Rozdział 6

Rozdział 6

Adelaide

„Najpierw musisz zjeść tę cholerną muffinkę, żebyś nie padła” – zamknęłam na chwilę oczy, przyznając mu rację – „Po drugie, nie płacisz mi; a po trzecie, jak wrócę, musisz mieć plan, dokąd pójdziesz, bo nie zostawię cię w tym mieście z kimkolwiek, kto ci to zrobił.”

„Nie wiem, dokąd pójść,” przyznałam.

„Nie masz żadnej rodziny?”

Pokręciłam głową. „Mój wujek zmarł kilka miesięcy temu, a mama odeszła kilka miesięcy wcześniej. Nikogo więcej nie ma. Mam tylko jedną przyjaciółkę w tym mieście i muszę ją trzymać z dala od tego,” wyjaśniłam.

Warknął pod nosem. „Masz czas, aż wrócę, żeby to wymyślić, kochanie, bo nie zostawię cię tutaj, ale też nie zabiorę cię ze sobą przez cały kraj.”

„To uczciwe,” odpowiedziałam.

„Jak masz na imię, dziewczyno?”

Rozejrzałam się, żeby upewnić się, że ci najbliżej nas są zajęci. „Adelaide,” wychrypiałam.

Skinął głową, przesuwając rękę po stole, w geście oferty. „Beck,” przedstawił się krótko i rzeczowo. Spotkaliśmy się rękami nad stołem i uścisnęliśmy dłonie. Trzymał moją rękę mocno. „Zanim się rozstaniemy, powiesz mi, kto to jest ten skurwiel,” przełknęłam i skinęłam głową. On odwzajemnił gest, a ja odwinęłam papierek z muffinki, gdy mnie puścił. Oderwałam spód od góry, a potem podzieliłam ją na małe kawałki. Byłam tak niesamowicie głodna, ale moje emocje i stan umysłu walczyły przeciwko jedzeniu. Czułam, że to źle, próbować zaspokoić swoje podstawowe potrzeby.

Beck obserwował mnie uważnie, a ja włożyłam kawałek do ust. Przełknęłam, moje obolałe gardło zacisnęło się, a łzy groziły, że zaraz się wyleją. „Dziękuję, Beck. Dziś jesteś moim aniołem stróżem.” Skinął cicho głową, pozwalając mi na chwilę w moich uczuciach, zanim wyciągnęłam długopis i napisałam kwotę, którą chciałam, aby wypłacił, oraz PIN. Sięgnęłam do stanika, aby wyciągnąć kartę debetową. Wiem, bardzo damie przystoi, ale nigdy nie twierdziłam, że jestem damą. To chciał, grałam tę rolę przez jakiś czas, ale już nie. Beck tylko przewrócił oczami, gdy wsunęłam kartę pod serwetkę z moimi danymi. Kiedy przejrzał to, co napisałam, jego oczy się rozszerzyły, a ja skrzyżowałam ręce pod piersiami.

„Czy jest jakiś problem?”

„Nie, proszę pani, gdzie jest najbliższy bankomat?” zapytał.

„Trzy bloki na południe, obok małej knajpki o nazwie Jan’s Spot, to czerwony budynek,” poinformowałam go.

Słuchałam dźwięku jego silnika, gdy ruszał, zanim wyciągnęłam laptopa. W tym ruchu ulicznym minie trochę czasu, zanim wróci. Kliknęłam na moją prywatną pocztę. Przeskakując przez śmieci i wiele rzeczy, które mnie w tym momencie nie interesowały, zatrzymałam się na e-mailu, który pozostawiłam nieprzeczytany przez trzy miesiące. Jego tytuł brzmiał „Przykro mi z powodu twojej straty”; nadawcą był ten sam prawnik, który wysłał mi identyczny e-mail o mojej mamie kilka miesięcy wcześniej, który również zignorowałam.

Nie miała wiele do zostawienia mi, jeśli chodzi o pieniądze. Nie chciałam jej pieniędzy; tylko jej wspomnienia, które mogłabym zachować. Z jakiegoś powodu śmierć wujka Jake'a dotknęła mnie znacznie inaczej; jego była nagła i niespodziewana, podczas gdy moja mama walczyła przez ostatnie dwa lata z rakiem. Wujek Jake przyjeżdżał co dwa miesiące na tydzień, od momentu, gdy zachorowała. Dawał mi przerwę od opieki nad mamą, żebym mogła się uczyć lub spać, traktując ją jak najdroższą osobę w jego życiu. Byłam zdruzgotana, gdy odebrałam telefon od szeryfa z jego rodzinnego miasta. Doszło do wypadku i stracił życie. Ponury człowiek po drugiej stronie linii brzmiał naprawdę zdruzgotany, informując mnie o mojej stracie, jakby to była również jego strata.

