Rozdział 10

"Nie zazdroszczę ci teraz," powiedziała Derby, widząc, jak grzebię w kilku plikach na biurku.

Spojrzałam na nią, na moich ustach pojawił się krzywy uśmiech. "Ja i ty obie."

Derby oparła się o krawędź mojego biurka, marszcząc brwi w trosce. "Czy mogę jakoś pomóc? Zauważyłam, że zawsze kończysz robiąc większość pracy, a mimo to nigdy nie dostajesz za to uznania."

Wzruszyłam ramionami, próbując bagatelizować sytuację. "Wszystko w porządku, Derby. Jestem pewna, że widzą, jakim mogę być atutem, więc próbują to wykorzystać."

Oczy Derby lekko się zwęziły i mogłam powiedzieć, że nie kupowała mojego wymuszonego optymizmu. "Co cię teraz tak zdenerwowało? Myślałam, że masz wszystko pod kontrolą," naciskała.

"Myślałam, że tak, ale bez względu na to, co mu przedstawiam, nigdy nie zostaje zatwierdzone. To jest po prostu frustrujące." Narzekałam, siadając na krześle, a zanim się obejrzałam, łzy zaczęły spływać mi po policzkach.

Derby nie wypowiedziała ani słowa, po prostu położyła delikatnie rękę na moim ramieniu i to był wyzwalacz mojej lamentacji.

"Poświęciłam serce i duszę temu projektowi, pracowałam do późnych godzin, a nawet przegapiłam chwile z tymi, którzy są dla mnie najważniejsi. A co dostaję w zamian? Odrzucenie bez wyjaśnienia. Zawsze jest ta narastająca presja, aby udowodnić wszystkim, że jestem równie dobra jak każdy inny tutaj. Czasami to jest za dużo do zniesienia. Czuję, że zawsze jestem między młotem a kowadłem, muszę sprostać nierealistycznym oczekiwaniom i tkwię w błędnym kole przepracowania i braku uznania." Płakałam.

"Mogę sobie tylko wyobrazić, jak się czujesz, Sophie. Ale pamiętaj, że twoja wartość nie powinna być mierzoną zewnętrzną walidacją. Jesteś silna, zdolna i wytrwała, i ja to widzę," powiedziała Derby kojącym tonem.

"Dzięki za wysłuchanie. Trzymałam to wszystko w sobie, nie mając nikogo, komu mogłabym się wyżalić. Cieszę się, że dziś sprawdziłaś, bo prawie straciłam rozum." Powiedziałam, ocierając łzy.

"Zawsze tu będę, kiedy będziesz potrzebować kogoś do wygadania się i ramienia do wypłakania," powiedziała, jej głos pełen empatii.

"Co bym bez ciebie zrobiła?" zażartowałam, wymuszając uśmiech.

Zanim Derby zdążyła cokolwiek powiedzieć, do pokoju weszła Mia, jej twarz wykrzywiona w szyderczym uśmiechu.

"Ach, patrzcie, kto zdobył uwagę szefa," powiedziała, jej głos ociekający sarkazmem.

"Mia, nie jestem w nastroju na twoje dramy." Warknęłam.

Jakby dopiero zauważyła Derby, jej twarz stała się jeszcze bardziej kwaśna.

"Co się tu dzieje? Dlaczego jesteś w tym przeklętym miejscu i kiedy obie stałyście się tak bliskie?" Mia zapytała na jednym oddechu.

"Nic, co by cię dotyczyło, Mia. Po prostu mówiłam cześć koleżance i nie widzę, jakby to miało stanowić problem." Odpowiedziała Derby, jej głos spokojny i opanowany.

Mia prychnęła, krzyżując ramiona na piersi.

"Zabawne, jak wszyscy się do ciebie grzeją," szydziła.

"Co to dokładnie ma znaczyć?" Udało mi się zapytać, moje nerwy na skraju.

"Ach, daj spokój, Sophie. Nie możesz być taka naiwna," Mia szydziła. "Obie wiemy, prawdziwy powód, dla którego nie możesz zrobić tego projektu dobrze."

"A jaki to powód, Mia?"

Usta Mii wykrzywiły się w sardonicznym uśmiechu. "Proszę, nie udawaj niewinnej. Widzę przez to wszystko. Nie ma mowy, żebyś nie mogła zrobić ani jednej rzeczy dobrze."

Przełknęłam ślinę, próbując zachować spokój. "Mia, nie jestem pewna, co myślisz, że się dzieje, ale-"

"Doskonale wiem, co się dzieje," Mia przerwała ostro, jej ton pełen goryczy. "Używasz tego projektu, żeby zbliżyć się do niego, i nawet nie próbujesz tego ukryć. Dlatego zawsze dajesz mu coś, co nie jest na poziomie."

"Mia" – zawołała Derby stanowczym głosem. "Dość tego. Myślałam, że wszyscy żartowaliśmy z jego wyglądu w dniu, kiedy przyszedł, ale nie sądziłam, że posuniesz się do oskarżeń."

W końcu znalazłam w sobie głos, choć brzmiał on niepewnie. "To, co mówisz, nie jest prawdą, Mia. Pracowałam nad tym projektem jak wół i nie mam żadnych osobistych intencji."

Mia przewróciła oczami dramatycznie. "Och, proszę cię. Nie obrażaj mojej inteligencji. Możesz oszukać jego albo nawet Derby, udając, że jesteś taka dobra, ale ja znam prawdziwą ciebie. Wyczuwam twoją fałszywość z daleka."

Derby zrobiła krok do przodu, stając między mną a Mią. "Mia, powiedziałaś już wystarczająco. Jeśli masz jakieś prawdziwe zastrzeżenia co do jej etyki pracy, zgłoś to odpowiednim kanałem. Do tego czasu daj jej spokój. To jest szaleństwo."

Mia zmrużyła oczy, jakby chciała kontynuować dramat, ale w końcu wypuściła z siebie sfrustrowane westchnienie i odeszła, mrucząc coś pod nosem.

Odetchnęłam, czując, jak napięcie w moich ramionach powoli znika. "Dziękuję, Derby."

Derby odwróciła się do mnie, a jej wyraz twarzy złagodniał. "Nie ma za co, ale musisz nauczyć się bronić siebie i nie musisz nikomu, kto nie jest twoim szefem, tłumaczyć się, jak wykonujesz swoje obowiązki tutaj."

Skinęłam głową, a wtedy dostałam powiadomienie o wiadomości od Alexa.

"Upewnij się, że będziesz w moim biurze o 8 rano." Brzmiała wiadomość.

"Zrozumiałam," odpowiedziałam.

Nadszedł wreszcie ten dzień i ledwo mogłam się opanować. Przewracałam się z boku na bok przez całą noc, myśląc o milionie różnych scenariuszy, jak może przebiec to spotkanie z Alexem. Nawet nie mogłam przełknąć myśli o śniadaniu.

Gdy wybiła 8 rano, powoli udałam się do biura Alexa, modląc się i mając nadzieję, że w końcu doceni moją ciężką pracę, a nie zniszczy mnie.

Delikatnie zapukałam do drzwi, ale nie dostałam odpowiedzi. Czekałam niespokojnie, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą, co chwilę sprawdzając zegar, niepewna, czy w ogóle się pojawi.

Dopiero o 8:35 Alex w końcu przyszedł, a jego wyraz twarzy był nieczytelny.

"Dzień dobry, panie Hernandez," przywitałam się, starając się wyglądać na odważną.

"Dzień dobry, Sophie," odpowiedział. "Wejdź za pięć minut."

"Musiał wiedzieć, że się spóźni," pomyślałam, czując irytację. "Dlaczego kazał mi być tutaj o 8 rano, jeśli sam nie zamierzał się pojawić? Chyba chciał mnie sfrustrować."

Dokładnie o 8:40 zapukałam do drzwi. "Wejdź," zawołał.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zrzucił bombę: "Zdecydowałem się na propozycję, którą wysłałaś mailem."

Patrzyłam na niego kompletnie oszołomiona. "Nie rozumiem. Ale mówiłeś, że nie jest wystarczająco dobra. Kazałeś mi pracować dniami i nocami nad tym, a teraz mówisz, że wybierasz tę, którą wysłałam wcześniej?"

"Znam swoje wcześniejsze słowa na temat tej propozycji i jestem bardzo świadomy tego, co mówię teraz." Odpowiedział, nie odrywając ode mnie wzroku.

"Nie rozumiesz! Zmarnowałeś mój czas, moją energię, mój wysiłek – na co? Żebyś mógł teraz powiedzieć coś takiego?" Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Biorąc pod uwagę, że był moim przełożonym, musiałam zachować spokój, mimo że czułam frustrację.

"Więc to jest bezużyteczne?" zapytałam, unosząc trzymany plik.

Ale Alex po prostu odwrócił się do mnie plecami, zostawiając mnie stojącą tam, kompletnie sfrustrowaną i kipiącą ze złości. "Powiedz coś, do cholery," krzyczałam w myślach, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Odwróciłam się, żeby wyjść, ale zanim sięgnęłam po klamkę, odezwał się.

"Klient nie może dziś przyjść do biura na pierwszą recenzję, więc pojedziemy do niego. Bądź gotowa na 13:00 i spotkaj mnie na parkingu."

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział