JEDEN SZEŚĆDZIESIĄT SIEDEM

Jej wargi wykrzywiły się, odsłaniając zęby, jakby za chwilę miała go rozerwać na strzępy gołymi rękami, gdybyśmy nie stali między nimi. Nie drgnęła. Nawet nie mrugnęła. Pistolet zniknął, ale broń wciąż była w niej, pulsując w jej krwi, promieniując z niej jak druga skóra. Gael nie powiedział ani sło...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie