JEDEN SIEDEMDZIESIĄT SIEDEM

Nie było nawet południa, a godziny ciągnęły się jak dni. Nie mogłem sobie przypomnieć, ile razy spojrzałem na zegar, obserwując, jak minuty się wleką, rozciągnięte i wydłużone, każda wypełniona poczuciem grozy, które coraz mocniej zaciskało się wokół mojej klatki piersiowej. Chodziłem tam i z powrot...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie