5 Stare obligacje, nowe problemy

Znajomy dźwięk nieustannego piszczenia monitora oznak życiowych wywołuje słyszalne jęknięcie z głębi mojego gardła, przyciągając mnie do świadomości. Moje powieki są ciężkie i z trudem je podnoszę, gdy jasne światło bijące przez otwarte żaluzje przeszywa moje zamglone oczy. Marszczę brwi, biorąc głęboki oddech, gdy dyskomfort w moim ramieniu powoli ustępuje.

Dopiero gdy mój wzrok się wyostrza, zaczynam przypominać sobie wydarzenia z poprzedniej nocy, przychodzące do mnie jak przebłyski w kawałkach.

Marcel.

„Mercy?”

Moje oczy szeroko się otwierają na znajomy głos, głowa gwałtownie obraca się na bok, by zobaczyć Levi'ego wstającego z krzesła ustawionego przy moim łóżku. Prostuje się na nogach, szybko przesuwając się, by stanąć obok mnie. „Hej…” czułość w jego głosie jest pocieszająca, dopóki nie przypominam sobie, że nie widziałam go przez większość ostatnich 6 lat, a człowiek, który umieścił mnie w tym szpitalnym łóżku, to ten sam, który go szukał.

„Levi..?” Mój głos drży, przerażenie, co Marcel może mu zrobić, jeśli go tu znajdzie, uderza we mnie jak kula, którą wbił w moje lewe ramię. Jąkam się, próbując usiąść na łóżku, „C-Co ty tu robisz?! N-Nie powinieneś tu być! Marcel... on —”

„Hej, jest w porządku,” mówi miękko. Jego ręka odnajduje moją, jego oczy pełne ostrożności, gdy pomaga mi usiąść. „Gdyby chciał mnie zabić, już bym nie żył,” mówi, jakby to miało być uspokajające. Ostrożnie siada obok mnie, na białych prześcieradłach.

Jego orzechowo zielone oczy szukają moich, jego ręka przesuwa się, by objąć bok mojej twarzy. Jego kciuk delikatnie głaszcze mój policzek i przez chwilę, jakby czas się zatrzymał. Jakbyśmy znów byli w naszym dziecięcym domu, siedząc na starym, zniszczonym kanapie.

Pomimo wszystkiego, przez co przeszedł, w wieku 27 lat wygląda dobrze. Jego jedwabiste jasnobrązowe włosy są starannie uczesane, pasujące do ładnego cieniowania, które przypuszczam jest świeżym strzyżeniem, a to, co kiedyś pamiętałam jako niezgrabną, plamistą brodę, teraz jest idealnie pełne i połączone z przyciętym wąsem. Jego szczupła i muskularna sylwetka przypomina mi stare zdjęcia ślubne naszych rodziców, które trzymali w pudełku po butach na półce w szafie, a tatuaże pokrywające jego ramiona i szyję dziwnie pasują do niego.

Wygląda teraz jak prawdziwy kryminalista...

„Tak mi przykro, że znowu zostałeś wciągnięty w to życie…” jego głos zanika. „Nigdy nie chciałem, żebyś się w to wplątał.”

Zmarszczonymi brwiami szukam jego smutnych oczu, lekko potrząsając głową, naciskając, „Więc dlaczego zostawiłeś takie pieniądze w moim mieszkaniu, Levi? Nie słyszałam od ciebie przez pięć i pół roku, a ty decydujesz się zostawić torbę pełną gotówki należącej do tego… pieprzonego psychopaty? Co ty sobie myślałeś?!”

Cichy westchnienie rozdziela jego usta, a jego ręka opada z mojej twarzy, gdy mówi, „Nie wziąłem jego pieniędzy, Mercy. Przysięgam na grób taty. Trzymałem się z daleka przez cały ten czas, aby uniknąć wciągnięcia cię w kłopoty. Nie zrobiłbym ci tego.” Zatrzymuje się na chwilę, beznadziejny wyraz utrzymuje się na jego łagodnych rysach. Tym razem, gdy mówi, jego głos jest niższy, a ton się zaostrza, „Myślę, że ktoś próbuje mnie wrobić.”

Wierzę mu.

Jeśli kiedykolwiek na czymś mu zależało, to na mnie, a jeśli naprawdę jest celem, najlepszym sposobem na to, żeby go skrzywdzić, jest dotarcie do mnie.

Na myśl o tym, że ktoś próbuje go zranić, serce zapada mi się do samego dna żołądka. „Więc co teraz?” pytam tak spokojnie, jak tylko potrafię, desperacko starając się opanować swoje nerwy. „Nie możesz mu tego po prostu wyjaśnić? Ma swoje pieniądze z powrotem, więc dlaczego nie może po prostu...”

„To tak nie działa,” przerywa mi, kręcąc głową i odwracając wzrok. „Moja najlepsza szansa na wyjście z tego cało to znalezienie niepodważalnych dowodów, że dostarczyłem te pieniądze, a ktoś inny je ukradł.”

Znowu robi przerwę, wzdychając miękko i wyjaśnia, „Bo nawet jeśli jakimś cudem zdobędę cztery i pół miliona dolarów, on nie przestanie, dopóki nie zabierze mi wszystkiego i ja będę...”

Nie kończy zdania i nie musi. Wiem, że próbuje mnie osłonić przed druzgocącą rzeczywistością tego, co prawdopodobnie się z nim stanie. A ponieważ jestem jedną z niewielu rzeczy, na których mu zależy, teraz jestem również na liście Marcela.

Mimo to, jakoś go nie winię. To nie jego wina. Tej nocy, gdy patrzyliśmy, jak moi rodzice zostali zastrzeleni na podłodze naszego salonu, zrozumiałam, że to wszystko jest ich winą, więc nigdy nie miałam pretensji do Levi'ego.

Mam pretensje do naszych rodziców.

Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale zanim zdążę wydać dźwięk, przez drzwi rozlega się pukanie. Sekundę później drzwi uchylają się, a do środka zagląda pielęgniarka z ciemnymi brązowymi włosami związanymi w schludny kok i okrągłymi okularami w ciemnych oprawkach.

„O, dobrze! Już jesteś przytomna,” mówi z entuzjazmem. Uśmiecha się do mnie delikatnie, wchodząc do pokoju i otwierając drzwi na oścież. „Policja jest tutaj, żeby zadać ci kilka pytań, pani Carter.”

Odwracam się, patrząc na Levi'ego, który szybko wstaje z łóżka, puszczając moją rękę. Kiedy z powrotem zwracam się do pielęgniarki, do pokoju wchodzą dwaj mężczyźni w ciemnych garniturach z błyszczącymi złotymi odznakami na paskach przy biodrach. Jak przyjaźnie wygląda wysoki, blondwłosy, niebieskooki mężczyzna, tak niższy i krępy, ciemnowłosy mężczyzna ma surowy wyraz twarzy.

„Będę przy stanowisku pielęgniarek, jeśli będziesz czegoś potrzebować, kochanie,” mówi pielęgniarka słodkim tonem, zanim się żegna i zamyka za sobą drzwi.

Chociaż wiem, że nic złego nie zrobiłam—przynajmniej w większości—czuję, jak serce podchodzi mi do gardła, nerwowo przesuwając się na łóżku, gdy blondwłosy mężczyzna przedstawia się, „Dzień dobry, pani Carter. Jestem detektyw Floyd, a to mój partner, detektyw Vazquez.” Kiwa głową w stronę mężczyzny obok siebie, robiąc krótką pauzę, zanim mówi, „Jesteśmy tutaj, żeby zadać pani kilka pytań dotyczących incydentu z zeszłej nocy. Jesteśmy zobowiązani sporządzić raport policyjny, gdy ktoś zostanie postrzelony.”

Cholera.

Nagle czuję, że moje usta są strasznie suche, więc przełykam ślinę, patrząc na Levi'ego, który wydaje się prowadzić pojedynek na spojrzenia z detektywem Vazquezem, krzyżując ręce na napompowanej piersi.

Świetnie. Po prostu świetnie.

„Zanim zaczniemy, proszę pana?” Detektyw Floyd odwraca wzrok w stronę Levi'ego, zwracając na siebie jego uwagę, zanim pyta, „Czy mógłby pan wyjść na zewnątrz, podczas gdy będziemy rozmawiać z ofiarą?”

„Tak, wiem,” Levi nie waha się, jego twarde spojrzenie przesuwa się z detektywa Vazqueza na detektywa Floyda.

„Levi…” mój głos jest bardziej miękki, niż zamierzałam, gdy wyciągam prawą rękę przez ciało, dotykając jego ramienia.

Jego postawa całkowicie się zmieniła od wcześniejszego momentu, jego ciemne oczy spoczywają na mnie, gdy mówi: „Nie zostawię cię samej.”

Z półuśmiechem, niechętnie odwracam się do detektywów, moje spojrzenie przeskakuje od jednego, który nadal patrzy na Levi’ego z twardym wyrazem twarzy, do detektywa Floyda, który wydaje się spokojniejszy, niż się spodziewałam. „Przepraszam, mój brat tylko troszczy się o mnie,” przepraszam z zażenowaniem. „Czy może zostać?”

On się waha, ale po chwili zdaje sobie sprawę, że próba wyprowadzenia Levi’ego będzie dużo bardziej kłopotliwa, niż warto. Z tego powodu odchrząkuje i wyciąga telefon z kieszeni, mówiąc: „Będę nagrywał tę rozmowę dla naszych zapisów. Czy to w porządku, pani Carter?”

Kiwnę głową, skłaniając go do położenia telefonu na stoliku przy łóżku obok mnie. W aplikacji do nagrywania głosu naciska na okrągły czerwony przycisk na dole telefonu, prosząc: „Proszę podać pełne imię i nazwisko oraz wiek.”

Biorę drżący oddech, moje oczy zawisają nad telefonem, gdy mówię: „Mercy Carter, 24 lata.” Z kąta oka widzę, jak detektyw Vazquez wyciąga mały notatnik i długopis z wnętrza swojej marynarki i zaczyna robić notatki, gdy mówię.

„Pani Carter, co robiła pani wieczorem 5 grudnia, przed incydentem? Proszę być jak najbardziej szczegółowa. Wszystko może pomóc w naszym dochodzeniu,” mówi detektyw Floyd.

Nie muszę się nad tym zastanawiać, pamiętając, jak bardzo byłam sfrustrowana zaledwie kilka godzin wcześniej. „Byłam w szkole, zdawałam końcowy egzamin z mechaniki kwantowej. Wróciłam autobusem do domu, weszłam do swojego mieszkania, wyszłam na balkon, żeby—”

Moje słowa urywają się, zdając sobie sprawę, że przyznam się do posiadania marihuany i bycia naćpanym zanim zostałam postrzelona.

Potem, także zdaje sobie sprawę, że to prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie. W końcu nie mogę im powiedzieć, co naprawdę się stało. Mogę jeszcze mieć szansę na przeżycie do następnego tygodnia, ale jeśli teraz powiem, wiem, że nie przeżyję do jutra.

Mój głos jest niski, ledwo powyżej szeptu, gdy wyznaję: „Wyszłam na balkon mojego mieszkania i… zapaliłam jointa.”

To nie jest powiedzenie policji, że paliłam marihuanę, co mnie bardziej martwi. To mój brat dowie się, że jego młodsza siostra - ta, dla której poświęcił swoje życie, aby upewnić się, że nie skończy jako delikwent - kupiła narkotyk, który nie jest jeszcze legalny w tym stanie, i sama skręciła oraz zapaliła skręta.

O, jak bardzo teraz nienawidzę swojego życia…

Z oczami przyklejonymi do prześcieradeł przykrywających moje nogi, prawie czuję, jak oczy Levi’ego wiercą dziury w mojej głowie, gdy odchrząkuję i niezręcznie podnoszę rękę do tyłu szyi, drapiąc się nerwowo. „Zamówiłam jedzenie na dowóz, wzięłam prysznic, założyłam ubrania i…”

Mój głos zanika, mój umysł biegnie milion mil na sekundę, próbując wymyślić, co powiedzieć. Tymczasem, wszystko co widzę, to para złoto-brązowych oczu wyrytych w mojej pamięci jak wspomnienie nocy, kiedy go spotkałam.

Czy miałam halucynacje?

Nikt nie uwierzy w te bzdury.

"I nie pamiętam nic po tym," kłamię, prawie wierząc w to, co mówię. Odwracam wzrok od detektywa, który mnie przesłuchuje, mówiąc mu: "Byłam naćpana. Nic więcej nie pamiętam. Przepraszam."

Para mężczyzn spogląda na siebie, wymieniając spojrzenia, których nie potrafię odczytać. Po chwili detektyw Vazquez naciska dalej: "Nie było żadnych oznak włamania, co oznacza, że musiałaś otworzyć drzwi. Nie pamiętasz tego?"

Jeśli wcześniej nie byłam zdenerwowana, to teraz na pewno jestem.

Zagryzam wnętrze policzka, żując intensywnie, podczas gdy mój wzrok pada na telefon nagrywający każde moje słowo. Kręcę głową, mrucząc: "Mm-mm."

Czuję, jak ich badawcze spojrzenia zmieniają się, a w następnej chwili czuję, jak ściany zamykają się wokół mnie, serce bije nieregularnie w piersi, gdy detektyw Floyd mówi do mnie, jego głos niemalże pocieszający: "W porządku, pani Carter. Nic, co powiesz, nie zostanie użyte przeciwko tobie. Chcemy tylko złapać osoby—lub osobę—odpowiedzialną za—"

Przerywa w połowie zdania, gdy nagle otwierające się drzwi zwracają jego uwagę. Wszyscy jednocześnie odwracamy głowy w stronę wejścia, a kiedy myślę, że sytuacja nie może się pogorszyć, czuję, jak żołądek się skręca, a oddech zatrzymuje się w płucach.

Marcel…

Tam stoi, w granatowym garniturze, czarnej dopasowanej koszuli z guzikami i błyszczących czarnych oxfordach. Guziki jego marynarki są rozpięte, podobnie jak górne pary guzików jego starannie wyprasowanej koszuli. Z ręką w kieszeni, wchodzi do pokoju, a za nim idą dwaj mężczyźni odpowiedzialni za zniszczenie mojego mieszkania.

Nie mówi ani słowa, i nie musi.

Nie powinnam być zaskoczona, że nawet organy ścigania wiedzą, kim jest Marcello Saldívar. Jednak to, co mnie zaskakuje, to fakt, że nawet oni wiedzą, że najrozsądniejszą rzeczą jest przestać zadawać pytania i odejść.

Gdy odwracam się, aby spojrzeć na detektywów, szybko odwracają wzrok w inną stronę. "No cóż," detektyw Floyd odchrząkuje, oferując mi półuśmiech, biorąc swój telefon i mówiąc: "To wszystko, czego potrzebujemy. Dziękujemy za czas, pani Carter."

Serio..?

Marszczę brwi w absolutnym przerażeniu, moje oczy rozszerzają się, gdy detektyw Vazquez zamyka notatnik i szybko wkłada go z powrotem do swojej marynarki. Z tym obaj detektywi usprawiedliwiają się, unikając kontaktu wzrokowego z Marcelem, gdy przechodzą obok niego i jego ludzi, opuszczając pokój.

Levi…

Wciągam gwałtownie powietrze, odwracając głowę na bok, aby zobaczyć Levi'ego stojącego z zaciśniętymi pięściami. Jego oczy płoną gniewem, zaciska szczękę, jego klatka piersiowa unosi się i opada nierówno, a nozdrza rozszerzają się.

Dźwięk butów Marcela stukających o kafelki paraliżuje mnie, i jestem na skraju krzyku na całe gardło, gdy znajomy łysy mężczyzna nagle zamyka za sobą drzwi, zamykając nas w pokoju z jednym z najniebezpieczniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek znałam.

Wzrok Marcela skupiony jest na Levi'm, jego głos przepełniony wyższością, gdy rezonuje: "Myślałem, że cię tu znajdę."

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział