Rozdział 111

Zmierzch wisiał jak oddech między dwoma światami—ani dzień, ani noc, zawieszony na krawędzi przemiany.

W wielkiej sali Noctis Dominia wszystko lśniło cichym blaskiem.

Podłoga z obsydianu była wypolerowana tak, że odbijała wysokie sufity jak czarne szkło. Runy wyryte na każdym filarze pulsowały del...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie