3 Lekkomyślny uścisk
Siedzę na skraju łóżka, nerwowo pocierając kłykcie kciukiem. Moja noga podskakuje, pięta stuka o dywan pod spodem.
Serce jeszcze nie zdążyło nadążyć za spokojem tej chwili, jego szybkie uderzenia świadczą o strachu i niepewności, które przylegają do mnie jak druga skóra.
Wydaje się, jakby to było zaledwie sekundy temu, a jednak godziny temu, że zostałam wciągnięta z powrotem w życie, które myślałam, że rozstało się ze mną w dniu, w którym mój brat wyszedł z domu rodzinnego. Teraz, w ciszy miejsca, w którym myślałam, że zawsze będę bezpieczna, nie mogę się powstrzymać od uczucia, jakbym była łodzią unoszącą się na środku tsunami.
Nigdy nie myślałam, że złapię się na tym, że chciałabym nie być tak naćpana jak teraz. Problem nie polega na tym, że nie jestem trzeźwa. Problem polega na tym, że choć zazwyczaj pod wpływem jestem dużo lepsza w radzeniu sobie z stresującymi sytuacjami, to również doskonale potrafię odczuwać swoje lęki w niestety nasilonym stopniu, gdy jestem pod wpływem po fakcie.
Czy on tu jest, żeby mnie zabić..?
Dźwięk Marcela przesuwającego stołek kuchenny po podłodze sprawia, że widocznie się wzdrygam, a kiedy ustawia go zaledwie kilka stóp przede mną, czuję się, jakbym fizycznie zmalała o trzy stopy. Jego twarde spojrzenie obserwuje mnie uważnie, nieczytelny wyraz maluje się na jego twarzy, gdy zniża się na czarny stołek przede mną. Z nogami rozstawionymi na szerokość ramion, opiera się o oparcie, jego palce owinięte wokół srebrnego pistoletu, który leży płasko na jego kolanach.
„Spokojnie, laleczko,” mruczy lekko. Jego oczy na chwilę spadają na moje dłonie, obserwując, jak bezradnie walczę, żeby nie załamać się nerwowo. „Nie jestem tu, żeby cię skrzywdzić. Chcę tylko zadać ci kilka pytań.”
Gówno prawda.
Przełykam ślinę, marszcząc brwi i zwężając oczy na niego. „To czemu ten pistolet?” konfrontuję go, chcąc nie dać mu satysfakcji z całkowitego załamania się pod jego spojrzeniem.
Kąciki jego ust lekko się unoszą, a kiedy myślę, że zaraz odpowie złośliwym komentarzem, jak kiedyś, podnosi ręce w geście poddania się i wkłada pistolet z powrotem do kabury.
„Przepraszam. Siła nawyku,” śpiewa swoją kiepską wymówkę.
Kątem oka obserwuję parę mężczyzn, którzy mu towarzyszą, stojących w drzwiach. W czarnych spodniach, skórzanych kurtkach, bojowych butach i czarnych t-shirtach w serek, trzymają ręce splecione przed sobą, czekając na rozkaz swojego szefa.
Jego prawdziwe imię to Marcello Saldívar. Jednak wtedy tego nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że on, syn Guillermo Saldívara, dziedzic imperium mafii Saldívar, był człowiekiem, któremu ślepo się oddałam.
Noc słynnego morderstwa na stacji benzynowej, po wymianie imion, zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Będąc w sytuacji, w której nie mogłam odmówić, zaprowadziłam go tam, gdzie nigdy nie powinnam.
Byłam podatna - naiwna. Byłam 18-letnią dziewczyną bez przyjaciół, desperacko pragnącą towarzystwa - nawet jeśli to było towarzystwo, którego nigdy nie powinnam mieć.
„To tutaj,” wydusiłam nieśmiało, gdy stanęłam na wycieraczce przed zamkniętymi drzwiami mojego domu rodzinnego. Z kluczami w rękach, spojrzałam na niego, oferując mu mały uśmiech, gdy jego oczy zatrzymały się na moich ustach, zanim przeniosły się na moje spojrzenie.
Czułam się zawstydzona - zawstydzona, że nie tylko uratował mnie z sytuacji, która mogła skończyć się dla mnie bardzo źle i odprowadził do domu, ale że wszystko, co mogłam mu zaoferować, to tabliczka czekolady, za którą nie zapłaciłam i skromne ’dziękuję, które jeszcze nie powiedziałam z pokory.
Jestem taka żałosna.
Zaczęłam zastanawiać się nad wszystkimi sposobami, w jakie mogłabym wyrazić swoją wdzięczność, i jedyne, co przyszło mi do głowy, to: "Chciałbyś wejść do środka?"
Przez chwilę zobaczyłam wahanie na jego twardych rysach.
Chciał, przynajmniej tak sobie mówiłam.
"To w porządku," zapewnił mnie. Wskazał na drzwi, mówiąc: "Chciałem tylko upewnić się, że bezpiecznie dotarłaś do domu."
I tak jak powiedział, cierpliwie czekał, aż odblokowałam drzwi i otworzyłam je. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie czułam rozczarowania, że nie chciał zostać. Całkowicie miałam nadzieję, że to nie będzie ostatni raz, kiedy nasze drogi się skrzyżują.
Czy byłam głupia?
Weszłam w próg, odwracając się, by spojrzeć na niego, gdy wsunął ręce do kieszeni swoich granatowych jeansów. Pomimo mojej oczywistej niepewności, przełamałam swoją nieśmiałość, pytając: "Czy jeszcze kiedyś cię zobaczę?"
Stałam tam, z szeroko otwartymi drzwiami przed człowiekiem, którego nie znałam, błagając, żeby powiedział, że chciałby mnie jeszcze kiedyś zobaczyć.
Po krótkiej chwili ciszy, zbliżył się do mnie, zmniejszając dystans między nami. Kostka jego palca wskazującego delikatnie uniosła moją brodę, a poduszeczka jego kciuka musnęła cień pod moimi ustami.
Serce mi zadrżało w piersi, moje oczy przyciągnęły jego magnetyczne spojrzenie, gdy wyszeptał: "Jestem niebezpieczny, laleczko. Lepiej będzie, jeśli się od ciebie oddalę."
Powinnam była zostawić to w spokoju. Powinnam była posłuchać i zamknąć drzwi, ale tego nie zrobiłam.
Nie mogłam.
"Twój brat wydaje się, że zgubił część mojego majątku," nagle mówi Marcel, wyrywając mnie z wspomnień. "Czy przypadkiem nie wiesz nic na ten temat?"
Levi..?
Chciałabym powiedzieć, że czuję ulgę, wiedząc, że mój brat żyje. Jednak biorąc pod uwagę okoliczności, ulga jest daleko poza moim zasięgiem.
Zmarszczyłam brwi i szeroko otworzyłam oczy, moje usta rozchyliły się, zaskoczona. Jest oczywiste, że nie mam odpowiedzi na jego pytanie, a chociaż jestem pewna, że ma wiele pytań, jestem gotowa założyć się, że mam ich więcej.
Czy mój brat jest w porządku? Levi naprawdę go okradł? Ile ukradł? Dlaczego? Gdzie jest? Co się z nim stanie?
Co się stanie ze mną?
Wyraz twarzy Marcela mówi wszystko: chce odpowiedzi i chce ich teraz.
Niestety, nawet gdybym chciała mu je dać, nie mam ich.
Zająknęłam się, kręcąc głową, wzruszając lekko ramionami: "N-nie wiem. Nie rozmawiałam z Leviem od prawie 6 lat. N-nie wiem, gdzie jest."
Jest oczywiste, że to nie jest to, co chce usłyszeć, a co gorsza, nie wierzy mi. Westchnął, jakby się tego spodziewał, grożąc mi: "Więc jeśli rozrzucę to miejsce, możesz mi zapewnić, że nie znajdę nic, co należy do niego?"
Zatrzymał się na chwilę, unosząc brew, zanim dodał: "A jeszcze lepiej: nic, co należy do mnie?"
Znowu pokręciłam głową, mówiąc mu: "Nie. Nie widziałam go. Przysięgam."
Jego złowieszczy śmiech sprawia, że moje ciało drży, a zanim zdążę wypowiedzieć kolejne słowo, odwraca się do mężczyzn stojących w drzwiach, kiwając na nich głową.
W ciągu kilku sekund rzucają moje rzeczy na prawo i lewo. Drżę na dźwięk rozbijających się szklanych butelek mojego taniego perfumu o podłogę, moje ręce zaciskają się w pięści, gdy patrzę, jak wyrywają szuflady z mojej drewnianej komody.
Co dziwne, nie przeszkadza mi tysiące złotych, które wiem, że będzie mnie kosztować wymiana i naprawa moich rzeczy. Kiedy wyjątkowo duży łysy mężczyzna z ciemnobrązowymi oczami nagle wychodzi z mojej szafy, trzymając brązową skórzaną torbę, stopiony wosk z elektrycznej ceramicznej świecy plamiący dywan staje się najmniejszym z moich zmartwień.
O mój Boże...
Moje oczy rozszerzają się, gdy upuszcza ciężką torbę u moich stóp, kucając na pustym miejscu między mną a Marcelem. W jednym szybkim ruchu rozsuwa torbę, ukazując stos cegieł z pieniędzmi.
Jeśli moje serce wcześniej nie waliło, to teraz na pewno. Dłonie zaczynają się pocić, klatka piersiowa unosi się i opada nierównomiernie, gdy oddech staje się coraz bardziej niespokojny.
W absolutnym przerażeniu, rzucam spojrzenie na ciemne oczy Marcela. Zaciska szczękę, nozdrza rozszerzają się, gdy wbija we mnie spojrzenie pełne gniewu. Ledwo zauważam, kiedy mężczyzna, który kucał między nami, porusza się, moje przerażone spojrzenie skupione na Marcelu, gdy wstaje ze stołka, prostując się na nogach.
"Wiesz, Mercy," głos Marcela odbija się echem z niebezpiecznym tonem. "Nie ma nic, czego bardziej nienawidzę niż cholerny kłamca."
"Ja-ja..." Między drżącym oddechem a drżącymi rękami, brakuje mi słów. Moje usta wyschły, a gdy odwracam wzrok na pustą framugę drzwi, rozważam szanse na udane ucieczkę do drzwi i dotarcie na tyle daleko, by krzyknąć o pomoc.
Nie dotrzesz nawet na dziesięć stóp od tych drzwi. Nie oszukuj się.
Potrząsam głową energicznie, błagając, "Ja-ja nie wiedziałam, że to tam jest. Przysięgam! To nie moje!"
Śmieje się mrocznie, robiąc krok w moją stronę, a ja instynktownie opieram dłonie za sobą, na łóżku, próbując stworzyć trochę dystansu między nami. To bezskuteczne, mój oddech zatrzymuje się w płucach, gdy brutalnie chwyta mnie za ramiona, zmuszając do wstania. Przyciąga mnie do siebie, moje ciało przylega do jego, gdy patrzy na mnie z góry, jego twarde spojrzenie zawisło nade mną. Jego miętowy oddech owiewa mój nos, a jego śmiertelny uścisk miażdży moją skórę, wywołując mimowolny jęk z głębi gardła.
"Wiem, że to nie jest twoje," drwi ze mnie. "To jest problem, Mercy. To jest moje. Trzymałaś coś, co należy do mnie. Teraz, co mam z tobą zrobić?"
"Marce–"
"Sh..." ucisza mnie łagodnie, opuszczając usta do mojego ucha. Delikatne wibracje, które przeszywają moje płatek ucha, wywołują dreszcze na moim kręgosłupie, a moje kolana się uginają. Pod jego silnym uściskiem, kolejny jęk rozrywa się z moich płuc, drżący oddech przechodzi przez moje usta, gdy szepcze, "Wszystko w porządku, laleczko."
Zawsze miał sposób z słowami - właśnie tak jak tamtej pamiętnej nocy.
Był doskonałym dżentelmenem, i dopiero po mojej naleganiach zgodził się, bym przynajmniej zrobiła mu filiżankę gorącej czekolady.
Przy kuchennym stole siedział cierpliwie, gdy ostrożnie postawiłam białą porcelanową filiżankę na brązowej drewnianej podkładce. "Dziękuję," był uprzejmy, mimo że wyraźnie przyglądał mi się przez cały czas, gdy mieszałam gorącą czekoladę w garnku na kuchence.
Usiadłam na pustym krześle obok niego, popijając własną filiżankę gorącej czekolady, gdy on odchylił się na oparcie. Jego ramię spoczywało na stole, wyciągnięte, podczas gdy drugą ręką przynosił filiżankę do ust. Jego spojrzenie było intensywne, nigdy nie odrywało się ode mnie.
Po kilku próbach nawiązania rozmowy, jedyną rzeczą, która wydawała się go zainteresować, był temat moich planów na przyszłość. Opowiedziałam mu, jak moi rodzice wplątali się w bardzo złego człowieka i jak mój brat namawiał mnie, bym poszła do szkoły. Opowiedziałam mu, jak otrzymałam pełne stypendium na trzy najbardziej prestiżowe uniwersytety w stanie i jak planuję zdobyć jeden z najtrudniejszych stopni naukowych.
Byłam tak przyzwyczajona do słuchania innych ludzi, że kiedy dał mi możliwość mówienia, podzieliłam się z nim rzeczami, których nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek komuś powiem. Cały czas on tylko słuchał. Byłam tak pochłonięta opowiadaniem o sobie, że nie zdałam sobie sprawy, że nie wiem absolutnie nic o nim, poza tym, że nosi broń, ma czarną ciężarówkę i z jakiegoś powodu nie uciekł w przeciwnym kierunku, gdy powiedziałam mu, kim jest mój brat.
Choć jestem inteligentna, byłam głupia w momentach, które naprawdę miały znaczenie.
Tak jak wtedy, gdy godzinę później zaprowadziłam go do swojej sypialni, po tym jak sprytnie poprosił o zwiedzanie domu.
To był drugi największy pokój w domu, i choć pochodziłam z skromnych początków, naprawdę nie był taki duży. Niemniej jednak, był wystarczająco duży na łóżko królewskie ustawione przy ścianie, mały biały stolik nocny, zamontowany płaski telewizor i białą komodę, która stała na dużym lawendowym dywanie, pasującym do mojej lawendowej pościeli.
„Zaryzykuję i założę się, że fioletowy to twój ulubiony kolor?” Zapytał w żartobliwym tonie.
Uśmiechnęłam się szeroko i skrzyżowałam ramiona przed sobą, chwytając za brzeg mojej ciemnoszarej bluzy, zanim szybko ją zdjęłam przez głowę. Rzuciłam ją na koniec łóżka, wskazując na pastelową koszulkę z czarnymi sylwetkami motyli, którą miałam na sobie. „Właściwie, to pastelowy żółty,” powiedziałam rzeczowo.
Spojrzał na mnie z pożądliwym błyskiem w oczach, który sprawił, że poczułam się chciana. Jak to dziecinna gra, nie miało to dla mnie znaczenia. „M-Mój brat nie wróci aż do rana,” powiedziałam z wahaniem, obawiając się, że nie byłam wcale subtelna w swojej desperacji, by nie być samotną. „Więc możemy obejrzeć film albo…” mój głos zanikł, gdy powoli sięgnął za siebie i zamknął drzwi sypialni.
Chociaż powinnam była przynajmniej spróbować, nie powstrzymałam go.
Nie chciałam.
Byłam desperacko pragnąca być kochaną, desperacko pragnąca być chcianą, i udawałam, że sprawiał, że tak się czułam.
Pomimo tego, jak oczywiście chciałam, żeby mnie pocałował, gdy zbliżył się do mnie, czekał. Nie odebrał mi mojego pierwszego pocałunku.
Dałam mu go.
Moje usta delikatnie schwyciły jego, moje ręce wspinały się po jego muskularnych ramionach, podczas gdy jego własne chwyciły mnie za talię, przyciągając mnie do niego. Przyciśnięta do niego, jego język tańczył z moim, dominując mnie bez walki z mojej strony, by mu się oprzeć. Najpierw zdjęłam buty z nóg, więc gdy położył mnie na łóżku i jego ręce bezwstydnie rozpięły moje jeansy, bezmyślnie uniosłam się, pomagając mu je ze mnie zdjąć.
W samych majtkach, które moje mokre ściany szybko nasiąknęły, jęknęłam cicho przeciwko jego ustom, gdy jego ręka wędrowała po moim boku, druga pomagając mu utrzymać się między moimi nogami.
Sposób, w jaki mnie dotykał, sposób, w jaki mnie całował, byłam jego bez wiedzy o tym.
Bez wahania pozwoliłam mu rozebrać mnie do naga.
To było w tym momencie, że jego charyzmatyczna natura sprawiła, że łatwo było mu wbić swoje haki we mnie tak głęboko, że gdy leżał na mnie, pozbawiony ubrań, które ledwo oddawały sprawiedliwość jego muskularnemu ciału, jedyną rzeczą, której się bałam, było to, jak szybko pozwoliłam sobie być dla niego podatną.
Przycisnęłam dłoń do jego twardych mięśni brzucha, drżący oddech uciekł z moich ust, gdy ustawił się przy moim wejściu. Jego twardy członek pulsował w kondomie, który na niego założył, jego przymrużone oczy trzymały moje niezmiennie, zapraszając mnie do zaufania mu. Mimo to, jęknęłam, gdy jego ręka chwyciła moją, odsuwając ją z drogi, przyciskając ją do łóżka, obok mojej głowy.
„Cii…” uciszył mnie delikatnie, pochylając się do mojego ucha. Złożył lekki pocałunek na mojej szyi, mrucząc, „Wszystko w porządku, kochanie.”
Wtedy, i teraz nadal, byłam na jego łasce.
Wtedy, i teraz nadal, jestem jego Mercy.
















































































































