120. Kaya

Kaya

Siedziałam w ciężarówce z Robertem. Wyruszyłam wcześnie rano, zanim słońce wstało. Płakałam od momentu, gdy opuściliśmy teren stada. "Luna, przepraszam." Robert połączył się ze mną myślowo. Nawet nie odpowiedziałam; byłam zbyt smutna, by chcieć angażować się w jakąkolwiek rozmowę. Zasnąłam, gd...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie