Rozdział 4
Cecilia znalazła się na schodach przed rezydencją, wpatrując się w lśniącą powierzchnię efektownego sportowego samochodu - jaskrawego czerwonego roadstera, który odbijał światło jak świeża farba. Nie mogła sobie wyobrazić prowadzenia czegoś takiego, chyba że chciałaby zostać obrabowana lub mieć przebite opony w środku nocy.
Drzwi pasażera z tyłu otworzyły się i wysiadło dwóch mężczyzn - jeden w garniturze, jego twarz była przystojna, a jednak delikatna, jakby wyrzeźbiona z porcelany. Mimo to, w jakiś sposób emanował aurą zastraszenia, która sprawiała, że Cecilia wahała się, czy do niego podejść.
Pomagał drugiemu mężczyźnie wysiąść z samochodu - ten był bardziej rozczochrany. Pijany, bełkoczący bałagan, który chwiał się na nogach i mamrotał niewyraźnie pod nosem.
„Na co się gapisz?” zapytał mężczyzna w garniturze, jego oczy były intensywnie niebieskie i bezlitośnie przyciągały wzrok Cecilii. Kiedy wydawało się, że jej nie rozpoznaje, zapytał: „Kim jesteś?”
Cecilia uniosła podbródek, jak zawsze, gdy była traktowana z góry. „Nowa gospodyni. Jak mogę pomóc?”
„Grayson jest pijany,” powiedział mężczyzna. „Zabierz go.”
Mężczyzna znany jako Grayson został pozostawiony, opierając się o drzwi samochodu, podczas gdy mężczyzna w garniturze zniknął w budynku, wyglądając na zirytowanego i niechętnego. Cecilia i inna gospodyni pospieszyły w dół schodów, aby zabrać pijanego mężczyznę do środka.
Było to trudne, biorąc pod uwagę jego wzrost. Górował nad nimi oboma, kładąc więcej ciężaru na ich ramionach, niż były w stanie unieść, ale mimo to udało im się wciągnąć go do salonu, gdzie opadł na sofę.
Po raz pierwszy Cecilia zobaczyła jego twarz wyraźnie. Widok jego zaparł jej dech w piersiach. Był silny i przystojny, ale z rodzajem czułości, która wzbudzała jej ciekawość. Był typem mężczyzny, który nosił sekrety i smutek za piękną twarzą i idealnym ciałem. Jego oczy były zamknięte, jego długie rzęsy poruszały się delikatnie, gdy mówił do siebie... mamrotał coś. Imię?
Im dłużej na niego patrzyła, tym bardziej Cecilia nie mogła się powstrzymać od myśli, że imię Grayson pasuje do niego idealnie.
Przyglądała się jego twarzy, gdy mężczyzna w garniturze wyszedł z drzwi windy w świeżym ubraniu - casualowej koszulce i parze dresów. Nawet nie spojrzał w jej stronę, gdy zapytał: „Znowu w rui?”
Cecilia zbladła, czując mdłości. Istniała bardzo duża szansa, że sekretarz powiedział wszystkim o jej sekrecie - że była zabawką, którą można było używać na ich zawołanie. Czuła, jak gniewne kolce kłują ją od środka. Nie sądziła, że jej nienawiść do Alfów mogła być większa, ale zaczynała się w niej rozrastać jak złe gazy.
Spokojnie, Cecilia odpowiedziała: „Nie, ale jeśli chcesz mnie użyć, proszę.”
Mężczyzna w końcu spojrzał Cecilii w oczy, jego wzrok był kamienny i beznamiętny, gdy patrzył na nią przez kilka cichych chwil. Potem odwrócił głowę i powiedział zimno: „Co sprawia, że myślisz, że tego chcemy? Idź po lekarstwo dla Graysona.”
Cecilia przygryzła wargę, by uciszyć każdą złośliwą odpowiedź, którą miała w zanadrzu. „Chwila,” powiedziała, brzmiąc na tyle zrezygnowana, na ile mogła. Wypuściła cały swój gniew w głębokim westchnieniu, gdy była już bezpieczna w kuchni, potem zebrała lekarstwa z szafek i szklankę zimnego mleka z ogromnej szklanej lodówki. Nie była dobrze wyszkolona w zaspokajaniu potrzeb innych, ale Cecilia zakładała, że najczęściej te rzeczy były dostarczane na luksusowej tacy, więc taką wzięła i wróciła do salonu, z wszystkimi przedmiotami zbalansowanymi elegancko na górze.
Grayson wciąż mruczał do siebie, z głową opartą o sofę.
„Panie, pana lekarstwo,” powiedziała Cecilia. Kiedy nie mogła być słyszana przez jego mamrotanie, podniosła głos i postawiła rzeczy na stoliku kawowym. „Panie, pana lekarstwo.”
Oczy Graysona otworzyły się szeroko i wstał, jego ciało było tak duże w porównaniu do Cecilii, że musiała patrzeć w górę, aby spotkać jego spojrzenie. Złapał ją za łokieć i przyciągnął do swojej twardej klatki piersiowej, jego usta spotkały się z jej ustami gwałtownie. Jego pocałunek był namiętny—głodny, który wywołał dreszcz na jej szyi, osłabienie w nogach. Na początku odepchnęła go, bezskutecznie pchając jego klatkę piersiową.
Wtedy Cecilia dotarła do zimnej świadomości. Wszyscy wiedzieli, kim teraz była. Omegą. Nie mogła już ukrywać się jako Beta, a Omegi nie miały luksusu odmawiania Alfie.
To było teraz jej zadanie. Być brudną, żałosną Omegą.
Lalką seksualną dla potężnych. Dla Alfy.
Przestała się z nim szarpać, jej palce delikatnie chwyciły jego koszulę, podczas gdy on całował ją brutalnie—jego ręce mocno obejmowały jej talię. Smakował jak alkohol, ale pachniał lekko sosną i wodą kolońską, jego pocałunek wyciągał wszelkie powietrze z jej płuc i przyspieszał bicie serca.
Nagle odsunął się. Jego oczy były lekko zamglone—mokre od upojenia i czegoś jeszcze. Cecilia rozpoznała blady wyraz jego twarzy za późno i odskoczyła, gdy Grayson zwymiotował. Poczuła, jak coś gorącego i mokrego ją ochlapało i stała sztywno, starając się nie patrzeć na bałagan, który splamił jej ubranie.
Za nią rozległ się dźwięk—oddech, a może śmiech. Mężczyzna w garniturze—który już nie był tak dobrze ubrany—opierał się o ścianę z ledwie dostrzegalnym wyrazem rozbawienia na twarzy. „Idź się przebrać,” powiedział do niej.
Sztywno, Cecilia opuściła pokój i pośpieszyła do swojej kwatery, rzucając brudne ubrania do łazienki i wskakując pod prysznic. Przypuszczała, że bycie zwymiotowanym było lepszą alternatywą niż bycie bezsilną lalką seksualną, ale gdy gorąca woda spływała po jej plecach, Cecilia nie mogła powstrzymać się od dotknięcia swoich ust. Wciąż czuła ten desperacki pocałunek na nich. Coś w sposobie, w jaki Grayson ją dotykał…wszystko wydawało się takie głodne.
Zastanawiała się, jakim człowiekiem był—dlaczego wrócił do domu tak pijany o tak wczesnej porze popołudnia. A mężczyzna w garniturze, który był tak nieznosząco arogancki—jaki był poza tą posągową twarzą i wyniosłą zewnętrzną powłoką?
Obaj byli oczywiście elitą społeczną, ale skąd pochodzili? Jaka była ich rodzina? Ich wykształcenie?
Może…tylko może byli tak ponad jej statusem społecznym, że nie spojrzeliby dwa razy w jej kierunku. Na razie mogła zbagatelizować sytuację jako głupi, pijacki błąd.
Wysuszyła włosy i przebrała się w zapasowe ubrania, a gdy wróciła do salonu, Grayson wciąż siedział na kanapie, z łokciami na kolanach i głową w dłoniach. Jego mleko było wypite, a lekarstwo zniknęło z tacy. Gdy usłyszał jej kroki, podniósł głowę, coś subtelnie bolesnego było w jego oczach.
Cecilia udawała uśmiech i zapytała, „Czy jest coś jeszcze, czego potrzebuje—”
„Przepraszam,” powiedział Grayson.
Nie spodziewała się tego. Uśmiech Cecilii zniknął i patrzyła z zaskoczeniem, jak Grayson opuszcza głowę, jego postawa była trochę bardziej trzeźwa niż wcześniej.
„Naprawdę,” powiedział. „Przepraszam.”
To było najbardziej szczere, co Cecilia słyszała od dni.





























































































































































































