Rozdział 3
Przybyłam do biura bardzo wcześnie, podekscytowana prezentacją. To była okazja, by pokazać swoje umiejętności i zamierzałam ją w pełni wykorzystać. Moja bezsenna noc nie może pójść na marne, a Celine musi zobaczyć, że jestem na właściwym miejscu. Gdy pospiesznie układałam dokumenty, szeptałam do siebie, powtarzając dokładnie, co zamierzam powiedzieć.
"Dzień dobry" - przywitała się Mia, podchodząc do mnie.
"Dzień dobry, Mia" - byłam zaskoczona, bo to był pierwszy raz, kiedy się do mnie odezwała, odkąd dostałam tę pracę.
"Nie mów, że spotkasz się z prezesem wyglądając tak" - zauważyła z pogardą na twarzy, skanując mnie wzrokiem od stóp do głów.
"A co jest nie tak z moim ubiorem?" - zapytałam gniewnie.
"Niczego, i tak nie masz szans." - powiedziała z niebezpiecznym uśmiechem, dodając zanim usiadła: "To mój facet, więc zajmij się tym, za co ci płacą, i nie daj się ponieść."
"Chyba oszalałaś" - powiedziałam pod nosem.
"Co właśnie powiedziałaś?" - zapytała, ale nie zaszczyciłam jej odpowiedzią.
"Myślałam, że..." - Mia zaczęła mówić, ale zanim skończyła, do pokoju weszła Celine.
"Mam nadzieję, że jesteś gotowa, bo za pięć minut spotkamy się z nim" - ogłosiła Celine.
"Jestem bardziej niż gotowa" - odpowiedziałam pewnie.
"Nie wyprzedzaj faktów" - ostrzegła, patrząc na mnie wymownie. "Mam nadzieję, że zmieniłaś paletę kolorów."
"Zrobiłam tak, jak kazałaś" - odpowiedziałam.
"Dobrze, zobaczymy, co masz, chociaż nie mam żadnych oczekiwań" - skomentowała Celine lekceważąco.
Moje serce biło jak oszalałe, gdy szłyśmy korytarzem w kierunku jego biura. Każdy krok wydawał się cięższy od poprzedniego. Gdy dotarłyśmy do drzwi, Celine zwróciła się do mnie.
"Poczekaj tutaj chwilę, powiem mu, że przyszłaś" - powiedziała.
Mogłam tylko skinąć głową w odpowiedzi. Celine weszła do środka, zostawiając mnie samą z moimi myślami - niebezpieczna sytuacja. Głębokie oddechy, mówiłam sobie. Dasz radę. Po prostu... trzymaj się.
Co wydawało się wiecznością później, Celine wychyliła się z powrotem. "Możesz wejść teraz."
"Dzień dobry" - przywitałam się, próbując ukryć zdenerwowanie.
"Dzień dobry..." - zaczął, podnosząc twarz, a nasze oczy się spotkały. Czułam, że ziemia powinna się otworzyć, bym mogła się schować. "To ostatnia osoba, którą chcę teraz zobaczyć." - pomyślałam, z otwartymi ustami, walcząc o słowa.
Zwrócił się do Celine. "Czy ona będzie prezentować?"
"Tak, panie Hernandez. Czy jest jakiś problem?" - wyglądała na zdezorientowaną, jej oczy przeskakiwały między mną a nim, szukając odpowiedzi.
"Nie ma problemu, Celine. Przejdźmy do tego, dlaczego tu jest. Przedstaw się i powiedz, co masz dla mnie."
Czy on sobie teraz ze mnie żartuje? Mam się przedstawić, więc Alex chce udawać, że mnie nie zna. Wow.
Odchrząknęłam, zanim kontynuowałam: "Jestem Sophie i to jest plik, o który prosiłeś..." - urwałam, zahipnotyzowana jego przenikliwym spojrzeniem. Celine nie tak subtelnie szturchnęła mnie łokciem, wyrywając mnie z transu. "Tak, um, do projektu Landmark."
Alex przewrócił strony, marszcząc brwi. "Co to jest? Dlaczego paleta kolorów jest taka?"
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Celine rzuciła mi spojrzenie, które mówiło: "Lepiej mnie nie wciągaj."
"Bardzo przepraszam. Myślałam, że tak będzie najlepiej, ale mogę to zmienić" - powiedziałam, szukając wsparcia u Celine.
"Pan Hernandez, bardzo przepraszam, że nie mogła nawet wykonać czegoś tak prostego. Jest nowa i wciąż się uczy. Dopilnuję, żeby była lepiej przeszkolona. Biorę pełną odpowiedzialność," powiedziała, udając świętą.
"Nie ma potrzeby mówić mi o tym teraz. Wprowadź konieczne zmiany, a potem możesz wejść na prezentację." Powiedział, zwracając uwagę gdzie indziej.
"Dziękuję," powiedziałyśmy obie, wychodząc z biura, ale ja byłam jakby poza swoim ciałem. Przeszywał mnie zimny dreszcz. To był Alex, ten sam Alex. Dlaczego on, ze wszystkich ludzi? Byłam tak pogrążona w myślach, że widziałam, jak jej usta się poruszają, ale nie słyszałam ani słowa. Szturchnęła mnie, gdy nie otrzymała odpowiedzi.
"Co?" wykrzyknęłam, zaskoczona.
"Zapytam jeszcze raz, co oznaczało to szaleństwo, które zademonstrowałaś w jego biurze."
Milczałam, nie mogąc znaleźć odpowiedzi. Wszystko, co zajmowało moje myśli, to Alex. Zobaczenie go po 5 latach wstrząsnęło mną do głębi. Myślałam, że go przepracowałam, ale to było kłamstwo, które sobie wmawiałam, bo jego twarz przywołała wspomnienia, które myślałam, że dawno zakopałam.
"Sophie, znasz go? I tym razem nie ignoruj mojego pytania," zapytała z poważnym wyrazem twarzy.
"Jak mogłabym go znać?" powiedziałam, czując się przygnębiona.
"Racja, jak mogłabyś go znać? Nie jesteście w tej samej klasie społecznej. Po prostu przesadzam," prychnęła, zostawiając mnie z tyłu, ale zatrzymała się w połowie drogi i wróciła. "Pamiętaj, że ten projekt został wykonany przez ciebie i to był twój pomysł. Nigdy nie mów inaczej."
Kiwnęłam głową, bo nie miałam już siły, by zbudować dla niej jakieś słowa. Czułam się jak duch chodzący po biurze, tak pochłonięta myślami, że nie zauważyłam, że Mia stoi na mojej drodze i prawie na nią wpadłam.
"Jesteś ślepa, nie widzisz?" zapytała, przesuwając się trochę.
"Przepraszam," powiedziałam, chcąc odejść, ale złapała mnie za rękę i zaprowadziła do pokoju drukarek, który był tuż za rogiem.
"Jak on się ma?" zapytała podekscytowana.
"Kto?" zapytałam bez zainteresowania.
"Kto inny? Oczywiście Alexander Hernandez. Mój mąż," powiedziała uśmiechając się.
"Nie pytałam o sprawy osobiste, to było czysto biznesowe, ale wyglądał dobrze," odpowiedziałam.
"Proszę, pozwól mi przejąć to zadanie. Słyszałam, jak Celine mówiła, że będziesz z nim blisko współpracować." Błagała, robiąc maślane oczy.
"Nie jesteśmy na tyle blisko, żebym mogła ci to przysługę zrobić," odpowiedziałam.
"Rzymu nie zbudowano w jeden dzień, powinnaś to wiedzieć. To stopniowy proces i to mogłoby nas zbliżyć," nalegała, błagając z rękami złożonymi razem.
Nie chciałam być w pobliżu Alexa. Wiedziałam, że mnie nienawidzi, więc wydawało się to sytuacją wygrana-wygrana. Mia mogła zająć się zadaniem i być z nim, a ja mogłam skupić się na innych rzeczach, zanim stracę zdrowie psychiczne, radząc sobie z nim i Celine w tak bliskiej odległości.
"Dobrze, możesz to mieć," zgodziłam się, mając nadzieję, że oszczędzę sobie emocjonalnego zamętu ciągłego kontaktu z moją przeszłością. "Ale musisz powiedzieć Celine, że o to prosiłaś i możesz przekazać projekt, nad którym pracujesz."
"Dziękuję. Dziękuję, Sophie. Jestem ci winna przysługę." Powiedziała, biorąc teczkę i wybiegając z pokoju, zostawiając mnie samą z myślami.
Oparłam się o ścianę, wypuszczając drżący oddech, gdy obrazy z przeszłości migały w mojej głowie. Nasze skradzione chwile, sposób, w jaki sprawiał, że się uśmiechałam, jak kiedyś patrzył na mnie, jakbym była jedyną osobą na świecie, która się liczy, a potem miażdżące rozczarowanie, gdy wszystko się zawaliło.

































































































