Kara

Isla

"Tędy. Nadążaj i nie dotykaj niczego."

Idę za wysoką, średniego wieku, blondynką w garniturze, która idzie bardzo szybko przez zamek. Ma na sobie szare spodnie i czarną marynarkę, a koszula pod spodem ma biały kołnierzyk zapięty pod samą brodę. Jej włosy są ciasno związane w kok, a nos ma uniesiony do góry. Wygląda bardzo porządnie i nie sądzę, że jest miła.

Ciągle myślę o tym słowie. Hodowczyni. Co to znaczy? Dlaczego tu jestem?

Staraję się nadążyć, ale ona idzie tak szybko, a ja nie mam pojęcia, dokąd zmierzamy ani dlaczego tam idziemy. Nie słyszałam zbyt wiele z rozmowy między Alfą Ernestem a Alfą Maddoxem. Gdy tylko Alfa Ernest zaproponował sprzedaż mnie Alfie Maddoxowi, żeby pozbyć się swoich długów, zaczęli negocjować dużo ciszej, i nie wiem, co się teraz dzieje.

Idę przez wąskie korytarze, przez większe przejścia, gdzie są dzieła sztuki, takie jak wazony i obrazy, a nawet kilka zbroi. Wszystko jest tutaj królewskie i drogie, jak wcześniej, i nie dotknęłabym niczego nawet gdyby mi nie powiedziała, ponieważ boję się, że coś złamię.

Wszystko tutaj wygląda na warte więcej niż moja rodzina zarabia w ciągu roku.

"Nie mam pojęcia, dlaczego pan Thompson, kamerdyner, poprosił mnie, żebym pokazała ci ten pokój," mówi kobieta, gdy idę za nią, niosąc torbę przed sobą i starając się nadążyć. "Ale najwyraźniej król go o to poprosił. Osobiście uważam, że to musi być pomyłka, sądząc po tym, jak jesteś ubrana."

Natychmiast spuszczam wzrok, żeby zobaczyć, co mam na sobie, i przypominam sobie, że nie miałam dużo czasu, żeby przygotować się na tę podróż. Nadal mam na sobie czarną spódnicę i białą bluzkę, którą założyłam rano do pracy pod czarnym płaszczem. Moje buty to stare tenisówki, które mają dziurę w jednym palcu, a ponieważ są mokre od deszczu, trochę skrzypią. Jestem pewna, że ona to uwielbia.

"Zapytałam go, czy nie miał na myśli pokazania ci kwater służby, ale powiedział nie. Miałam pokazać ci ten apartament. Cokolwiek król ma na myśli w związku z tobą, to nie moja sprawa, ale może ma w głowie, że jesteś z watahy Alfy Jordana, watahy Klonowej, chociaż żadna z nich jeszcze nie przybyła. Wyjaśnię to za chwilę."

"Tak, pani," mówię, starając się być uprzejma.

Zatrzymuje się i obraca, jej ciemne oczy jak sztylety. "Jestem szefową personelu tutaj w Zamku Czarnego Ciernia. Będziesz zwracać się do mnie jako pani Worsthingshorethinshire. Rozumiesz mnie?"

Patrzę na nią przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, dlaczego zwraca się do gościa w taki sposób. Jej oczy są dzikie, a wyobrażam sobie, że pokojówka dostałaby policzek za takie przewinienie. Nie jestem nawet pewna, jak odpowiedzieć, ponieważ jestem niemal pewna, że nie potrafię powtórzyć tego nazwiska.

Zdecydowanie nie powiem "Tak, pani."

Zamiast tego kiwam głową. "Przepraszam," mówię.

Ona nadal patrzy na mnie przez co wydaje się minutą lub dwoma, zanim mówi, "Przepraszam, pani Worsthingshorethinshire."

Przełykam ślinę i mówię, "Przepraszam, pani Worsthingshurtinshirthenshire."

Ona bierze głęboki oddech i powoli go wypuszcza. "Worthingshorethinshire. To nie jest takie trudne!"

Boję się, że zmusi mnie do próby powtórzenia tego jeszcze raz, ale nie robi tego. Zamiast tego obraca się i zaczyna iść ponownie, a ja idę za nią, współczując pokojówkom, które muszą jej odpowiadać i próbując ćwiczyć jej nazwisko w drodze.

Wcale jej nie lubię, tej pani Worsthingstirshorethinsire... czy jak jej tam.

I chcę tylko wrócić do domu.

„Twój pokój, na razie, jest tuż obok pokoju króla. Ale nie oczekuj, że tak zostanie. Bo, jak mówiłam, wierzę, że zaszła pomyłka.”

Skręcamy za róg szybko, i uderzam w stół. Zawartość, srebrna misa i wazon, brzęczą, a ona odwraca się i idzie w moją stronę. „Uważaj!” krzyczy.

„Przepraszam!” mówię, modląc się, żeby nic nie spadło.

Ustawia misę i stabilizuje wazon, kręcąc głową. „Mówiłam, żebyś niczego nie dotykała. Jeśli to się powtórzy, będziesz żałować, że kiedykolwiek postawiłaś stopę w tym zamku! Nie obchodzi mnie, kim jesteś ani dlaczego tu jesteś, młoda damo! W moim zamku, pod moją opieką, są konsekwencje za łamanie zasad!”

Robię krok w tył, czując, jak się kurczę z każdym jej krzykiem. Wiem, że muszę spróbować powiedzieć jej imię, gdy góruje nade mną, jej twarz czerwona ze złości.

„Tak, pani Worthersthershirhirethire.”

„Nawet blisko nie jesteś!” krzyczy mi w twarz. „Jesteś niepoprawna, prawda! Nic dziwnego, że ktoś cię tu przyprowadził i zostawił!”

Zastanawiam się, skąd to wie, ale nic nie mówię, tylko patrzę, jak żyły na jej szyi wystają.

Widziałam to już wcześniej, tuż przed tym, jak mój szef w młynie bił mnie, bo upuściłam worek, albo przed tym, jak szef w restauracji bił mnie za przypadkowe rozlanie tacy z jedzeniem. Nie jestem niezdarna, ale nie jestem też silna. W końcu, po osiemnastu czy dziewiętnastu godzinach pracy, męczyłam się, i rzeczy wymykały się z rąk.

Boje się, że teraz mnie uderzy, ale nie robi tego. Idzie tylko kilka kroków dalej, zanim wyciąga klucz i otwiera drzwi.

Wchodzimy do czegoś, co musi być przedpokojem, bo są tu kolejne drzwi. Ten pokój jest prawie pusty. Tylko mały kącik do siedzenia i stół z kolejnym wazonem. Jest przytulnie i ładnie.

Podpiera główne drzwi klinem i kontynuuje. „To są twoje pokoje, na razie,” mówi, prowadząc mnie do drugich drzwi.

Gdy otwiera drugie drzwi, odsuwam się i lekko uderzam biodrem w stół. Nic sobie z tego nie robię, bo to są moje pokoje.

Aż poczuję ból promieniujący przez bok mojej twarzy i zostaję powalona na podłogę, a moja torba wylatuje z rąk, gdy próbuję się złapać.

„Mówiłam, żebyś niczego nie dotykała!” krzyczy na mnie.

Zszokowana, siedzę na podłodze przez chwilę, próbując zrozumieć, co się właśnie stało. Czy ona mnie uderzyła za to, że uderzyłam w stół w moich własnych komnatach?

Czy nie mam spać w łóżku, które król mi wyznaczył?

Albo siedzieć na jakimkolwiek krześle?

Zanim zdążę zareagować, sięga po mnie i chwyta za kołnierz płaszcza, podciągając mnie na nogi. Jest o wiele większa ode mnie i silniejsza. Trzęsie mną, krzycząc, „Kim myślisz, że jesteś, przychodząc tutaj i psując wszystko? Ty mała włóczęgo!” Uderza mnie ponownie, a tym razem udaje mi się podnieść ramię, aby częściowo zablokować cios, ale nadal czuję jej rękę na moim policzku. Raz za razem, uderza mnie, a ja robię wszystko, żeby nie powaliła mnie znowu.

Aż słyszę rozkazujący głos krzyczący, „Co ty robisz?"

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział