1, Otwarta droga

Nash

Otwarte drogi, szum silnika i brak latających kul wprawiły mnie w dobry nastrój. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio czułem się tak zrelaksowany. Minęło trochę czasu, odkąd wybrałem się na tak długą przejażdżkę. Jasne, byłoby jeszcze lepiej, gdyby cały klub był z nami, ale Bones był dobrym kompanem do jazdy. Rozluźniłem się, ciesząc się wolnością na drodze. Byliśmy w trasie nieco ponad dzień i zbliżaliśmy się do naszego celu. Minęliśmy znak witający nas w Nowym Meksyku, a Bones dał znak, żebyśmy zatrzymali się na postoju. Skorzystaliśmy z toalet i ku mojej uldze, mieli tam automat z napojami, który po wrzuceniu monet wydawał zimne napoje. Wzięliśmy nasze napoje i oparliśmy się o nasze motocykle, patrząc na pustynny krajobraz i góry płaskowyżu.

„Pamiętasz, czego cię nauczyłem?” Bones zapytał chrapliwym głosem.

„Co? Wszystkiego? Pewnie nie, ale sporo z tego,” odpowiedziałem.

„Przestań być cwaniakiem. Mówię o statutach,” powiedział.

„Tak, te. Tak, tak, pamiętam,” odrzekłem. Bones był jednym z niewielu osób w klubie, które nadal ceniły statuty nadane klubowi przez matczyną grupę. Nasz były prezes, najlepszy przyjaciel Bonesa, był równie mocnym wierzącym w nie jak Bones. Ale od jego śmierci, klub odszedł od nich. Byłem rozdarty przez to pytanie. Byłem lojalny wobec Bonesa. Był najbliższą rzeczą do ojca, jaką miałem. Ale niektóre części statutów nie miały sensu. Na przykład, że klub powinien organizować wspólne obiady dla wszystkich członków klubu i ich rodzin co najmniej trzy razy w tygodniu. Albo że prezes powinien być nazywany Alfą. Były też rzeczy, które miały sens, jak hierarchia czy że zdolni fizycznie powinni trenować, aby utrzymać klub w bezpieczeństwie.

„Jedziemy do matczynej grupy, synu. Oni traktują te rzeczy poważnie. Nie możemy tego spieprzyć,” przypomniał mi Bones. Spoważniałem i skinąłem głową. „Jeśli zrobimy to dobrze i okażemy szacunek, oni pomogą, a wiesz tak samo dobrze jak ja, że będziemy w dupie, jeśli nie dostaniemy ich pomocy.”

„Wiem, staruszku. Nie zepsuję tego,” powiedziałem. Kiedy wróciliśmy na nasze motocykle i ruszyliśmy, próbowałem sobie przypomnieć wszystkie zasady. Westchnąłem i życzyłem sobie, żebym przeczytał te cholerne statuty, zanim wyruszyliśmy.

Godziny później, zjechaliśmy z autostrady na polną drogę. Pół godziny później, zjechaliśmy na jeszcze mniejszą polną drogę. W środku pustkowia była belka przez drogę. Po stronie drogi stała mała szopa z jedną otwartą stroną. Obok niej stały dwa motocykle, a z niej wyszli dwaj gigantycznie wyglądający mężczyźni. Obaj szli z pewnością siebie, przyglądając się nam.

„Tak?” jeden z nich zapytał. Wyglądał jakby biker miał dziecko z wikingiem, a to dziecko było karmione cudownym wzrostem.

„Jesteśmy Bones i Wolf, Vice… Ermh. Beta i Gamma Howlers. Musimy porozmawiać z Alfą Ulvaskall,” powiedział Bones. Mężczyzna mruknął, dając nam znać, że rozumie. Wyciągnął telefon komórkowy i wyglądało na to, że coś pisze. Potem czekaliśmy. Nie słyszałem powiadomienia, ale mężczyzna spojrzał na telefon, a potem na nas.

„Możecie przejechać. Podążajcie drogą aż do wioski. Ktoś będzie na was czekał,” powiedział.

"Dziękuję," powiedział Bones i ruszyliśmy dalej, gdy podniesiono belkę, aby nas przepuścić. Rozglądałem się za wioską. Wyobrażałem sobie, że będą to tradycyjne domy z terakoty z płaskimi dachami. To miało sens na pustyni. To, co znaleźliśmy, było zupełnie inne. Droga zakręciła wokół płaskowyżu i miasto pojawiło się w zasięgu wzroku. Składało się z jasnoczerwonych drewnianych budynków z białymi detalami i dachami pokrytymi dachówką.

"Co do cholery?" zapytałem, czując się kompletnie zdezorientowany. Nie tylko budynki mnie zmyliły. Dolina, w której się znajdowały, była pełna zielonych roślin. To wyglądało jak oaza. W samym środku wioski stał duży budynek. Trzypiętrowy, z kilkoma wejściami. Po prawej stronie był warsztat mechaniczny, a przed nim stała horda motocykli i różowy jeep. Przed dużym budynkiem stał mężczyzna, patrząc na nas. Był wysoki, blondyn i wyglądał, jakby mógł podnosić małe góry. Co oni dodają do jedzenia w tych okolicach? Bones i ja zaparkowaliśmy nasze motocykle na boku i zsiadliśmy. Mężczyzna zbliżał się do nas.

"Witajcie. Jestem Ulf, Alpha Jacob to mój ojciec. Czeka na was w środku," powiedział mężczyzna i wyciągnął rękę.

"Dziękuję. Jestem Bones, eh Beta Howlers. To jest Wolf, Gamma," przedstawił nas Bones, gdy obaj uścisnęliśmy rękę Ulfa.

"Wolf? Ciekawy pseudonim," powiedział Ulf z uśmiechem, pokazując nam jedno z bocznych wejść. Weszliśmy do czegoś, co wyglądało na bar. W środku pokoju stał długi stół z ławkami po obu stronach i krzesłem na każdym końcu. Wokół niego były mniejsze, okrągłe stoły, a w rogu bar. Na czele dużego stołu siedział mężczyzna. Wyglądał jak Ulf, ale był o jakieś dwadzieścia lat starszy. To musiał być Prez klubu, pomyślałem.

"Beta Bones, minęło trochę czasu," powiedział mężczyzna i wstał. Kolejny cholerny gigant. Jego długie, blond włosy i zapleciona broda znów przypomniały mi o wikingach.

"Alpha Jacob, rzeczywiście tak. Zbyt długo, żeby mi się to podobało. Dziękuję za przyjęcie nas. To jest nasz Gamma, Wolf," powiedział Bones i uścisnął rękę mężczyzny. Jacob skinął głową w moją stronę, a ja odwzajemniłem gest, wiedząc dobrze, że Bones by mnie zabił, gdybym nie zachowywał się najlepiej.

"Siadajcie i powiedzcie mi, dlaczego tu jesteście," Jacob powiedział i wskazał ławkę. "Gus, przynieś nam piwa!" zawołał. Człowiek za barem, kolejny wielki facet, tym razem z rudymi włosami i brodą, zaczął działać. Bones i ja usiedliśmy.

"Mamy kłopoty, Alpha," zaczął Bones.

"Klub?" zapytał Jacob, gdy dostaliśmy piwa. "Nie słyszałem nic o tym, zawsze płacicie swoje składki na czas. Prawda, mieliśmy swoje problemy, ale zostały rozwiązane," kontynuował.

"Zaczęło się kilka miesięcy temu. Nagle inne kluby zaczęły nas atakować, jakbyśmy chowali jakiś cholerny skarb czy coś. Dwa dni temu mieliśmy kolejną strzelaninę w klubie. Tym razem udało nam się złapać jednego z tych pieprzonych żywcem. Powiedział nam, że ogłoszono na nas otwarty sezon," wyjaśnił Bones. Jacob i jego syn zaklęli. Przynajmniej tak myślę, użyli języka, którego nie rozumiałem. Ale niewiele rzeczy brzmi jak przekleństwa, niezależnie od języka.

"Zawołaj Johana i Gunnara," powiedział Jacob do swojego syna. Siedzieliśmy w milczeniu, pijąc piwo, czekając. Ulf nie wrócił długo. Za nim szło dwóch kolejnych ogromnych mężczyzn. Usiedli naprzeciwko nas, a Jacob poprosił Bonesa, aby opowiedział im wszystko, szczegółowo.

Następny Rozdział