Niezniszczalny

Cynthia

Nie mogę oderwać oczu od Arti, gdy reszta chłopaków wychodzi z pokoju. Auror zarówno Selene, jak i Ryana dominuje w atmosferze, oboje są wściekli i zdenerwowani, że kazano im wyjść.

Gdy już wyszli, siadam na końcu łóżka Arti, szybko sprawdzam jej monitory, kontrolując jej parametry życiowe i poziom płynów.

"Wiesz, że jeśli przyszłaś tylko sprawdzić moje parametry, inni mogli zostać w pokoju?"

"Przepraszam, Arti, wiesz, jaka jestem, nie mogę się powstrzymać."

Uśmiecham się do niej i biorę jej delikatną rękę w swoją. Wygląda lepiej niż w dniu, kiedy znaleźliśmy ją leżącą na tym łóżku, jej skóra ma trochę więcej koloru. Szary odcień zdaje się zanikać.

Nadal nie wygląda jak ona sama, jest teraz taka krucha. Nawet ja, choć nie jestem wojownikiem, myślę, że mogłabym ją teraz pokonać.

"Cynth. Czy wszystko w porządku?"

Jej oczy na chwilę błyszczą fioletowym blaskiem, zanim wracają do matowego brązu.

"Artemis, wszystko w porządku, chciałam tylko sprawdzić, czy z tobą wszystko dobrze."

"Znowu, Cynth, jestem pewna, że gdyby to było wszystko, co chciałaś, nie kazałabyś wszystkim wyjść. Poza tym znam ten wyraz na twojej twarzy, widziałam go wiele razy, więc dlaczego nie powiesz mi, co się dzieje, żebyśmy mogli ustalić, co robić dalej?"

Uśmiecha się do mnie i ściska moją rękę, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nią tęskniłam, aż do teraz. Oczywiście tęskniłam za jej obecnością, ale proste rzeczy jak jej szczerość i otwartość.

"Nigdy nie mogłam cię okłamać."

"No właśnie, nie jestem twoją starszą siostrą bez powodu. Teraz chodź tutaj i powiedz mi, co się dzieje."

Przesuwam się bliżej niej, bierze moje obie ręce i trzyma je w swoich.

"Cóż, chodzi o twoje zdrowienie, Arti. Myślę... no wiesz, nie jestem pewna, ale..."

"Myślisz, że cokolwiek mi podali, usunęło Arię na stałe?"

Czuję, jak moja twarz czerwienieje, przez chwilę nic nie mówię, tylko kiwam głową. Jak na kogoś, kto właśnie dowiedział się, że jego wilk może być martwy, przyjmuje to całkiem dobrze.

"No tak. Nie czułam jej, kiedy cię znaleźliśmy, myślałam, że to dlatego, że byłaś nieprzytomna. Ale potem twoje parametry zaczęły rosnąć, nadal nie jestem w 100% pewna, co ci wstrzykiwali. Wiem, że było tam wilczomlecz, ale było coś jeszcze, próbowaliśmy wszystkiego, żeby dowiedzieć się, co to mogło być, ale wydaje się, że miało to długotrwałe skutki. Nie czuję już Arii, i cóż... nie pachniesz jak wilk."

Czekam na jej odpowiedź z zapartym tchem, unikając jej spojrzenia.

"Cynthia, spójrz na mnie."

Robię to, ale już czuję, jak moje oczy napełniają się łzami, cholera, moja wrażliwość.

"Wiedziałam, że to może się stać."

"Co masz na myśli, że wiedziałaś?"

”Około dwóch tygodni po rozpoczęciu zastrzyków, Sekreta zaczęła przychodzić do pokoju częściej i wstrzykiwała mi leki trzy, a czasem cztery razy dziennie. Zawsze byłam na granicy rzeczywistości. Zawieszona między snem a prawdziwym światem, kiedy w końcu zasypiałam, Aria była zawsze tam, gdy wchodziłam w swój umysł”

Przesuwa się na swoim siedzeniu, podciąga się i sięga po szklankę wody, pijąc ją powoli, jakby każdy łyk sprawiał jej ból, zanim odstawia ją, by kontynuować.

”A potem pewnego dnia, po trzecim zastrzyku, zniknęła. Wołałam ją, czułam jej obecność, ale nie mogłam jej nigdzie zobaczyć. Każdego dnia po tym uczucie jej obecności słabło, tak jak ja. To było tak, jakby nie mogła być ze mną, by pomóc mi z bólem. Miała swoje własne problemy, więc i ja musiałam radzić sobie sama”

„Artemis, tak mi przykro”

”Nie musisz przepraszać, Cynthia. Chociaż nie czułam jej wtedy, jestem pewna, że kiedy ja się poprawię, ona również”

„Arti, nie sądzę, znaczy, nie jestem pewna, czy ona wróci”

”Cynthia, wiem, że patrzysz na to z medycznego punktu widzenia i ufam, że robisz wszystko, by mi pomóc, ale musisz mi też zaufać. Wiem, że nie zostawiłaby mnie samej, i dopóki walczę każdego dnia, ona też będzie. Na pewno się znowu połączymy.”

W jej głosie jest taka determinacja, która jednak słabo pasuje do jej obecnego stanu fizycznego. Nie jestem jednak gotowa, by się z nią kłócić. Jeśli to nadzieja jest tym, czego potrzebuje, dam jej to, ale wiem, że mam rację. Aria odeszła.

„Dobrze, Artemis, ufam ci. Jeśli jesteś pewna, że wróci, to włożę całą swoją energię w odkrycie, czym jeszcze cię zatruli. Może jeśli to naprawię, ona wróci.”

Jej twarz rozjaśnia się jak u dziecka w Boże Narodzenie, częściowo czuję się winna, że ją okłamuję, ale nie mogę jej złamać bardziej, niż już jest.

*”Więc co dokładnie zawierają te wszystkie leki, które mi podajesz?”

Wskazuje na worki z kroplówkami.

„To głównie mieszanka antybiotyków, twoje ciało jest bardzo osłabione i z tego, co możemy powiedzieć, dawali ci brudną wodę i jedzenie niskiej jakości.”

Podchodzę do worków.

„Ten żółty tutaj to antidotum na wilcze ziele. Ktoś, kto to zrobił, miał dużą wiedzę, użyli żółtego kwiatu, który jest dość rzadki, ale na szczęście nie niespotykany. Daj temu kilka dni i poczujesz się znacznie lepiej.”

Siadam z powrotem, a ona wydaje się zadowolona z wyjaśnienia.

„Czy miałaś okazję coś zjeść? Mogę ci coś przynieść.”

”Jadłam, nie dużo, ale wystarczająco, by poczuć się syta. Myślę, że przyzwyczajenie się do jedzenia może zająć trochę więcej czasu”

„Nawet jeśli Selene przynosi ci twoje ulubione każdego dnia?”

„Nawet wtedy. Ma serce ze złota, ale jest okropna w gotowaniu, jeśli to nie są jej ulubione potrawy”

„Cóż, chyba masz rację. Czy jest coś jeszcze, czego byś chciała?”

„Jedzenia nie. Ale chciałabym poznać mojego siostrzeńca”

„Czekałam na to, poproszę Sigiego, żeby go przyniósł.”

Kilka chwil później Sigi stoi w drzwiach, trzymając Frode'a w ramionach jakby był zrobiony ze szkła. Coś w sposobie, w jaki go trzyma, sprawia, że zakochuję się w nim na nowo za każdym razem.

„Jak chcesz to zrobić, Arti, nadal jesteś bardzo słaba, nie chcę, żebyś nadwyrężyła ramiona.”

„Może tak, podaj mi te poduszki”

Podnosi nogi i kładzie poduszkę pod kolanami, aby je podtrzymać, a potem kładzie kolejną na swoich udach.

„Jeśli zrobimy to w ten sposób, to właściwie nie trzymam go, a moje nogi mogą to znieść z pomocą poduszek”

„Dobrze, ale jeśli będzie za ciężki, daj znać, zabiorę go, nie chcę, żebyś cierpiała.”

„Dobrze, dobrze, teraz po prostu daj mi go, czekałam zbyt długo, żeby go poznać”

Ostrożnie biorę Frode'a od Sigiego, gaworząc do niego i uśmiechając się, zanim delikatnie kładę go na poduszce. Siadam blisko i obserwuję ich interakcję.

Oczy Artemis błyszczą, gdy go bada, przyglądając się każdemu jego centymetrowi.

„Cynthia, Sigi. On jest niesamowity”

Łzy powoli spływają z jednego jej oka, uśmiecha się do niego i gaworzy, zanim znowu zwraca się do nas.

„Bardzo przepraszam, że przegapiłam jego narodziny, chciałam tam być, Cynth, nie masz pojęcia jak bardzo, i przepraszam, że zabrałam cię od niego na tak długo”

Jej słowa sprawiają, że wybucham płaczem, przypominając sobie, jak usłyszałam, że tego dnia jej zabrakło.

„Arti, nie masz za co przepraszać. Nie przegapiłaś tego, bo się spóźniłaś, tylko dlatego, że przeżywałaś piekło. Ale najważniejsze jest to, że jesteś tutaj teraz.”

Całuję ją w czoło, zanim znowu siadam. Ona nadal uśmiecha się do Frode'a, przekonując się, że on również się uśmiecha, choć pewnie to tylko gazy.

Zauważam, że nie podniosła jeszcze rąk, żeby go dotknąć, nie jestem pewna dlaczego, ale trzyma je przy sobie.

„Możesz go dotknąć, ma dość mocny chwyt.”

„Nie chciałam go zranić ani zarazić żadnymi bakteriami”

„W porządku, Arti, poradzi sobie, może jest niemowlakiem, ale jest silniejszy, niż wygląda.”

Sigi chichocze za mną, wiem dobrze, że będzie mi to wypominał, bo mówił mi to samo odkąd wróciłam. Prawdę mówiąc, mój czas z nim był równie ograniczony, ale nasza więź jest silna.

Podnosi jedną rękę i delikatnie dotyka jego nosa.

„Jestem twoją ciocią Artemis, tak, to ja. Zamierzam cię rozpieszczać, jak tylko wyjdę ze szpitala”

Używa swojego najlepszego głosu do mówienia do dziecka.

"Zabiorę cię na tyle przygód. Spodoba ci się to, prawda, tak, spodoba ci się, mój piękny chłopczyku."

Kontynuuje obsypywanie go komplementami i obietnicami, których jeszcze nie rozumie, ale jestem pewna, że pewnego dnia zrozumie. Zaczyna reagować na dźwięk jej głosu, podnosząc ręce i wpatrując się w nią intensywnie, gdy mówi. Wyciąga palec, a on chwyta go mocno, a jej oczy rozświetlają się jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej.

Patrzą na siebie, Frode przestaje się ruszać, a jego oczy stają się białe. Chcę ich rozdzielić, desperacko starając się chronić Frode, ale Sigi chwyta mnie za ramiona.

"Poczekaj. Spójrz."

Patrzę na Artemis, widząc jak wraca do niej kolor, a jej dawniej wątłe ciało wydaje się wracać do normy.

To trwa jeszcze kilka sekund, zanim Frode puszcza jej palec i zaczyna machać rękami, jakby nic się nie stało.

Głowa Artemis opada na poduszkę, a monitory zaczynają głośno pikać. Sigi przechodzi na drugą stronę łóżka i bierze Frode z jej kolan. Chwytam latarkę i otwieram jej powieki, sprawdzając jej oczy, które reagują na światło normalnie, ale ona nie reaguje.

Sprawdzam resztę jej parametrów życiowych, wydają się w porządku, jej serce bije, a ona oddycha. Reszta wraca do pokoju.

Każdy z nich wstrzymuje oddech, gdy ją widzi, wygląda jakby leżała w tym łóżku szpitalnym miesiącami. Jej ciało prawie wygląda normalnie.

Selene podbiega do niej, chwytając jej rękę.

"Cynth, co się z nią dzieje?"

Jej głos jest spanikowany i szybki.

"Ona śpi. Nie wiem, co się stało..."

"Nie rozumiem, co się stało?"

"Frode. To był Frode... Trzymał jej palec, a potem jej oczy rozświetliły się i zaczęła wyglądać tak. Wszystko stało się tak szybko, Selene."

"Co masz na myśli mówiąc Frode, jak on mógł to zrobić, przecież to tylko dziecko, Cynthia, nie rozumiem."

"Nie ma tu wiele do zrozumienia, Sel, gdybym miała więcej informacji, dałabym ci je, ale nie mam. Kiedy ona i Frode się dotknęli, wydawało się, że się uzdrawia, a potem po prostu zemdlała."

Zwracam uwagę na Sigi, teraz siedzącą na kanapie i kołyszącą go.

"Jak się ma?"

"Ma się dobrze, Cynth, w rzeczywistości jest bardziej energiczny niż zwykle. Jakby dostał zastrzyk energii."

Wszyscy stoimy w milczeniu, Calder, Ryan i Selene spoglądają na przemian na Artemis i Frode.

Biorę rękę Artemis w swoją, patrząc jak śpi, jej obrażenia wciąż są widoczne. Jej aura wydaje się jaśniejsza niż kiedykolwiek, jej duch walczy.

W końcu wszyscy siadamy, nie wiedząc, co robić, ale nie mogę przestać się zastanawiać.

Co się właśnie stało z wszystkimi stworzeniami Bogini Księżyca?

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział