Rozdział 6
"Powinnaś iść do gabinetu pana Bradforda i przeprosić," powiedziała Lia, moja najlepsza przyjaciółka i współpracownica, za mną, gdy szłam do kuchni. Panika była widoczna w jej jasnoniebieskich oczach.
"Nie zrobię tego," odpowiedziałam stanowczo. To nigdy się nie wydarzy, pomyślałam sobie.
"Ale cię zwolnią!" wykrzyknęła, zmuszając wszystkich w kuchni do spojrzenia na nas. Mruknęłam przeprosiny i chwyciłam Lia za ramiona, prowadząc ją do pustego korytarza dla prywatności.
"Pan Bradford zrobiłby mi wielką przysługę, gdyby mnie zwolnił," odpowiedziałam obojętnie. "W rzeczywistości planowałam złożyć rezygnację, aby przygotować niezbędne dokumenty do pracy za granicą."
Usta Lia się rozchyliły. Przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie słowa. "A-ale dlaczego tak nagle?" zapytała, gdy się otrząsnęła.
"Dostałam ofertę, która ma wiele nieodpartych korzyści. Wyjazd za granicę również przyniesie korzyści mamie. Będzie miała dostęp do lepszej opieki medycznej."
"Czy to jedyny powód, dla którego odchodzisz?" Lia spojrzała na mnie podejrzliwie.
"Tak."
"Jesteś dobrą kłamczuchą," powiedziała mi w swoim zwykle łagodnym tonie. "Jesteśmy przyjaciółkami od lat - dokładnie czterech lat. To wystarczająco dużo czasu, żebym wiedziała, kiedy coś ukrywasz. Jesteś mężatką, prawda? Twój mąż to nasz szef."
Zaśmiałam się nerwowo. "Mylisz się, Lia. Pan Bradford i ja nie mamy ze sobą nic wspólnego."
Odeszłam, sygnalizując koniec rozmowy, ale jej następne słowa mnie zatrzymały. "Byłam tam. Byłam tam, kiedy twój mąż poprosił o rozwód," Lia w końcu wyjawiła, patrząc jak moja postawa się kruszy. "Nie zamierzałam podsłuchiwać, ale siedziałam za tobą i wszystko usłyszałam."
Kolor odpłynął z mojej twarzy. Więc wiedziała...
"Udawałam głupią, czekając, aż wyjawisz prawdę, ale nie mogę już udawać, że nic nie wiem. Więc przestań udawać, Lily. Nie jestem tak nieświadoma, jak myślisz."
Oparłam się o ścianę, przełykając gulę w gardle. W końcu pozwoliłam, żeby mury, które wokół siebie zbudowałam, się zawaliły.
"Chciałam ci wszystko powiedzieć, ale za każdym razem, gdy próbowałam, wycofywałam się."
"To nie było prawdziwe małżeństwo," dodałam. "Grey nigdy mnie nie kochał. Ale nie był całkowicie zły. Pomógł opłacić rachunki medyczne mamy. Dał mi wszystko, czego potrzebowałam."
Lia podeszła bliżej, chwytając moje drżące ręce w swoje. Ciepło jej dotyku złamało coś we mnie.
"Przepraszam, że to przed tobą ukrywałam," mruknęłam pod nosem.
Przytuliła mnie mocno. "Nie jestem w pozycji, żeby cię nienawidzić za to, że ukrywałaś przede mną sekrety, Lily, bo ja też mam wiele tajemnic, których nie jestem gotowa nikomu wyjawić. Rozumiem, jak się czujesz."
Stałyśmy tam przez co wydawało się godzinami, gdy moja najlepsza przyjaciółka mnie pocieszała. Po raz pierwszy odkąd Grey poprosił o rozwód, poczułam się lżejsza, jakby podzielenie się moim sekretem zdjąło część przytłaczającego ciężaru z mojej piersi.
"Dziękuję, że mnie nie oceniasz."
"Od tego są najlepsze przyjaciółki," Lia uśmiechnęła się. "Nie będę cię powstrzymywać przed żadną decyzją, którą podejmiesz, Lily. Po prostu zrób to, co uważasz za najlepsze dla siebie. Zawsze będę cię wspierać."
"Dziękuję. To wszystko, co chciałam usłyszeć," odpowiedziałam, ocierając łzy z kącika oka.
"Zaraz otwieramy. Idziemy na salę?"
Kiwnęłam głową.
Lia chwyciła mnie za rękę i wróciłyśmy do restauracji.
Wskazówki zegara na ścianie wskazywały dokładnie dziesiątą. Jak na zawołanie, wspaniałe szklane drzwi restauracji rozchyliły się, sygnalizując, że jesteśmy gotowi przyjąć klientów.
Pracownicy rozproszyli się na swoje stanowiska, zanim przybył pierwszy gość, ubrany w jedwab i drogi smoking.
Stałam przy drzwiach i przywitałam pierwszego klienta. Młoda para. Życzyłam im dobrego dnia. Oboje spojrzeli na mnie. Zwykle zamożni goście ignorowali kelnerkę, ale ta para odwróciła się i uśmiechnęła, witając mnie radośnie.
„Perełka” – pomyślałam. Tak nazywałam uprzejmych gości jak oni, ponieważ byli rzadcy i cenniejsi. Miałam dla nich najwyższy szacunek.
„Czy mogę zapytać, czy mają Państwo rezerwację?”
„Tak, mamy” – odpowiedziała kobieta, przyglądając mi się swoimi intensywnymi bursztynowymi oczami.
Niepewnie dotknęłam twarzy, zastanawiając się, czy jest na niej brud. Goście często długo się na mnie gapili, ale ta kobieta przesadzała. Czy była zaskoczona, że moje oczy wyglądają inaczej? Jedno zielone, drugie niebieskie?
Odchrząknęłam i zapytałam o nazwisko.
„Blaze” – odpowiedział mężczyzna, mając na twarzy zdziwiony wyraz, podobnie jak kobieta obok niego. Czułam się niepotrzebnie niepewnie i chciałam spojrzeć w lustro, żeby zobaczyć, co jest nie tak.
„Panie i Panie Blaze, proszę za mną.” Zaprowadziłam parę do stolika przed oknem od podłogi do sufitu, które oferowało widok na wspaniały ogród różany na zewnątrz.
Mężczyzna odsunął krzesło dla swojej żony.
Położyłam menu na nieskazitelnie białym obrusie, ale zanim zdążyłam wymienić dzisiejsze specjalności, kobieta przemówiła.
„Przepraszam, że jestem bezpośrednia, ale wyglądasz niesamowicie podobnie do kogoś” – powiedziała, wciąż studiując moją twarz z fascynacją. „Czy kiedykolwiek byłaś modelką?”
„Nie, proszę pani” – odpowiedziałam grzecznie, choć czułam się coraz bardziej niekomfortowo pod ich spojrzeniami.
Jej mąż nachylił się do przodu. „Byliśmy w galerii sztuki w zeszłym tygodniu, a tam jest nowy, oszałamiający obraz. Podobieństwo jest niesamowite – mogłabyś być jej bliźniaczką.”
„Zapewniam, że nigdy nie pozowałam do żadnego obrazu. Może to tylko przypadek.” Odchrząknęłam. „Czy chcieliby Państwo usłyszeć o naszych dzisiejszych specjalnościach?”
Po przyjęciu ich zamówienia, udałam się do lady.
„Ona naprawdę wygląda jak ta kobieta na obrazie” – usłyszałam, jak mówi kobieta. Nie wychwyciłam odpowiedzi mężczyzny, ponieważ byłam już daleko od nich.
Dotarłam do lady i przekazałam notatkę kasjerowi, który następnie podał ją kucharzom.
Pośpieszyłam, aby przywitać następnego klienta, próbując otrząsnąć się z dziwnych komentarzy pary dotyczących mojego rzekomego podobieństwa do obrazu.
Klikanie obcasów na marmurowej podłodze rozbrzmiewało w restauracji, gdy kobieta weszła, jej designerska sukienka elegancko falowała przy każdym kroku.
„Dzień dobry, witamy—” Słowa zamarły mi w gardle, gdy podniosłam oczy, aby spotkać jej spojrzenie.
Serce mi stanęło. Świat wokół mnie wydawał się zwalniać, dźwięki stawały się przytłumione.
Kobieta stojąca przede mną nawiedzała mnie przez niezliczone bezsenne noce, pojawiając się w każdym artykule magazynu, który zmuszałam się do przeczytania z ciekawości. Ta idealna owalna twarz, te kalkulujące oczy, te charakterystyczne czerwone usta, które wykrzywiały się w wyćwiczony uśmiech.
Moje ręce drżały. Zimny pot pojawił się na moim czole.
Jeszcze mnie nie zauważyła, zbyt zajęta sprawdzaniem telefonu.
Chciałam jej uniknąć, ale moje stopy pozostały zamrożone w miejscu. Właśnie wtedy spojrzała w górę od swojego telefonu, a nasze oczy się spotkały. Nigdy nie zapomnę jej imienia. Natalia Romani. Była narzeczona mojego męża. Jego pierwsza miłość.

























































































