Pozwoliłam moim oczom przyzwyczaić się do światła, skupiając się na słowach. Lista aktywów i nieruchomości miała zostać przepisana na moje nazwisko. Wystarczyło, że podpiszę się na przerywanej linii. Westchnęłam, przypuszczając, że to jeden z tych znaków od losu. Wzięłam serwetkę z dozownika i zapisałam adres, zanim odpowiedziałam.

„Będę tam w ciągu najbliższych 24 godzin, żeby podpisać.” Pięć minut po wysłaniu wiadomości, dostałam odpowiedź. Piłam ostatni łyk kawy po zjedzeniu ostatniego kawałka muffina. Jestem pewna, że smakował jak niebo, ale wszystko, co jadłam, smakowało jak popiół. Jak to się stało, że jedzenie stało się takie trudne? „Nie mogę się doczekać, aby cię zobaczyć wkrótce” — brzmiała odpowiedź.

Tak więc, sprawa była załatwiona. Następny przystanek był 500 mil na zachód stąd. Minęło piętnaście minut odkąd odszedł, więc zalogowałam się na swoje konto bankowe, czekając na wypłatę środków. Minęło kolejne pięć minut. Odświeżyłam stronę. Kwota spadła do sześciu dolarów i sześćdziesięciu sześciu centów. Idealnie. Kilka kliknięć i moje konto bankowe zostało zamknięte.

Pakując laptopa, udałam się do łazienki, gdzie przebrałam się w parę podartych, poplamionych olejem dżinsów. Gdy wychodziłam, usłyszałam warkot tego pięknego silnika. To było naprawdę nostalgiczne, wszystkie te urodziny, kiedy wujek Jacek zjeżdżał tą wiejską drogą, żeby mnie odwiedzić. Nigdy nie przegapił żadnych urodzin. Mama w końcu uległa, gdy miałam 16 lat i pozwoliła mu mnie zabrać na przejażdżkę. Uwielbiałam to, było to takie wyzwalające, przemierzanie wiejskich dróg, a kiedy wjechaliśmy na autostradę, to był zupełnie inny poziom ekscytacji. Wyszłam z kawiarni, gdy Beck zaparkował. Skinął głową w moją stronę.

„Podaj mi trochę dwudziestek. Muszę coś szybko kupić.”

Sięgnął do sakwy na swoim motocyklu, wyciągnął pięć dwudziestek i podał mi je. Wręczyłam mu serwetkę z adresem prawnika zapisanym na niej, zanim schowałam pieniądze do kieszeni i odwróciłam się na pięcie. Czułam jego wzrok na sobie, gdy wchodziłam do sklepu pełnego przypadkowych telefonów i akcesoriów technologicznych. Moje oczy przeszukiwały półki, aż natrafiły na pendrive'y. Wzięłam kilka pendrive'ów o pojemności 512 GB, co powinno wystarczyć na skopiowanie wszystkiego, zapłaciłam za nie i usiadłam na dalekim końcu lady, z dala od kasjera. Wyciągnęłam i otworzyłam laptopa, zanim włożyłam pendrive'y i zaczęłam pobierać wszystkie niezbędne pliki, w tym całą pracę, którą wykonałam na moim osobistym komputerze. On nie zarobi ani grosza na moim istnieniu. Jeśli miałam rację, Lords and Sons wycofają się z umowy, skoro ja, osoba odpowiedzialna za tę umowę, nie będę już częścią równania. Byli bardzo wybredni i praktyczni w kwestii swoich partnerów biznesowych.

Zauważyłam Becka opierającego się o okno, z torbą zawierającą pieniądze przewieszoną przez ramię. Moje palce bębniły w ladę. Nie miałam cierpliwości do tego. Chciałam jak najszybciej wyjechać z miasta. Kiedy pliki w końcu się pobrały, wyciągnęłam pendrive'y — teraz miałam dwie kopie — zabezpieczyłam je w plecaku i kliknęłam kilka razy, aby rozpocząć usuwanie dysków twardych i wymuszony reset fabryczny. Zostawiłam laptopa na ladzie. Bolało mnie serce, że go tam zostawiam, ale wujek Jacek powiedziałby, że sentymentalność wobec rzeczy fizycznych jest trywialna.

Wychodząc przez drzwi, Beck szedł za mną jak cień. Kiedy dotarliśmy do jego motocykla, rzucił torbę na bak i zabezpieczył ją na miejscu, zanim usiadł.

„Jeździłaś kiedyś, Skarbie?”

„Tak,” odpowiedziałam, wspinając się za nim i obejmując go w talii. Moja twarz wtuliła się w jego plecy.

„Beck?”

„Tak?” odpowiedział szorstko, podnosząc podpórkę.

„Dzięki jeszcze raz, że dziś jesteś moim aniołem.”

Zaśmiał się, zanim wjechał w ruch uliczny. „Nie ma za co, Kochanie,” powiedział tylko, zanim ruszył z miejsca.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział