119. POGRZEB JERMEYA DUFORTA

Layla obudziła się zdezorientowana.

Promienie słońca wpadały przez okno penthouse'u, a tam stał Zaley. Bez koszulki, w samych spodniach od dresu, z założonymi rękami na piersi, patrzył na nią. Nie wyglądał jak ktoś, kto właśnie się obudził.

„Lilly?” wymamrotała, mrugając.

„Zawiozłem ją do przedszkol...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie