Rozdział 5

Pół godziny później zeszłam na dół w mundurze. Czarna wstążka spięła moje włosy w kok na karku. Nie miałam żadnych dodatków, poza zegarkiem, prezentem od mamy na moje urodziny w zeszłym roku.

Mama zauważyła mnie z góry schodów, jej usta wygięły się w uśmiechu. „Wyglądasz świetnie, kochanie.”

„Mówisz mi to codziennie, mamo. Trudno teraz w to uwierzyć.”

Zaśmiała się. „Mówię serio. Naprawdę wyglądasz wspaniale.”

Celine wyszła z kuchni, trzymając tuzin świeżych różowych róż zerwanych z mini ogrodu mamy. Uśmiechnęła się do mnie. „Spakowałam ci lunch, Lily.”

Zastąpiła zwiędłe róże w wazonie świeżymi. Po skończeniu układania kwiatów, podała mi przygotowany lunch.

„Nie musiałaś się kłopotać. Mogę zjeść w stołówce.”

„Zostało wystarczająco dużo jedzenia dla nas. Powinnaś cieszyć się posiłkiem przygotowanym przez mamę.”

Celine włożyła torbę z lunchem w moje ręce, więc nie miałam wyboru, musiałam ją przyjąć. „Dziękuję,” powiedziałam, czując się trochę zawstydzona, że oprócz dbania o mamę, również o mnie troszczyła się Celine.

„Spóźnisz się do pracy, kochanie. Powinnaś się pospieszyć,” wtrąciła mama.

Przycisnęłam usta do skroni mamy. „Nie zapomnij wziąć leków i nie siedź za długo przed telewizorem. Idę teraz do pracy.”

„Zajmę się nią dobrze, więc nie martw się,” powiedziała Celine, jej uśmiech był uspokajający.

„Proszę, zajmij się nią,” odpowiedziałam. „Zadzwoń do mnie, jeśli coś ważnego się wydarzy.”

Celine skinęła głową, a ja delikatnie zamknęłam za sobą drzwi.

Czyste niebo rozciągało się na horyzoncie jak zapierający dech w piersiach obraz. Chmury były najczystsze niebieskie, jakie kiedykolwiek widziałam, obiecując piękny dzień.

Oderwałam wzrok od nieba i wsiadłam do samochodu. Zanim wyjechałam z podjazdu, rzuciłam ostatnie spojrzenie na dom. Mam nadzieję, że mama i Celine też będą miały wspaniały dzień.

Droga do pracy była bez przygód. Ulice były dzisiaj zaskakująco puste, żadnych długich linii samochodów, żadnych zestresowanych kierowców trąbiących klaksonami, żadnego szaleństwa w godzinach szczytu. Chyba miałam szczęście.

Zazwyczaj ta droga zajmuje mi prawie pół godziny, ale dzisiaj wydawało się, że droga jest cała moja. Po piętnastu minutach spokojnej jazdy, La Paraiso, luksusowy hotel należący do Bradfordów, pojawił się na horyzoncie.

Skręciłam na parking dla pracowników z tyłu hotelu, znajdując moje zwykłe miejsce puste i czekające. Zegar na desce rozdzielczej pokazywał, że mam dużo czasu przed rozpoczęciem zmiany—kolejna dobra rzecz związana z brakiem ruchu dzisiaj.

Zabrałam torbę i spakowany lunch, wysiadłam z samochodu i ruszyłam wprost do wejścia dla pracowników.

Pokazałam swoją kartę identyfikacyjną ochroniarzowi, zanim pośpieszyłam do szafki pracowniczej, gdzie ostrożnie umieściłam lunch, jednocześnie sprawdzając swój wygląd po raz ostatni w małym lusterku, które przymocowałam do drzwi. Zadowolona z tego, co zobaczyłam, zamknęłam szafkę i udałam się do zegara czasu.

Przycisnęłam kciuk do skanera biometrycznego. Niedługo potem dołączyłam do współpracowników z narzędziami do sprzątania w ręku, aby pomóc w przygotowaniu jadalni przed otwarciem restauracji.

Byłam tak pochłonięta sprzątaniem, że nie zauważyłam lekkich kroków zbliżających się z tyłu. Kontynuowałam mycie podłogi, nieświadoma postaci zatrzymującej się za mną, obserwującej mnie z zamiarem w szarych oczach.

W końcu poczułam, że ktoś mnie obserwuje, więc się odwróciłam.

Te znajome szare oczy. Grey Bradford. Mój mąż. Mój szef. Właściciel Hotelu La Paraiso.

Serce podskoczyło mi w piersi, ale zmusiłam się do dalszego mycia podłogi.

Stał tam, obserwując moją pracę, w drogim, idealnie wyprasowanym czarnym garniturze, włosy starannie uczesane, a te burzowe oczy skupione na każdym moim ruchu. Czułam ciężar jego spojrzenia na plecach, sprawiający, że skóra mi mrowiła.

Inni pracownicy szeptali i oddalali się, pozostawiając wokół nas napiętą przestrzeń. Wiedzieli, że lepiej nie zbliżać się, gdy Grey jest w pobliżu.

Moje ręce zacisnęły się na uchwycie mopa. Dlaczego tu jest? Nigdy nie przychodził do tej części hotelu tak wcześnie. Restauracja miała otworzyć się dopiero za godzinę, a on zazwyczaj zostawał w swoim biurze na najwyższym piętrze do dużo później.

Cisza rozciągała się między nami.

Może jeśli będę go ignorować wystarczająco długo, odejdzie. Wróci do swojego drogiego biura. Wróci do udawania, że nie istnieję.

Ale Grey się nie ruszał. Stał tam jak posąg. Moja twarz płonęła, a na skroniach zaczęły pojawiać się krople potu. Mimo to odmówiłam spojrzenia w górę. Odmówiłam spotkania tych szarych oczu, które kiedyś sprawiały, że moje serce biło z zupełnie innych powodów.

Wiedziałam, że czeka, aż go uznam. Spojrzę w górę. Pierwsza się odezwę. Ale nie dam mu tej satysfakcji. Nie dzisiaj. Nie po wszystkim.

„Czy możemy porozmawiać, Lily?” w końcu przemówił, jego grube brwi łącząc się w prostą linię.

„Czyż nie rozmawiamy, panie?”

Przerażony szept wydobył się z małej grupki pracowników, którzy cicho obserwowali. Jeśli ktoś w La Paraiso mógł przeciwstawić się właścicielowi i nie zostać zwolnionym, to byłam ja. Ale oczywiście żaden z pracowników nie wiedział, że Grey jest moim mężem. Musieli myśleć, że oszalałam.

„Chodź za mną do mojego biura, Lily,” rozkazał, odwracając się i maszerując w stronę drzwi.

Pracownicy rozproszyli się ze strachu. Grey Bradford, bezlitosny dyrektor generalny Bradford Hotels, zwalniał pracowników jakby przewracając kartki książki. Pracownicy unikali go jak śmiertelnej zarazy.

Musiał zdać sobie sprawę, że się nie ruszam, bo zatrzymał się i lekko odwrócił głowę, jego wyraz twarzy nieczytelny. „Nie będę prosił ponownie.”

Uniosłam uparcie podbródek. „Przepraszam, panie Bradford. Mamy dziś VIP-owskie rezerwacje i nie mogę porzucić swoich obowiązków. Zobaczę się z panem, gdy będę wolna.” Powiedziawszy to, zignorowałam go i wróciłam do pracy.

Cisza zapadła w restauracji.

Wielki Grey Bradford, który zawsze miał ostatnie słowo i potrafił uciszyć salę konferencyjną jednym spojrzeniem, znalazł się bez słów. Kilka emocji przemknęło przez jego twarz w szybkim tempie. Niedowierzanie. Złość. Coś, co przypominało zranienie. To ostatnie zniknęło tak szybko, że mogłam to sobie wyobrazić.

Widzę, jak moi współpracownicy zamarli w miejscu, ich oczy biegają między Greyem a mną.

Grey otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, potem znowu je zamknął. Po czym wydawało się wiecznością, ale prawdopodobnie trwało tylko kilka sekund, jego ramiona wyprostowały się.

Bez słowa odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział