JEDEN OSIEMDZIESIĄT

Gael poruszał się powoli w jego stronę, całe jego ciało wyglądało, jakby istnienie sprawiało mu ból. Wskazał Dominicowi krzesło przy oknie, a ku mojemu zaskoczeniu, Dominic posłuchał bez słowa, opadając na siedzenie z jękiem.

Gdy Gael się zbliżał, znów zobaczyłem ranę Dominica — surową, rozgniewaną...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie