Rozdział 123

Stanie przed Radą Alfów tego popołudnia było jak rzucenie na pastwę wilków. Ironia losu, biorąc pod uwagę, że wszyscy już byliśmy wilkami. Dowody, które Kane i ja zebraliśmy, leżały na stole jak stos bezwartościowych papierów. Nikt już nie dbał o fakty.

Chcieli krwi. Mojej krwi, konkretnie.

Sala rad...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie