Picie rano i pszczelarstwo

Dotarliśmy do willi wujka Roberta tuż po świcie — zakurzeni, głodni i żałujący każdego kilometra podróży. Góry za jego posiadłością wciąż były otulone mgłą, powietrze gęste od zapachu sosny i czegoś ostrego i słodkiego, czego nie potrafiłem dokładnie określić.

„Dlaczego jesteśmy tutaj o siódmej rano...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie