65

Las wydawał się nie mieć końca, rozległy labirynt powykręcanych drzew i splątanych zarośli, które rozciągały się w porannym świetle. Oddychałem płytko, boleśnie, każde wciągnięcie powietrza drażniło surowość mojego gardła. Pistolet w mojej dłoni stawał się coraz cięższy z każdą sekundą, przypominają...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie