Rozdział 1
Rozdział 1
Adelaide
Ostatnie kilka miesięcy było szalone, ledwo miałam czas na żałobę, zanim zostałam rzucona w rolę nowej stażystki w Alpha Enterprises. Sześć miesięcy później awansowałam na jego osobistą asystentkę. Chociaż chciałam wierzyć, że to wszystko zasługa mojej niesamowitej pracy, mój szef miał jednak inne rzeczy na głowie.
Zatrzymałam się przy uchylonych drzwiach sali konferencyjnej, trzymając w rękach stos raportów, na których niepewnie próbowałam zrównoważyć tacę z kawami. Creedon Rothas McAllister był budzącym respekt CEO Alpha Enterprises, wiodącej firmy technologicznej na Zachodniej Półkuli, a ja byłam jego najnowszą stażystką, a teraz osobistą asystentką. Skupiłam się, by wejść z maską obojętności, którą często nosiłam w biurze. Jasna, wesoła, elegancka asystentka, z każdym blond włosem strategicznie ułożonym w wyrafinowany, gładki kok.
Creedon jednak postanowił, że musi ten kok przearanżować, kiedy rano wyrwał go z miejsca. Nalegał, że musi posmakować moich ust, kiedy podałam mu kawę. Wciąż czułam się z tym niepewnie; ten akt był oczywisty. Wszyscy wiedzieli, że byliśmy parą, słynny CEO i wschodząca stażystka, która stała się asystentką. Wiedziałam, co wszyscy myśleli, ale starałam się zachować profesjonalizm w pracy. Creedon jednak nie przejmował się tym. Trudno było mu odmówić, miał aurę uroku i niebezpieczeństwa, która sprawiała, że każda kobieta czuła motyle w brzuchu. Próbowałam opierać się jego zalotom przez tygodnie, aż w końcu mnie złamał, błagając, bym towarzyszyła mu na gali charytatywnej, aby nie musiał pojawić się sam. To był cały wielki plan, by mnie zdobyć. Zabrał mnie do drogiego butiku, nalegając, że muszę mieć odpowiednią sukienkę i jak muszę być prezentacyjna, jeśli mam być u jego boku. To było poprzedzone wizytą w absurdalnie drogim salonie. To było marzenie każdej biednej dziewczyny. Jakie miałam szczęście? Wszechświat w końcu mi się odwdzięczał, a po całej mojej ciężkiej pracy, aby tu dotrzeć, w końcu dostawałam łatwiejszą drogę w życiu, dla odmiany.
To było miesiąc temu, a od tego czasu każdego dnia, Creedon naciskał mnie coraz mocniej, żeby mnie złamać. Dałam mu więcej niż kiedykolwiek komukolwiek wcześniej. Wkrótce miałam mu się poddać całkowicie. Nie miałam już nic więcej do zaoferowania. Skupiłam się tak bardzo na moich studiach, że nie myślałam o niczym innym, tylko o dojściu do tego punktu w mojej karierze. Ciągłe kolacje, pokazy i przyjęcia, na które chodziliśmy, wymagały nowej sukienki, niezależnie od moich protestów. Wysyłał mnie do domu z torbami pełnymi markowych ubrań do pracy, które sam zamawiał. Był o wiele więcej, niż zasługiwałam, ale jakaś część mnie, jakiś instynkt głęboko wewnątrz, pragnęła ulec i pozwolić sobie na to szczęście, a jednak inna część była czujna i trzymała mnie na baczności. Mój wujek Jake zwykł mówić, żebym słuchała swojego instynktu, że kiedy wszystko inne zawiedzie, on mnie poprowadzi. Ciągle walczyłam, której części słuchać w odniesieniu do Creedona. Moje ciało pragnęło go jak drewno pragnie ognia. Był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Kręcone, czarne jak noc włosy, lodowato niebieskie oczy i szerokie ramiona; czasami zastanawiałam się, czy nie jest częściowo Wikingiem, albo dzieckiem pobłogosławionym przez bogów. To pewnie dlatego wyglądał tak dobrze na wszystkich tych okładkach magazynów.
Zazdrość towarzyszyła jego uwadze w miejscu pracy. Sekretarki patrzyły na mnie z pogardą, kiedy zbliżałam się do biura. Czułam, jak ich spojrzenia palą mi plecy, gdziekolwiek się ruszałam; szeptane komentarze, które myśleli, że nie słyszę, i złośliwe spojrzenia od mężczyzn, którzy nie mogli znieść, że kobieta pracowała ciężej niż oni, aby dojść do tego miejsca w tak krótkim czasie. Dla nich mogła być tylko jedna przyczyna, dla której tak szybko awansowałam – pochylałam się nad biurkiem. Żart był na nich. Nie dałam mu jeszcze tak wiele... Jeszcze. Oczywiście, byliśmy blisko, a ja wiedziałam, że jego cierpliwość się kończy. Z całym tym plotkowaniem i dramatem, jakie nasz związek poza pracą powodował, nie chciałam nikomu dawać powodów do potwierdzenia ich przypuszczeń. Najnowszy komentarz Creedona: „Znowu zaczyna się to księżniczkowe gówno.” Zaczynałam czuć się z tym źle, moja reputacja była już zszargana w oczach wszystkich, jaki był sens odkładania tego na później?
Wyrywając się z myśli, poczułam narastający niepokój. Latrisha, jego była, a także jedna z jego partnerek, była w środku, wraz z czterema innymi mężczyznami. Skupiłam się na stłumionych głosach.
„Gdzie jest ta twoja biurowa dziwka, Creedon? Musi być niezłą laską. Nawet nie potrafi przynieść kawy, zanim ostygnie,” narzekał Michał. „Jaki sens trzymać taką kobietę? Nawet nie jest twojego pokroju.”
Jego pokroju?
„Wiesz, Michał, lubię ładne dodatki, poza tym, jest mądrzejsza, niż wygląda. Nawet nie musiała przekupywać dyrektora, żeby zdać końcowy egzamin,” dogryzał.
Dodatek?
Nie jego pokroju?
„Przestań bawić się tą dziewczyną. Daj jej czek i poślij ją w drogę,” nalegał Paul. "Pozwalasz jej zbliżyć się za bardzo do siebie, do nas wszystkich. Nie wspominając o skandalu, który wybuchnie w prasie, gdy zorientują się, że to biedna dziewczyna ze wsi. Ameryka się w niej zakocha, a potem zmiażdżysz ich serca, gdy skończysz się nią bawić. To nie jest obraz, który chcemy przedstawiać...” Cisza zawisła w powietrzu, gdy ostatnie słowo przerwał dźwięk pięści uderzających o stół.
„Ona jest moja! Jak zdecyduję się nią bawić, to nie twoja sprawa. Czy zdecyduję się ją ruchać, zapłodnić czy porzucić, pamiętaj, kto tu rządzi.” Jego głos brzmiał groźnie, gniew był wybuchowy. „Jeśli chcę ją używać jako kubeł na spermę i wyrzucić, to tak zrobię,” warknął.
Zapłodnić mnie? Porzucić? Kubeł na spermę? Nie ma mowy!
„Jest ładna, przyznaję, ale nie ma dla ciebie żadnej wartości, Creedon. Jest bezwartościowa. Po prostu kamyk w morzu diamentów, kochanie. Możesz wybrać każdą kobietę, jaką chcesz. Wyruchaj ją i podpisz się pod nią,” wypluła Latrisha. „Jeśli chciałeś przypadek charytatywny, mogłam znaleźć ci bardziej uległą. Ta stanie się bólem w twoim tyłku. Nie ma w niej ani jednej uległej kości, poza tą, którą pokazuje na swojej ładnej twarzy, gdy podaje lunch. Potrzebujesz suki, która będzie cię szanować i poddawać się.”
„I dlatego, Latrisho, jesteś moją byłą. Nie wiesz, czego naprawdę pragnie mężczyzna.”
„Och, chcesz kogoś, kto będzie cię zwalczał na każdym kroku? Proszę bardzo, K. Szybko ci się to znudzi. Zasługujesz na coś lepszego, kochanie,” dodała lekko.
Ktoś, proszę, niech wytrze wirtualne wymioty, które ta kobieta właśnie wylała.
„Mam ją pod kontrolą, Trisha, odwal się.”
Kontrola? A, nie ma mowy! To ostatnie zdanie wywołało we mnie spiralę. Nie spotkał jeszcze południowej suki, która nie bierze gówna od nikogo.
Gniew przeszył mnie. Byłam dla niego tylko lalką. Okazałam się jednak mądrzejsza niż większość innych kobiet, na które polował, przynajmniej tak myślałam. Najwyraźniej zapomniałam o tym; zagubiłam się w bajkowym romansie, jak głupia wieśniaczka, za którą mnie mieli. Zgubiłam siebie, gdzieś między utratą matki a wujka. Była tylko Misty, moja jedyna przyjaciółka na tym świecie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nigdy nie obchodziło go, przez co przeszłam, ukryta za maską uśmiechów na jego głupich imprezach i konferencjach prasowych, podczas gdy nadal pogrążałam się w żałobie. Prawie nic mu o sobie nie powiedziałam. Zawsze wiedziałam, że zrozumie swój błąd, zwracając na mnie uwagę. Naprawdę nic dla niego nie znaczyłam.
No to jazda.
Ręce trzęsły mi się ze złości, gdy łokciem otworzyłam drzwi do sali konferencyjnej. Patrzył na wszystkich z wściekłością. „Czym dokładnie jest dla ciebie moja rasa, Creedon? Dodatkiem? Pieprzoną lalką, którą można ubierać? Myślałam, że jesteś inny. Nigdy o to nie prosiłam, ale jeśli tak bardzo zależy ci na zniszczeniu kariery, na którą ciężko pracowałam, to niech tak będzie. Pozwól, że coś wyjaśnię, cholernie jasno,” powiedziałam, przewracając tacę na jego kolana, „Nigdy nie będę kurwą dla takiego egoistycznego gnoja jak ty.” Wciąż trzymałam stos raportów w ręce. Machnęłam nimi przed jego zszokowaną twarzą, patrząc wszystkim w oczy, po czym rzuciłam je na stół. „Ta bezwartościowa suka zapewniła ci kontrakt z Lords and Sons.” Harowałam jak wół, żeby zamknąć ten deal. Lords and Sons zgodzili się tylko dlatego, że byłam tak szczera i zaangażowana.
Pokręciłam głową i odwróciłam się do Creedona. „Ty! Ty, Creedon Rothas McAllister, jesteś kawałkiem końskiego łajna, i możesz sobie zabrać wszystko, co mi kupiłeś. Nie myśl przez chwilę, że można mnie kupić, bo nie chcę i nigdy nie chciałam żadnej z tych rzeczy. Odrzucam to wszystko. Odrzucam ciebie,” wykrztusiłam z taką wściekłością, że moje kończyny drżały, oczy dziwnie się czuły, jakbym widziała przez tunel, paznokcie wbijały się w dłonie, a włosy na ramionach stanęły dęba.
Jego oczy patrzyły na mnie przerażone, zanim upadł na podłogę, trzymając się za klatkę piersiową. Otworzyłam drzwi i wybiegłam. Ścisk w sercu narastał, przebijając się przez adrenalinowy zamęt. Byłam zdeterminowana, by chwycić swoją torbę i zostawić to wszystko za sobą. Moja mama nie wychowała głupca. On po prostu oślepił mnie, żebym nie widziała całego obrazu i sprawił, że zrujnowałam wszystko, na co pracowałam przez całe życie. Po tych plotkach na pewno nie znajdę już takiej pracy. Moje stopy poruszały się szybko, ale umysł zbyt późno zauważył szybko zbliżającą się postać. W jednej chwili winda otwierała się dla mnie, w następnej byłam przyciśnięta do jej tylnej ściany, z wściekłym Creedonem górującym nade mną i jego rękami wokół mojej smukłej szyi, wyciskającymi ze mnie życie.
„Nikt mnie nie odrzuca!” ryknął na mnie. Splunęłam mu w twarz, zanim poczułam ból promieniujący po boku policzka. Wszystko stało się zamglone, zanim zapadła ciemność.
