Rozdział 4

Alfred POV

Znowu nadszedł ten czas w roku, kiedy każda wataha organizowała bale i wydarzenia, które wymagały od ciebie spotkań z samotnymi kobietami. Tego wieczoru mieliśmy udać się na Bagniska. To była wataha, której obiecałem poślubić jedną z ich córek. Wybrana partnerka jest równie dobra jak ta przeznaczona. Może złamie klątwę, a może nie. Moja rodzina była przeklęta od pokoleń. Moja matka i ojciec odnaleźli się nawzajem i złamali klątwę dla mojego ojca. Ale wszyscy jego męscy potomkowie byli przeklęci. Jeśli nie zobaczymy naszych przeznaczonych partnerek do trzydziestych urodzin, na zawsze pozostaniemy w formie wilka.

Moi bracia nie znaleźli swoich partnerek i na zawsze pozostali wilkami. Są starsi ode mnie. Ale wybrali pozostanie bez partnerek i stali się wilkami. Nie chcieli przekazać klątwy swoim dzieciom. Nie winię ich. Musiałem znaleźć swoją przeznaczoną partnerkę, zanim klątwa stanie się trwała. Jeśli udałoby mi się ją znaleźć po złamaniu klątwy, mógłbym zobaczyć wiedźmę, która przeklęła moją rodzinę i poprosić ją o odwrócenie klątwy. Słyszałem o córkach Alfy z Bagnisk. One również były przeklęte, dopóki nie znalazły swoich przeznaczonych partnerów.

Wiedziałem, że każda z nich miała swoją klątwę do złamania, ale to mnie nie obchodziło. Szukałem swojej przeznaczonej partnerki. Jeśli jedna z jego córek była moją przeznaczoną partnerką, zabrałbym ją ze sobą do domu. Wiedziałem, że chciał, żebym poślubił Reginę, najstarszą z czterech córek. Ale nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, jeśli nie była moją przeznaczoną partnerką. Ale spełnię jego prośbę. Wezmę udział w jego balu i przynajmniej z nią zatańczę.

Kiedy dotarliśmy, Alfa klanu wracał z lasu. Czułem na nim zapach krwi. Może właśnie polował. Ale w powietrzu unosił się delikatny zapach wanilii i brzoskwiń. Pachniało jak deser. Wiedziałem, że większość serwowanych tam rzeczy to ciasta, słodkie pieczywo i ciasteczka. Poza tym było tam tyle wina, ile można było wypić. Jedyną rzeczą, na którą czekałem, było wino. Z odrobiną szczęścia mogłem się upić i zemdleć.

Ale zapach wanilii i brzoskwiń sprawiał, że mój wilk wariował. Skakał mi po głowie. Ignorowałem go, bo to był tylko fantazyjny deser. Każdy wyciągał stare rodzinne przepisy na takie okazje. Na balach, które organizowałem w swojej watasze, zamawialiśmy catering. Dawało to mojemu kucharzowi wolną noc. Moi bracia, którzy byli wilkami, mieli dom dla siebie poza granicami watahy. To tam głównie przebywali. Chyba że potrzebowaliśmy ich na wojnę, nadal mogłem się z nimi połączyć, ale nigdy nie zmienili się z powrotem w ludzką formę. Było mi ich żal. Wybrali takie życie. Rozumiałem dlaczego. Ale nie chciałem tego dla siebie.

Byłem gotów złamać swoją klątwę i spróbować znaleźć wiedźmę, która nas przeklęła. Kiedy ją znajdę, zamierzam poprosić ją o odwrócenie klątwy.

"Szefie, musimy się zbierać. Muzyka już gra."

"Wiem, Chris."

Chris to mój beta i najlepszy przyjaciel. Dorastaliśmy razem, chodziliśmy razem do akademii i ukończyliśmy ją jako pierwsi w klasie. Straciliśmy kontakt na jakiś czas, kiedy poszedłem do szkoły Alfy, ale nadal byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, kiedy wróciłem. Jest moim beta.

"Jesteś gotowy?"

"Tak gotowy, jak tylko mogę być."

Dziś wieczorem pojechaliśmy swoimi samochodami. Zdecydowałem się prowadzić sam. Moje myśli ciągle wracały do Reginy, mojej prawdziwej partnerki. Gdyby Regina była moją prawdziwą partnerką, byłbym szczęśliwy. Weszliśmy do sali balowej. Zapach wanilii i brzoskwiń stawał się coraz silniejszy, gdy wiatr się wzmagał. Zastanawiałem się, skąd pochodzi, ale nie miałem czasu na eksplorację. Regina złapała mnie za ramię. Jakiekolwiek perfumy miała na sobie, sprawiały, że czułem się źle. Trzymałem ją na odległość ramienia, gdy tańczyliśmy.

Jej zapach mnie mdlił. Nie była moją prawdziwą partnerką, za co byłem wdzięczny. Nie zniósłbym tego, gdyby była. Zauważyłem, że wielu mężczyzn w rogu otoczyło Alfę. Wiedziałem, co to oznacza, zanim jeszcze do nich podszedłem. To oznaczało, że są pod atakiem.

"Alfo, jak mogę pomóc?"

"Ilu masz ludzi ze sobą?"

"Mam około dwudziestu."

Przyprowadziłem ze sobą dwudziestu kawalerów. Byli również wojownikami. Wiedziałem, że będą w porządku, że nie zostaną ranni i że pomogą w tej sytuacji.

"Co się dzieje?"

"Łotry atakują."

To było wszystko, co musiałem wiedzieć. Chciałem zbadać, skąd pochodzi ten zapach. Był najsilniejszy przy oknie. Wyszliśmy z sali balowej i zmieniliśmy się w nasze wilki, biegnąc przez las. Zapach stawał się coraz silniejszy, gdy biegliśmy przez las, a potem, znikąd, zaatakował mnie wilk. Czułem, że to łotr. Ich sierść była matowa i zaniedbana. W tych lasach była wataha łotrów. Byli to wilki wyrzucone ze swoich watah.

Popełnili niewybaczalne zbrodnie i dano im wybór: zostać zabitym albo stać się łotrami. To było coś, czego nie pochwalałem. Nie lubiłem wyrzucać członków mojej watahy, ale musiałem. Nigdy tego nie żałowałem. Zająłem się łotrem, który mnie zaatakował, a potem byłem pięć stóp od drzewa, gdy uderzył mnie zapach wanilii, brzoskwiń i krwi.

"Partnerka."

Leon zaczął krzyczeć. Pobiegłem w stronę zapachu. Przy drzewie była przywiązana młoda dziewczyna. Jej plecy były rozdarte, a ona krwawiła obficie. Ostrożnie podeszliśmy do niej. Mogłem powiedzieć, że była bliska śmierci. Natychmiast zmieniłem się z powrotem w ludzką formę. Rozwiązałem jej ręce, które opadły po bokach, a ona upadła do tyłu. Złapałem ją, zanim upadła. Była tylko dzieckiem. Gdy ją dotknąłem, poczułem mrowienie w całym ciele.

Położyła głowę na mojej piersi, jakby prosiła mnie, żebym jej nie krzywdził. Nie było na to szans. Ktokolwiek to zrobił, zapłaci za to. Miałem przeczucie, że była jedną z córek Alfy. Ale dlaczego on miałby to zrobić? Jaką zbrodnię popełniła tak straszną, że zasłużyła na prawie śmiertelne pobicie? Gdyby nie miała krwi alfy, prawdopodobnie już by nie żyła. Pobiegłem prosto do szpitala.

Wbiegłem na izbę przyjęć i przywitała mnie pielęgniarka.

"O Boże, co się stało z Vanessą."

"Musiała tym razem rozgniewać alfę."

Miałem kilka pytań, które musiałem zadać tej pielęgniarce. Ale ona zabrała ją i zawołała lekarza. Poszedłem za nimi do sali operacyjnej. Lekarz próbował mnie wyprosić z sali, ale odmówiłem wyjścia. Zaczął pracować nad nią. Jej nadgarstek był złamany, a ona krwawiła na śmierć. Zatrzymał krwawienie.

"Alfo Alfredzie, podczas gdy oni ją czyszczą i przenoszą do sali, muszę z tobą porozmawiać."

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział