Rozdział sześćdziesiąty szósty

Jackson

Morris rozkłada plan mieszkania na stole, jakby już wiedział, że żadne z nas nie polubi tego, co zamierza powiedzieć. Stuka markerem w róg, patrzy na mnie, potem na Brooklyn, a potem znów na mnie, bo doskonale wie, że to ja jestem problemem w tej sytuacji.

I ma rację.

Moje ramiona są mocno ...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie