Coś o rodzeniu niemowląt

Kenna

„Kenna.”

Sięgam ręką, aby przetrzeć oczy, moje plecy są sztywne od spania na ziemi.

„Kenna, obudź się.”

Ktoś delikatnie mną potrząsa.

„Hej!”

„Co?” jęczę, mrugając w bursztynowe światło świecące prosto w moją twarz. Mrużę oczy, a rysy Evandera zaczynają się wyłaniać, jego wyraz twarzy pełen tr...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie