Rozdział 7

To było coś, co zawsze lubiła mruczeć pod nosem. Żyjemy w czasach, gdy żyliśmy w pokoju z wiedźmami, chociaż większość stada była całkowicie w porządku z wiedźmami i sposobem, w jaki się urodziłam, nadal była garstka, która się nie zmieniła i nie aprobowała, jak przyszłam na świat. Zwykle, gdybym im odparła z całych sił, ostatnio po prostu miałam tego dość.

"No dobrze, poczekam tutaj, aż ktoś się pojawi, żeby mnie obsłużyć." Skrzyżowałam ramiona.

Zapach różnych wypieków nagle sprawił, że zrobiło mi się niedobrze.

Może powinnam po prostu wyjść.

Spieła się i zobaczyłam, jak jej oczy rzucają się w stronę okna, jakby sprawdzała, czy ktoś, kto mógłby mnie wesprzeć, jest w pobliżu.

"Nie mam nic, co mogłabym ci dać." Powiedziała nagle, podnosząc tacę świeżo upieczonych croissantów, które przyniosła, i weszła do tylnej kuchni, trzaskając drzwiami za sobą.

"Nie rozumiem, dlaczego musimy ją tolerować." Jedna z wiedźm mruknęła za mną.

Nie zawracałam sobie głowy spojrzeniem w ich stronę. Westchnęłam, mój uśmiech zbladł, zanim się odwróciłam i pchnęłam drzwi piekarni. Pokusa, by znaleźć jakieś robaki, które mogłyby zainfekować piekarnię, kusiła mnie, ale nie miałam ani czasu, ani ochoty na to.

Notatka dla siebie - zrobić voodoo lalkę Babci June.

Wyszłam na świeże powietrze, mój żołądek skręcał się z nudności, gotowa wsiąść na rower.

"Nic dziwnego, że została odrzucona. Nikt by jej nie chciał. Jest psychopatką." Usłyszałam starą kobietę, która siedziała przy stole na zewnątrz ze swoim towarzyszem, mruczącą.

Przysięgam, gdyby nie to, jak dobre są wypieki Babci June, unikałabym tego miejsca, wszyscy tacy sami ludzie się tu zbierają.

Nie rób tego teraz.

Moja złość rosła i wiedziałam, że jestem na krawędzi utraty kontroli.

Nie rób tego.

Wsiadłam na rower, próbując ich ignorować.

"Tak, zdecydowanie dziwak." Mruknął stary mężczyzna.

Zamarłam, moja głowa gwałtownie zwróciła się w stronę pary, która mówiła.

"Chcesz to powtórzyć?" Warknęłam groźnie.

"Nic nie powiedziałem, szczeniaku, ruszaj się." Warknął, wstając.

"Nie kłam. Powtórz to."

"Powiedziałem, że nic nie powiedziałem."

"POWIEDZIAŁAM, POWTÓRZ TO!" Krzyknęłam, nie przejmując się, że dwóch przechodniów zatrzymało się i patrzyło na mnie.

"Azura, chodź-"

"Nie! Jeśli chcesz nazwać mnie dziwakiem, powiedz to mi prosto w twarz!" Krzyknęłam, przerywając komuś, kto próbował mnie powstrzymać.

Twarz starszego mężczyzny przybrała gniewny odcień czerwieni, gdy na mnie spoglądał.

"Tu nie ma żadnego szacunku! Powiedziałem, że nic nie powiedziałem!" Skłamał, podczas gdy wszyscy kręcili głowami z dezaprobatą.

Moja klatka piersiowa unosiła się gwałtownie, moje emocje były w totalnym chaosie, gdy rozglądałam się wokół.

Ci ludzie znali mnie od dziecka, a chociaż przez jakiś czas milczeli, ostatnio, od momentu mojej odrzucenia, znów zaczynali być głośni. June i jedna z innych jędz przyszły do drzwi, patrząc na mnie z pogardą, dezaprobatą i irytacją.

„Ona jest taka dramatyczna.” – mruknęła jedna z dziewczyn z akademii.

„Nie jestem dramatyczna.”

„Nie powinnaś kłamać, kochanie.” – starsza kobieta przy stole zganiła mnie delikatnie z fałszywym współczuciem w oczach, gdy wstała, biorąc ramię swojego partnera. „To źle wygląda na twoich rodziców.”

Tak, rozumiem, jestem dla nich porażką i rozczarowaniem.

„Nie kłamałam.” – odparłam obronnie; moje emocje wymykały się spod kontroli, gdy wpatrywałam się w mężczyznę, którego twarz wyrażała najmniejszy uśmieszek. „Wiesz dokładnie, co powiedział.”

„Nic nie powiedziałem. Przestań próbować wpakować mnie w kłopoty.” – prychnął, odchodząc.

„Hej!” – krzyknęłam, zsiadając z roweru.

Rzuciłam się w stronę starego dziada.

Miałam zamiar go złapać, gdy ktoś chwycił mnie za nadgarstek i zatrzymał.

Byłam gotowa zaatakować, gdy spojrzałam w oczy jednego z moich trzynastoletnich siostrzeńców, Renjiego.

„Chodź Azura, wracamy do domu.” – namawiał delikatnie.

„Nie chcę wracać do domu; mam rzeczy do załatwienia.” – warknęłam.

„Tata nie zostawi tego bez reakcji, nie martw się, nikt nie ujdzie z tego bezkarnie.” – powiedział wyraźnie, próbując uwolnić się z mojego uchwytu, ale zaniepokojenie w jego miękkich niebieskich oczach sprawiło, że zamknęłam oczy i skinęłam głową na zgodę.

„To nic wielkiego, ta banda zmarszczek nigdy się nie zmieni, nie mów Liamowi.” – powiedziałam cicho, nie chcąc sprawiać mu więcej kłopotów.

Już martwili się moim znakiem i odrzuceniem. Skinął niepewnie głową, a ja dałam mu mały uśmiech.

„Po prostu wyjadę na chwilę z miasta. Obiecuję.”

Renji, najsłodszy aniołek z pięcioraczków. Wiedziałam, że gdyby to był ktoś inny, nie posłuchałabym. Uwierzył mi i skinął głową.

‘Nie daj się im.’ – powiedział jeden z dwóch przechodniów przez link.

‘Nigdy się nie daję.’ Wsiadłam z powrotem na rower, a kobieta obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem i odwzajemniłam jej uśmiech, zanim rzuciłam śmiertelne spojrzenie starym, pomarszczonym wiedźmom, po czym znów wsiadłam na rower, czując się bardzo mdle. Odpalając silnik, nagle zamarłam. Przez ostatni tydzień czy coś takiego czułam się tak… Jako wilkołak powinnam już wyleczyć się z każdego przeziębienia… Moje serce zabiło mocniej, gdy szybko wyjechałam z terytorium stada.

Nagle ogarnęła mnie przerażająca myśl i strach przed możliwością tego.

Proszę, nie.

Trzydzieści minut później byłam w publicznej kabinie w aptece. Trzymałam patyczek w jednej ręce, mając zamknięte oczy, licząc sekundy, zanim wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego.

Mój żołądek opadł, gdy zobaczyłam dwie wyraźne linie, które plamiły test.

Byłam w ciąży.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział