Rozdział 128

Kilka dni później

Poranne powietrze było zimne, spowite miękką mgłą, która wiła się wokół wież Noctis Dominia. Świt ledwo dotknął nieba, gdy na odległym horyzoncie pojawiła się pierwsza sylwetka - samotny jeździec na koniu, płaszcz ciężki od trudu podróży.

Nie było sztandarów. Żadnej wielkiej pr...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie