Rozdział 3
Teraz jestem Ari Clark, kuzynką rodziny ze strony ciotki Cory.
Ale sprawy zaczynają się robić naprawdę poważne, gdy Rafe i Jesse zarzucają plecaki na ramiona i zaczynamy iść w kierunku Akademii Alpha, surowego zamku zbudowanego na szczycie klifów, które wznoszą się przed nami. Przełykam ślinę, patrząc na zamek, a przez moje ciało przechodzi lekki dreszcz. "Jest tu zimno," mruczę, mimo że jest dopiero koniec lata.
"Rozgrzejesz się," zapewnia mnie Jesse z mrugnięciem oka. "Poza tym, widzisz tę górkę?" mówi, a ja patrzę tam, gdzie wskazuje. "Podobno są tam gorące źródła. Jeśli zmarzniesz, po prostu cię tam zanurzymy."
Próbuję szturchnąć Jessego w brzuch za tę sugestię, ale zręcznie mnie unika, śmiejąc się.
Niepokój ściska mi żołądek, gdy idziemy dalej. Czy naprawdę dam radę?
"Przestań się tym stresować," mruczy Jesse, pochylając się blisko i zderzając się ze mną ramieniem, przez co trochę się chwieję. Krzywię się, żałując, że nie jestem wyższa. "Próbujesz rozwiązywać problemy, których jeszcze nie napotkałaś. Po prostu wyluzuj."
"Typowe rady Jessego," mruczy Rafe, rzucając mu małe spojrzenie, gdy zaczynamy wspinać się na wzgórze, "co teraz nie ma sensu, bo mamy bardzo realne problemy do rozwiązania. Jak fakt, że Ari Clark nie ma żadnego dowodu tożsamości? I ma też - wiesz, dziewczęce części? I jest malutka, i zaraz dostanie lanie od grupy gigantycznych wilków?"
"Hej!" protestuję, popychając Rafe'a, co... no cóż, bardziej potwierdza jego punkt widzenia niż mój, bo on się w ogóle nie porusza. "Mogę stawić czoła wam obojgu w walce! Nie wątpcie we mnie teraz!"
"Czy ty serio, Ariel?" pyta, zatrzymując się, jego ramiona opadają. "Serio przemyśl to - wszystko, co sugerujesz tutaj. Czy po prostu próbujesz uciec od swojego dupka narzeczonego? Czy naprawdę chcesz trenować w Akademii Alpha?"
Moja twarz trochę opada, gdy zdaje sobie sprawę, że jego pytanie jest dobre - że do tej pory działałam głównie na adrenalinie.
Zastanawiam się przez chwilę, odchylając głowę i patrząc na zamek na klifie. I gdy o tym myślę... moje myśli wracają do wszystkich rzeczy, które chciałam robić, ale zniechęcano mnie, bo jestem księżniczką i dziewczyną - lekcje hokeja, treningi z bronią, długie rozmowy z tatą i wujkiem Rogerem o strategii wojennej. To wszystko były chłopięce rzeczy, ale oznaczało to tysiące wspomnień zamkniętych drzwi przed moją twarzą, ciągłe przypomnienie, że musiałam nauczyć się zupełnie innego zestawu umiejętności.
Bo jestem dziewczyną.
Bo jestem... księżniczką.
Ale teraz nie mogę być księżniczką. Muszę się ukryć, przynajmniej dopóki wszystko się nie uspokoi i Edward oraz jego rodzina opuszczą nasz kraj z podpisanym traktatem. To wszystko zajmie trochę czasu.
I nagle, bez ciężaru tytułu Księżniczki po raz pierwszy od ósmego roku życia... uświadamiam sobie, jak całkowicie wolna się czuję. Mogę robić... cokolwiek chcę.
I wiem, instynktownie, głęboko w sercu, dokładnie czego chcę. Moja wilczyca podnosi swój różowo-złoty pysk ku niebu, dając mi mały wycie odwagi.
Powiedz im, zachęca mnie.
Więc zwracam wzrok z powrotem na mojego brata i kuzyna. „Chcę to zrobić,” mówię cicho, ale zdecydowanie. „Gdyby to kiedykolwiek było dla mnie opcją, właśnie to bym dla siebie wybrała. A teraz, kiedy jest?” Kiwnęłam głową stanowczo. „Chcę tego, Rafe. Chcę tu być.”
Rozejrzałam się po pokoju, kończąc podwijanie nadgarstków i kostek mojego munduru, a moje włosy były dyskretnie schowane pod czapką. I nie mogłam się powstrzymać od gapienia się z otwartymi ustami na wszystkich chłopaków kręcących się po koszarach.
To znaczy, nie chodzi o to, że nigdy wcześniej nie byłam wśród chłopaków – ale widok chłopaka po chłopaku wchodzących przez drzwi? To znaczy... to całkiem świetne.
To znaczy, trochę flirtowałam – a Edward, pocałował mnie kilka razy przed ślubem, głównie niewinne rzeczy dla prasy, ale ogólnie...
Cóż, jestem Księżniczką.
To trochę ma sens, że żyłam dość chronionym życiem, prawda? Każdy chłopak, który chciał się ze mną umówić, musiał przejść przez mojego gigantycznego, nadopiekuńczego tatę, Króla, i niewielu było chętnych, żeby to zrobić.
Teraz rumienię się, patrząc na wszystkich tych chłopaków przede mną. Bo wszyscy są tak wysportowani, jakby trenowali tygodniami przed zgłoszeniem się jako kandydaci do Akademii Alfa, aby mogli od razu zacząć.
I muszę przyznać... to trochę jak bufet.
Kilku chłopaków szczególnie przykuwa moją uwagę. Jest wysoki blondyn, który rozgościł się na łóżku prawie po przekątnej od nas, z szczęką tak precyzyjnie wymodelowaną, że wygląda jakby była cięta diamentem. A Luca Grant w centrum pokoju – boże, on naprawdę rozdaje autografy. Ale jest równie przystojny jak w telewizji – może nawet bardziej.
A potem jest taki nieśmiały, szczupły chłopak z ciemnymi włosami, które opadają mu na oczy, wygląda ponuro i obserwuje wszystkich. To znaczy, nigdy wcześniej nie myślałam, że to mój typ, ale teraz? Muszę przyznać, że moje oczy przyciągają go.
Rafe rzuca swoje rzeczy na łóżko obok Jessego, a potem uderza mnie w ramię, wskazując na łóżko nad swoim. „Do góry,” rozkazuje, przerywając moje rozmyślania.
„Co?” pytam, zdezorientowana.
„Jesteś tutaj,” mówi, klepiąc górne łóżko i dając mi wielki, fałszywy uśmiech, który daje mi znać, że to nie jest prośba. „Gdzie mogę cię obserwować. Cały czas. I uderzyć cię, gdy będziesz zbyt otwarcie gapić się na wszystkich chłopaków, którzy teraz są twoimi towarzyszami, a nie obiektami do podziwiania.”

















































































































































































































































































































































































































































































































