Rozdział 4 - Nowy szef
Biegałam po mieszkaniu, zbierając wszystko, czego potrzebowałam do pracy. Była 7:30, a mój autobus miał być na przystanku o 7:45. Miałam więc 15 minut, żeby coś zjeść i dojść do przystanku.
Chwyciłam batonik proteinowy i wyłączyłam wszystkie światła. Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam, że na wycieraczce leży mój materac dmuchany, poduszki, koce i pościel. Na wierzchu była mała karteczka.
„Dziękuję bardzo za to wszystko. Tymczasowe łóżko bardzo się przydało. Blake”
No cóż, przynajmniej je oddał. Wciągnęłam rzeczy do środka i pobiegłam na przystanek. Zdążyłam na autobus w ostatniej chwili.
Muszę sobie kupić samochód.
Usiadłam na miejscu i patrzyłam, jak miasto przemyka za oknem. Uspokoiłam nerwy i przemyślałam wszystko, co muszę zrobić na dzisiejszych spotkaniach.
Budynek Cooper and Co górował nad innymi drapaczami chmur. Moje biuro na 15. piętrze było dostępne tylko za pomocą karty dostępu. Przeszłam przez wszystkie kontrole i wsiadłam do windy. Mój dzień nie zaczął się jak zwykle. Zazwyczaj jestem bardziej przygotowana i nie tak spięta. Ale dziś miałam złe przeczucie. Nie lubiłam tego uczucia. Chciałam, żeby ten dzień już się skończył.
Przeszłam przez korytarze, witając się ze wszystkimi. Moje biuro było na samym końcu. Gdy tylko dotarłam do drzwi, pojawiła się moja asystentka Lilly.
„Pani jest już tutaj,” powiedziała swoim wysokim głosikiem.
„Nie, Lilly, to mój duch przyszedł cię straszyć”, zażartowałam i weszłam do swojego biura.
„Śmieszne! Ale CEO jest tutaj przed panią, co sprawiło, że zastanawiałam się, czy pani w ogóle dziś przyjdzie.”
„Lilly, kochana, myślisz, że pan Cooper przyjechałby tutaj, a ja bym się nie pojawiła w pracy?” zapytałam ją.
„No, pani, właściwie to nie pan Cooper jest tutaj,” odpowiedziała cicho.
„Co?” Spojrzałam na nią, żeby wykrztusiła to z siebie.
„Okazuje się, że to jego wnuk. Podobno będzie tu przez kilka tygodni, więc nie musi pani się stresować, że musi mu pani przekazać wszystkie raporty dzisiaj. Tony powiedział, że młody Cooper chce się zapoznać z wszystkimi i zobaczyć, co robicie. Spędzi kilka tygodni, obserwując, jak wszystko działa.” powiedziała.
Cały zeszły tydzień harowałam, kończąc i porządkując raporty, tylko po to, żeby dziś dowiedzieć się, że nie musiałam tego robić. Byłam wściekła. Mogli przynajmniej powiedzieć, że przyjeżdża wnuk pana Coopera i że to się wydarzy. Lilly wyczuła, że narasta we mnie złość.
„Rosy, uspokój się. Wszystko w porządku. Przyniosę ci kawę. Po prostu się zrelaksuj.” Szybko wycofała się z biura. Usiadłam na krześle i zaczęłam się uspokajać.
Jak na zawołanie, wszedł Tony, asystent menedżera generalnego.
„Och, jesteś tutaj, dobrze. Zakładam, że słyszałaś już, kto jest tutaj?” zapytał i cofnął się o krok, gdy zobaczył moją twarz.
„Tak, wiem, że spodziewałaś się pana Coopera i przygotowałaś się na to, ale to nie jest zmarnowana praca. Nadal możesz przekazać te informacje, tylko nie dzisiaj. Dziś chodzi o spotkania i powitania,” próbował mnie pocieszyć.
Lilly wróciła z moją kawą „o fuj, masz tu muchę. Precz mucha, precz! Nie denerwuj mojej szefowej!” powiedziała, wypychając Tony'ego z mojego biura.
„Szefowo, wszystko będzie dobrze. On i tak przejrzy wszystkie twoje raporty. Ale przynajmniej dziś go poznasz, a uwierz mi, po tym co właśnie zobaczyłam, warto go poznać” Lilly sugestywnie poruszyła brwiami.
„Naprawdę, Lilly, opanuj się!” powiedziałam, śmiejąc się.
O dziesiątej ruszyliśmy do sali konferencyjnej. Wszyscy menedżerowie i ich asystenci już tam byli. Na stole stały przekąski, a wszyscy rozmawiali ze sobą. W kącie dostrzegłam moją małą przyjaciółkę. Kaitlin Rover. Mierzyła tylko 162 cm, ale była jak bomba zegarowa. Dziewczyna nie miała żadnych zahamowań i nie pozwalała nikomu sobie w kaszę dmuchać. Pracowała w HR i zajmowała się sprawami zatrudnienia. Z Kaitlin zaprzyjaźniłam się, gdy byłam tutaj na stażu. Nie byłam z nią tak blisko jak z Taylorem, ale wiedziałam, że mogę na nią liczyć.
Gdy tylko mnie zobaczyła, ruszyła w moją stronę.
„Słyszałaś?” zapytała.
„O czym? O tym wnuczku, który zwala z nóg?” odpowiedziałam zirytowana.
„Dziewczyno, musisz się wyluzować. Ciągle ci to powtarzam. Za dużo pracujesz, dlatego tak się zachowujesz. Może ten wnuczek, który zwala z nóg, mógłby coś z tym zrobić, co?” zaśmiała się.
W tym momencie cała sala ucichła. Wszedł Patrick, nasz dyrektor generalny. Za nim szedł młody facet w szarym garniturze, stylowym szarym garniturze z niebieskim krawatem. Gdy podniosłam wzrok, moje oczy trafiły na bardzo znajome niebieskie oczy. To był Blake. Blake stał obok Patricka, uśmiechając się do wszystkich. Uścisnął kilka rąk, a potem wrócił na swoje miejsce.
„Witam wszystkich. Dziękuję, że przyszliście dziś rano. Wiem, że wielu z was spodziewało się pana Dwayne’a Coopera; jednak mamy kogoś, kto jest mu bardzo bliski. Mam przyjemność przedstawić pana Blake’a Coopera. Jest wnukiem pana Dwayne’a Coopera. Cieszymy się, że jesteś z nami, Blake, i nie możemy się doczekać współpracy z tobą.” Tak powiedział Patrick, a wszyscy zaczęli klaskać. Stałam w miejscu, całkowicie zszokowana.
Nie wiedziałam, jak zareagować. Dwa dni temu siedzieliśmy w mieszkaniu Blake’a, rozmawiając o mojej pracy tutaj, a on nie powiedział ani słowa o tym, że jest tym CEO, o którym mówiłam.
Oklaski ucichły, a Kaitlin szturchnęła mnie lekko. Nikt nie zauważył, że się wyłączyłam.
„Dziękuję wszystkim. To zaszczyt być tutaj. Dziadek zawsze wychwala waszą pracę i to, jak wspaniała jest. Myślę, że ze wszystkich oddziałów, które ma, wy jesteście jego ulubionymi. Będzie wspaniale pracować z wami wszystkimi i poznawać niesamowitą pracę, którą każdy z was wykonuje. Dziękuję,” powiedział płynnie, a wszyscy znowu zaczęli klaskać.
Stałam nieruchomo. Mój mózg przestał pracować i nie mógł zarejestrować tego, co się dzieje. Poczułam się trochę niedobrze. Myślałam o tym facecie, a okazuje się, że jest tak samo zły jak reszta. Wiedziałam, że coś złego się dzisiaj wydarzy. Dlatego miałam to straszne przeczucie przez cały ranek.
Gdy byłam pogrążona w myślach, Kaitlin znowu mnie szturchnęła, a ja podniosłam wzrok, by zobaczyć Blake’a rozmawiającego z Jamesem, asystentem finansowym. Stał obok Kaitlin, co oznaczało, że ja będę następna w kolejce, żeby z nim porozmawiać. KURWA!
Byłam tak sparaliżowana swoimi myślami, że nawet nie wiedziałam, co robić, a zanim zdążyłam zareagować, on przeszedł do Kaitlin.
„Panie Cooper, bardzo miło pana poznać. Cześć, jestem Kaitlin Rover. Pracuję w HR. Takie nudne sprawy,” powiedziała i zaśmiała się.
„Kaitlin, wykonujesz najważniejszą pracę. Znalezienie dobrych ludzi do pracy w naszej firmie jest bardzo ważne, więc czapki z głów dla ciebie,” powiedział gładko Blake, a oboje się roześmiali.
Przesunęłam się trochę, próbując może się oddalić. To sprawiło, że Kaitlin bardziej mnie zauważyła, więc odwróciła się do mnie.
„Panie Cooper, to jest Rosy! Jeśli uważasz, że to, co robię, jest ważne, uwierz mi, to dzięki niej nasza firma tak dobrze sobie radzi. Jest menedżerką ds. sprzedaży i marketingu. Jest świetna w swojej pracy!” powiedziała z radością i spojrzała na mnie z największym uśmiechem.
Cholera, rzuciła mnie pod autobus!
„Ummm, cześć...” to wszystko, co mogłam powiedzieć.
Blake wyciągnął rękę, żebym ją uścisnęła. „Rosy, miło cię znowu spotkać,” powiedział z lekkim uśmieszkiem. Więc nie bał się powiedzieć ludziom, że już się spotkaliśmy. No dobrze!
„Wzajemnie, Blake. Nie spodziewałam się, że właśnie tutaj cię znowu zobaczę.” Odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
„Czekaj, wy już się wcześniej spotkaliście?” Kaitlin brzmiała na zszokowaną.
„Tak, mieszka naprzeciwko mojego i Taylora mieszkania. Wprowadził się w sobotę.” Powiedziałam swobodnie.
„No, czyż to nie jest wygodne” odpowiedziała z uśmieszkiem.
Zanim zdążyłam coś więcej powiedzieć, podszedł do nas Patrick. „Blake, chodź, chciałbym, żebyś poznał resztę naszego zespołu finansowego”.
„Oczywiście, Patrick. Kaitlin, miło było cię poznać, a także Rosy. Do zobaczenia wkrótce. Chcę się dowiedzieć więcej o tym, jak udało ci się rozwinąć nasz zespół sprzedaży i marketingu. Przepraszam, panie,” i z tym odszedł.
Jak na zawołanie, Kaitlin odwróciła się do mnie i dała mi figlarne spojrzenie.
„Wyjaw wszystko, kochana!” Uśmiechnęła się.
Złapałam ją za ramię i pociągnęłam do windy, żebyśmy mogły pójść do mojego biura i porozmawiać trochę bardziej prywatnie.
Dwie filiżanki kawy i trzy godziny później, Kaitlin i ja siedziałyśmy, analizując weekendowe działania Blake’a. W końcu mogłyśmy zrozumieć, dlaczego był tak zainteresowany poznaniem mnie, jeśli potem mnie unikał.
Gdy nad tym rozmyślałyśmy, ktoś zapukał do drzwi. Drzwi się otworzyły, a Lilly wychyliła głowę.
„Rosy, jesteś zajęta?”
„Nie, tylko rozmawiam z Kaitlin. Co się dzieje?” zapytałam.
„Cóż, pan Cooper cię szuka. Skończył już rozmowy z Patrickiem i zespołem finansowym. Teraz chce się z tobą spotkać, jeśli nie jesteś zajęta?” odpowiedziała, a jako doskonała asystentka dała mi możliwość wykręcenia się, jeśli nie chciałam widzieć Blake’a.
„Tak, dobrze. Nie mogę go unikać wiecznie. Czy powiedział, czy mam coś ze sobą przynieść?” westchnęłam.
„Umm, zapytałam go o to, a jego odpowiedź brzmiała, i cytuję „pusty żołądek i otwarty umysł”” powiedziała cicho, jakby bała się, jak zareaguję na to.
Czułam spojrzenie Kaitlin na sobie, czekające na moją reakcję. Nie wiedziałam, jak na to zareagować. Co to za gry umysłowe?
„Dobrze, powiedz Blake’owi, że będę w jego biurze za 10 minut” powiedziałam i zaczęłam wstawać, żeby odstawić filiżankę.
„Okej, powiem mu,” powiedziała Lilly, wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
„Umm, co tu się dzieje?” natychmiast zapytała Kaitlin.
Zaczęłam poprawiać spódnicę i podeszłam do lustra na ścianie, żeby poprawić szminkę. Cokolwiek planował, wciąż był moim szefem. Musiałam być profesjonalna i etyczna.
"Nie wiem. Chyba zaraz się dowiem, dlaczego unikał mnie przez cały weekend. Do zobaczenia później," odpowiedziałam jej i wyszłam, zostawiając bardzo zszokowaną Kaitlin.
Blake obecnie zajmował biuro swojego dziadka. Pan D Cooper miał stałe biuro w każdym budynku, który posiadał. Blake wspomniał o tym nawet w piątkowy wieczór. Pan Cooper powiedział, że lubi swoje biuro, bo czuje się bardziej komfortowo, upominając ludzi w środowisku, w którym jest szczęśliwy.
Droga do jego biura była stresująca. Nie chciałam go zobaczyć, ale chciałam odpowiedzi. Czy to będzie niezręczne? Czy będziemy profesjonalni w tej sprawie?
Zapukałam do drzwi. "Proszę wejść."
Otworzyłam drzwi i weszłam. Blake siedział na kanapie z otwartymi przed sobą aktami. Energicznie przewracał kartki i miał wyraz twarzy, jakby próbował rozwiązać zagadkę.
"Blake... to znaczy, panie Cooper?" powiedziałam cicho.
Podniósł wzrok, a jego twarz się zmieniła. "Rosy, wejdź. Zamknij drzwi za sobą, proszę." Powiedział i zaczął zamykać akta, po czym wstał.
"Chciałeś mnie widzieć?" zapytałam.
"Tak, chciałem. Dziękuję, że przyszłaś. Proszę, mów mi po prostu Blake. Pan Cooper sprawia, że czuję się stary, jak ten mój staruszek," odpowiedział i podszedł do tyłu biura, gdzie był stół z plastikowymi torbami na nim.
"Głodna?" zapytał, zaczynając wyciągać pojemniki z jedzeniem z toreb. Były to dania z chińskiej restauracji, z której zamawialiśmy jedzenie w piątkowy wieczór.
"Czy spotykasz się z każdym przy jedzeniu?" zapytałam.
"Nie, właściwie nie. Jednak gdy chcę kogoś przeprosić i jednocześnie mieć z nim spotkanie, to tak, wtedy tak," zaśmiał się trochę.
"Przeprosiny za co?" udawałam głupią.
"Proszę, usiądź." Wyciągnął krzesło i wskazał mi, żebym usiadła.
Starał się, a danie mu korzyści z wątpliwości było ważne. Więc podeszłam i usiadłam.
Usiadł naprzeciwko mnie i postawił przede mną pojemnik z wieprzowiną w sosie BBQ. Pamiętał, co lubię. Uśmiechnęłam się lekko.
"Rosy, przepraszam," zaczął. "Wiem, że musisz się zastanawiać, dlaczego nie powiedziałem ci, kim jestem i dlaczego cię unikałem."
"Cóż, bardziej chciałabym wiedzieć to pierwsze niż drugie, ale kontynuuj," powiedziałam i zaczęłam jeść.
"Cóż, potrzebowałem informacji i bałem się, że powiedzenie ci, kim jestem, sprawi, że nie powiesz mi dokładnie, co myślisz o tym miejscu. Chciałem prawdy, prawdy o firmie. Szczerze mówiąc, dziadek powiedział, że będziesz właściwą osobą, żeby dać mi potrzebne informacje, ale nie zdawałem sobie sprawy, że zamieszkasz naprzeciwko mnie. Moim zamiarem nie było cię zranić ani zasmucić."
Wyglądał na bardzo szczerego i chciałam mu uwierzyć.
"Dlaczego chcesz znać moje zdanie o tej firmie? To twoja firma. Czy nie powinieneś już wiedzieć, co się w niej dzieje?" zapytałam.
"Cóż, to nie jest takie proste. Teraz naprawdę nie mogę ci wiele powiedzieć. Mogę tylko powiedzieć, że przepraszam. Jestem tu z pewnego powodu i w tym procesie cię zraniłem, co nie było moim zamiarem." Opuszczając głowę.
Podniosłam drugi pojemnik z jedzeniem, otworzyłam go i postawiłam przed nim. Spojrzał na mnie.
"Jestem pewna, że możemy zacząć od nowa." Uśmiechnęłam się do niego.
"Chciałbym tego"...












































































