tego. „Odsuwasz mnie od siebie od-”

„Nie chcę widzieć, jak giniesz!” – krzyknął. „Jesteś słodki, za słodki, żeby być z takim starym piernikiem jak ja, ale na Boga, będę cię chronił, czy ci się to podoba, czy nie!”

„Ostatnim razem, gdy sprawdzałem, ochrona przed romansami nie była w opisie mojej pracy.” – syknąłem.

-----Jerold-----

Noah miał rację... ale sam nie rozumiałem, dlaczego nie chciałem, żeby poślubił mojego Drugiego Stołka.

Każdy król ma radę. W przeciwieństwie do innych, którzy zazwyczaj mają miejsca w dwucyfrowych ilościach, ja miałem tylko 6. Velvet, Płonący, służył mi od moich '50'.

Znałem go od dawna... Pięćdziesiąt lat po tym, jak zyskałem umysł, łamiąc część klątwy, z którą się urodziłem... Jak rzadko zdarza się, że żyjemy tak długo. On jest prawdopodobnie drugim najstarszym półbestią w historii, nie tylko najdłużej żyjącym... a jednak zachowuje się jak dziecko!

...i ja też.

Nie mogę mu zabronić małżeństwa.

...Jednak myśl o nim w ramionach innego romantycznie sprawiała, że trudno było mi utrzymać rogi pod kapeluszem... Muszę być ostrożny. W samochodzie ludzie to zauważą.

Velvet traktowałby go dobrze; kocha swoje śmiertelne. Odmawia poślubienia innego nadprzyrodzonego, wybierając harem, który kocha i troszczy się o niego, dopóki wszyscy nie zestarzeją się, a on opłakuje ich tyle, ile trwało małżeństwo, zanim znajdzie kolejnych. Zazwyczaj zatrzymuje się na 2 lub 3, ale rozumiem, dlaczego dodałby Noaha późno...

Noah jest przystojny. Powiedziałbym, że jego posag wynosiłby co najmniej 50, nie 18. Jest dziewicą, czuję to... z dobrej rodziny... ma drugi wzrok, a jego osobowość jest przyjemna...

To sprawiło, że poczułem się winny... To dlatego byłem cichy. Ktoś na tyle słodki, żeby być naprawdę miłym, został odtrącony...

Czemu jestem taki?

Lepiej, żebym się nie zakochał w tym człowieku. Prawdopodobnie tak. Za bardzo lubiłem jego zapach...

Pachnie jagodami, moim ulubionym owocem ze względu na jego łagodną słodycz...

To, że jest śmiertelny, nie stanowiło problemu... Wiem, jak być delikatnym z słabszymi małżonkami... problem polegał na tym, że chciałem go jako małżonka... TO był problem...

Powiedziałem, że nigdy nawet nie pomyślę o randkowaniu, ale kiedy patrzyłem na jego troskę o mnie, chciałem zmienić zdanie.

„Wszystko w porządku?” – zapytał Noah... Nie powinien być tym, który to pyta.

Nie ma miejsca na martwienie się o mnie... Wszystko, co zrobiłem, to byłem brutalny i niegrzeczny... Odsuwałem go, a on na to nie zasłużył...

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział