Rozdział 3 Moje dziecko

Moja satysfakcja była jednak krótkotrwała, gdyż skurcze wypełniły mój brzuch. Zjechałam na pobocze, gdy krew zaczęła spływać po moich nogach. Dokładnie wiedziałam, co się dzieje, i to mnie zabijało. Nie chciałam, żeby to się stało!

NIE! Nie moje dziecko!

Płakałam w samochodzie, gdy skurcze wstrząsały moim ciałem.

Nie wiem, jak długo tam byłam, zanim policjant zatrzymał się i zapytał, czy potrzebuję pomocy. Zauważył krew, moją twarz i ręce ochronnie ułożone na brzuchu w mgnieniu oka. Współczucie i zmartwienie malowały się na jego twarzy, gdy na mnie patrzył. Chwilę później wezwał karetkę.

Pół godziny później lekarz powiedział mi, że straciłam dziecko. Słowa powtarzały się w mojej głowie jak zepsuta płyta. Nie wiedziałam, że słowa mogą tak bardzo boleć. A to wiele mówi. Mogłam żyć z nienawiścią rodziców i poniżaniem mojego byłego, ale smutna twarz lekarza i jego profesjonalny głos, „Przykro mi, ale straciła Pani dziecko.” Nawet nie musiał mi tego mówić, wiedziałam głęboko w środku, że straciłam dziecko w momencie, gdy zaczęły się skurcze. Ból był jak najgorsza miesiączka w historii.

Policjant został ze mną przez cały czas, a po opuszczeniu szpitala zapytał, co się stało. To miało być moje oficjalne oświadczenie. Nie oszczędziłam Chrisa tylko dlatego, że kiedyś myślałam, że go kocham. Nie, zasługiwał na karę za to, co mi zrobił... Za to, co zrobił mojemu dziecku! Opowiedziałam mu wszystko i powiedziałam, że planuję jak najszybciej się rozwieść.

John, policjant, był więcej niż szczęśliwy, dostarczając mi potrzebnych informacji, a nawet zapytał, czy chciałabym, żeby towarzyszył mi w sądzie. To było chyba najmilniejsze, co ktoś kiedykolwiek dla mnie zrobił. Bałam się iść do sądu sama.

Spędził ze mną całe popołudnie, pomagając wypełniać dokumenty, zanim przedstawiliśmy je sędziemu. Ten tylko przejrzał wszystkie papiery i powiedział, żebym wróciła za tydzień, a on je podpisze. Było łatwiej, niż się spodziewałam, ale wciąż było to stresujące.

Potem poszedł ze mną do banku i pomógł mi wyjaśnić, że się rozwodzę i potrzebuję przelać swoje pieniądze na oddzielne konto. Byłam ulżona. Przynajmniej będę miała wystarczająco pieniędzy, żeby jakoś przetrwać. W pewnym momencie będę musiała znaleźć pracę... Ale nie w tym mieście! Odmówiłam pozostania tutaj dłużej, niż to konieczne.

Następnie John zabrał mnie z powrotem na komisariat, aby odebrać mój samochód i zapytał, czy mam gdzie się zatrzymać. Nie miałam, ale zamierzałam wynająć pokój w motelu na tydzień, aż rozwód zostanie sfinalizowany. Mogłam się ukryć na jakiś czas. I tak nie chciałam nikogo widzieć. Nie miałam przyjaciół ani rodziny, więc po prostu trzymałabym się na uboczu.

Podał mi swoją wizytówkę i powiedział, że jeśli będę czegoś potrzebować lub Chris się pojawi, mam do niego zadzwonić. Podziękowałam mu za pomoc. Nie sądzę, żebym dała radę bez jego pomocy. Pewnie nadal leżałabym zwinięta na poboczu drogi, płacząc.

Dotarłam do starego motelu. Nazwać go skromnym to przesada. Było tam małe łóżko, chwiejący się stolik i krzesło oraz łazienka. Ale przynajmniej było czysto, i nie spałam gdzieś w rynsztoku.

Chris próbował do mnie dzwonić przez kilka godzin. Dla zabawy odsłuchałam jedną z jego wiadomości, w której przepraszał i prosił, żebym wróciła do domu, a on się mną i dzieckiem zaopiekuje... Mówił, że Michelle to był tylko jednorazowy wyskok i że nic dla niego nie znaczyła.

Z jakiegoś powodu słyszałam kłamstwo na jego ustach. Wiedziałam, że dystans między nami przez ostatni tydzień to nie tylko moja wina. To dlatego, że zbliżał się do Michelle. Czy spałby z nią, gdyby wiedział o dziecku, czy może w ogóle by go to nie obchodziło? Może spał z nią dłużej, niż myślałam... Chyba nie byłam dla niego wystarczająco dobra, więc potrzebował... Czego? Czego potrzebował, czego mu nie dawałam? Nieważne. Nawet gdybym była na tyle głupia, żeby do niego wrócić, już straciłam dziecko. To niczego by nie zmieniło. I tak by mnie uderzył za to, że straciłam jego dziecko.

Michelle wysłała mi SMS-a, że jej przykro. Prawie się zaśmiałam! Było jej przykro, że spała z moim mężem czy że została przyłapana? Było jej przykro, że zniszczyła wieloletnią przyjaźń, bo pożądała mężczyzny, który już był żonaty? Po co wysłała tę wiadomość? Myślała, że mogę jej wybaczyć? Wiem, że Bóg mówi, żebyśmy wybaczali innym ich przewinienia, ale ja po prostu nie mogę. On by to zrozumiał, prawda?

Cóż, to już nie miało znaczenia. Ani moja najlepsza przyjaciółka, na którą zawsze mogłam liczyć. Ani mój kłamliwy, zdradzający mąż, który traktował mnie jak śmieć. Ani moi nieistniejący rodzice*. Ani moje dziecko...*

Łzy spływają mi po policzkach, rozmazując szary obraz na ścianie. Moje dziecko... Byłam w szóstym tygodniu ciąży! I straciłam je, bo nie umiałam trzymać emocji na wodzy. Musiałam się postawić temu potworowi, bo moja duma nie pozwalała inaczej... To moja wina, że straciłam dziecko!

Jedyna istota, która kochałaby mnie bezwarunkowo... Ta, która najbardziej mnie potrzebowała! Pozwoliłam, żeby moje dziecko umarło, bo nie byłam dobrą matką!

Co to za kobieta, która nie potrafi ochronić własnego dziecka?!

Szlocham, patrząc na pogniecione papiery w moich rękach. Papiery, które mówią, że oficjalnie rozwiązałam moje małżeństwo. Ivy Jones jest teraz oficjalnie Ivy Loveless... (O, ironio mojego nazwiska. Jakby było wybrane specjalnie dla mnie. Byłam bez miłości od śmierci mojej siostry i od tego czasu było tylko gorzej.)

To powinno mnie uszczęśliwić, ale tylko sprawia, że czuję się jeszcze większą porażką. Nie potrafiłam sprawić, żeby mnie kochał, więc poszedł do mojej najlepszej przyjaciółki.

Co to o mnie mówi?

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział