Rozdział 9
Szybko wróciłam do biurka, wciąż powtarzając w myślach słowa Alexa. Jedno, co o nim wiedziałam, to że nigdy nie mówił czegoś, czego by nie zamierzał zrobić. Musiałam uratować swoją pracę. Wzięłam głęboki oddech i próbowałam się skupić, gdy nagle przenikliwy głos Celine przeciął powietrze. "Sophie, do mojego biura. Natychmiast."
Przełknęłam ślinę, zmuszając się do wstania i ruszyłam w stronę drzwi Celine. Siedziała już za swoim biurkiem, jej oczy zwęziły się, gdy weszłam.
"Słyszałam, że pan Hernandez znów odrzucił twoją propozycję," powiedziała, a jej głos ociekał pogardą.
Kiwnęłam głową. "Tak, i dał mi prawie niemożliwy termin, z moją pracą na szali."
Celine prychnęła, opierając się na krześle. "Oczywiście, że tak. Musi zaimponować naszemu klientowi, a oni będą tu za dwa dni, więc nie można go winić za to, że robi swoje."
Zawahałam się, niepewna, jak odpowiedzieć. "Klienci mają pierwszą recenzję za dwa dni?"
"I to nie wszystko. Będziesz prezentować swoją pracę klientowi na tym spotkaniu," dodała Celine.
"Klienci będą tam?" zapytałam, starając się nie zdradzić paniki w głosie.
"Nie zrozumiałaś, co ci powiedziałam?" warknęła Celine. "To kluczowe konto dla firmy i będą oczekiwać niczego mniej niż perfekcji."
Poczułam, jak serce mi zapada. "Ale Celine, 48 godzin to ledwie wystarczająco czasu, żeby."
"Nie chcę tego słuchać," przerwała mi Celine, jej głos był ostry. "To twoja szansa, aby udowodnić swoją wartość, Sophie. Udowodnić, że zasługujesz na bycie tutaj. Nie spieprz tego."
Wzięłam głęboki oddech, zbierając odwagę. "To nie tak, że niemożliwe jest zrobienie tego w 48 godzin. Problemem jest spełnienie standardów Alexa. Nawet nie mówi mi swoich pomysłów ani gdzie popełniłam błąd z poprzednim."
"To twoje wyzwanie, Sophie. Rozwiąż to. I na miłość boską, postaraj się mnie nie zawstydzić przed klientem. Nie potrzebuję, żeby myśleli, że mam niekompetentnych ludzi w zespole."
Na tym Celine skupiła się z powrotem na swoim komputerze, skutecznie mnie odprawiając. Stałam tam, z umysłem w zamęcie, zanim w końcu odwróciłam się i wróciłam do swojego biurka.
Następnego ranka weszłam do biura i odkryłam, że moje biurko jakby zniknęło. Fala paniki przeszła przeze mnie, gdy pospiesznie przeszukiwałam dużą otwartą przestrzeń biurową, mając nadzieję, że zobaczę gdzieś swoje miejsce pracy. "Derby, wiesz może, gdzie jest moje biurko?" zapytałam, zwracając się do koleżanki.
Derby podniosła wzrok znad swojego komputera, jej brwi zmarszczone z troską. "Obraziłaś kogoś w tym biurze?" zapytała, ściszając głos.
Pokręciłam głową, nerwowo bębniąc palcami o krawędź pustej kabiny obok mnie. "Nie, nie mam na to czasu. Dlaczego pytasz?"
Wyraz twarzy Derby pociemniał, gdy wskazała na daleki róg biura. "Twoje biurko zostało przeniesione w miejsce, gdzie nikt by nie chciał." powiedziała, z nutą współczucia w głosie.
Spojrzałam w kierunku, w którym patrzyła, czując ciężar w piersi, gdy zobaczyłam, gdzie umieszczono moje biurko. Było wciśnięte w oświetlony kąt, ukryte w cieniach dużej przestrzeni biurowej.
„Co do…”, wyszeptałam, moje oczy rozszerzyły się z niedowierzania. „Kto by to zrobił?”
Derby wzruszyła ramionami, zaciskając usta w cienką linię. „Facet, który przyszedł to przestawić, powiedział, że to było polecenie z góry. Wiesz, co to oznacza.”
Zrobiło mi się naprawdę wściekle, moje ręce zacisnęły się w pięści po bokach. Alex Hernandez. Oczywiście, że to musiał być on.
„To jest niesprawiedliwe! Mam ważny projekt do zrobienia, a teraz utknęłam w tej… tej dziurze?”
„Myślę, że powinnaś zgłosić swoje niezadowolenie do niego.” Poradziła.
Rozważałam jej radę przez chwilę i wydawało się, że to była jedyna dostępna opcja. Nigdy nie mogłam skutecznie go unikać, bez względu na to, jak bardzo się starałam. To stało się rutyną, z której nie mogę się uwolnić.
„Czy mogę z panem porozmawiać, panie Hernandez?” zapytałam, gdy tylko weszłam do jego biura.
Podniósł wzrok znad komputera, nie mówiąc ani słowa, i wzięłam to za zgodę.
„Cóż, zauważyłam, że moje biurko zostało przeniesione w… dość niedogodne miejsce,” powiedziałam, starannie dobierając słowa. „Obawiam się, że ta zmiana utrudni mi pracę na najwyższym poziomie.”
Oparł się w swoim fotelu, splatając dłonie. „Rozumiem. A co sprawia, że myślisz, iż miałem z tym coś wspólnego?”
„Ty i ja wiemy, że to zrobiłeś,” powiedziałam, nie mogąc powstrzymać frustracji.
„Na twoim miejscu uważałbym na słowa,” ostrzegł. „Poza tym, w swoim formularzu aplikacyjnym napisałaś, że potrafisz pracować pod presją, więc jaki jest teraz problem?”
„Rozumiem to, ale to nie jest odpowiednie. Przyszłam prosić, żebyś polecił im przenieść to z powrotem, albo mogę to zrobić sama. Potrzebuję tylko zgody.” Odpowiedziałam stanowczo.
Pokręcił głową powoli. „Obawiam się, że to nie byłoby właściwe. Nie możemy teraz wyglądać na faworyzujących, prawda?
„To nie chodzi o faworyzowanie. Chodzi o wykonanie pracy i bycie traktowanym jak inni. Na pewno rozumiesz, jak ważna jest ta prezentacja,” argumentowałam.
Jego wyraz twarzy pozostał niewzruszony. „Oczywiście, że rozumiem, Sophie. Jednak musisz nauczyć się, jak sprawić, żeby rzeczy działały, nawet gdy nie masz wszystkiego, czego chcesz.
„Z całym szacunkiem, panie, to nie jest sprawiedliwe,” odpowiedziałam możliwie spokojnie. „Widzę, że próbujesz ustawić mnie na porażkę, i dobrze o tym wiesz. Proszę tylko o szansę, żeby zrobić swoją pracę jak najlepiej — daj mi równe szanse, a zrobię to, to wszystko.”
„Życie nie zawsze jest sprawiedliwe, panno McDermott. Jestem pewien, że znajdziesz sposób, aby wykonać pracę z nowego miejsca.”
Stałam tam w milczeniu, jak posąg, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć, żeby zmienić jego zdanie.
„Mam bardzo ważne spotkanie do przygotowania i utrudniasz mi to. Sugeruję, żebyś wróciła do pracy i przestała marnować mój czas.”
Jego lekceważący ton zabolał, ale wiedziałam, że muszę postępować ostrożnie. „Dobrze, panie Hernandez,” powiedziałam, niechętnie przyznając się do porażki, gdy wychodziłam z jego biura.

































































































