ROZDZIAŁ STO SZEŚĆDZIESIĄT DWA

DWADZIEŚCIA PIĘĆ LAT TEMU

KYLE

Piątki zawsze były moimi ulubionymi dniami.

Żadnych zadań domowych aż do niedzieli. Żadnych sztywnych harmonogramów. Tylko łagodne początki weekendu i obiad w domu z mamą i Lucjanem. Czasami nawet z tatą, jeśli nie był zbyt zajęty.

Lucjan i ja właśnie wróciliśmy ze...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie