Opiekuj mnie.

Wpadliśmy do siedziby watahy jak burza, buty na żwirze, oddechy widoczne w zimnym powietrzu. Miejsce tętniło od dziesiątek małych zadań naraz: ludzie się meldowali, rozkładali mapy, twarze zwrócone ku nam pełne pytań i strachu. Trzymałem ręce w kieszeniach, żeby nie drżały.

„Gdzie ich umieściłeś?” z...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie