Rozdział 3 - Zawarę ci umowę
EMMA
Wiedziałam, że umrę z ręki wilkołaka. Wiedziałam, że pewnego dnia ich pazury sięgną we mnie i zatrzymają moje serce.
„No, to jest ciekawe.”
Otwieram oczy i widzę księżniczkę patrzącą na mnie z zmarszczonymi brwiami. Jej pazury są schowane, a oczy błądzą po mnie, jakby próbowała coś rozszyfrować.
„Oczywiście, spodziewałam się, że któryś z was, wieśniaków, będzie mnie lub moich żołnierzy niepokoić, ale nie spodziewałam się, że to będziesz ty.”
„Dlaczego nie ja?” pytam. Słowa wychodzą wyraźniej, niż się spodziewałam.
Księżniczka odwraca się z powrotem do mnie i parska. „Bo jesteś słaba, oczywiście. Przynajmniej tak myślałam, że wiesz, ale może po prostu jesteś głupia.”
Zaczyna krążyć wokół mnie. Jedynym dźwiękiem wokół nas jest odgłos butów stąpających po żwirze. „Słaba, głupia istota ludzka.” Mruczy.
Zatrzymuje się, gdy znowu stoi naprzeciw mnie. „Co dokładnie próbowałaś tu osiągnąć?”
Rozglądam się i zauważam, że żołnierz za mną mocno trzyma Kiyę za ramiona. Jej oczy są szeroko otwarte i pełne łez. Przełykam gulę w gardle.
„Widzę, chcesz ją chronić.”
Odwracam się z powrotem w stronę księżniczki. Jej bursztynowe oczy są zdecydowane i okrutne. „Nawet twój plan był słaby. Mogłam was oboje zabić i mieć to z głowy.” Mówi, machając ręką.
„Dlaczego tego nie zrobiłaś?” Moje słowa są ledwo szeptem, ale księżniczka nie ma problemu z ich usłyszeniem.
Na jej twarzy pojawia się złowrogi uśmiech. „Bo mam dla ciebie lepsze zastosowanie.” Wskazuje na mnie perfekcyjnie wypielęgnowanym paznokciem. „Zrobię z tobą umowę. Pozwolę twojej małej przyjaciółce żyć, jeśli pójdziesz ze mną.”
Marszczę brwi. „Dlaczego?”
Księżniczka przewraca oczami, jakbym testowała jej cierpliwość. „Mój ojciec zmusi mojego brata do wyboru partnerki za kilka dni i potrzebuję, żeby wybrał kogoś takiego jak ty, kogoś słabego.”
Księżniczka odchyla się, aby ponownie mnie przeanalizować. „Poza tym jesteś słaba, co zapewnia mi, że będziesz robić, co ci każę. Dam ci godzinę na decyzję.”
Podnosi rękę, a Lucas i Justin zostają uwolnieni i padają na ziemię. Ich klatki piersiowe unoszą się ciężko, ale Lucas zaciska pięści w ziemi, podnosi się i rusza prosto w moją stronę. Przez chwilę myślę, że może zaatakować księżniczkę z determinacją w oczach, ale tego nie robi. Chwyta mnie za ramię i odciąga od księżniczki.
Gdy w końcu się zatrzymujemy, jesteśmy z powrotem nad jeziorem, z dala od wzroku wilków. Lucas zaczyna zdejmować buty. „Nie mogą śledzić naszego zapachu w wodzie. Możemy przepłynąć na wyspę.”
„Nie mogę odejść. Zabiją Kiyę.”
Ramiona Lucasa napinają się, gdy odwraca się, by stanąć naprzeciw mnie. „Nie, nie chcę tego słyszeć. Wiem, dlaczego to robisz. Wiem, że myślisz, że zawdzięczasz swoje życie tym dziewczynom, ale nie pozwolę ci.” Prostuje ramiona i zaciska pięści, wbijając we mnie wzrok swoimi pełnymi żalu ciemnoniebieskimi oczami. „Nie mogę cię też stracić.”
Gula w moim gardle rośnie, a Lucas ciągnie mnie w stronę wody, aż dochodzimy do brzegu. Próbuję wyrwać się z jego uścisku i potykam się w piasku.
Wtedy widzę, że Justin ma mojego brata w duszącym uścisku, zaciskającym jego gardło. Lucas walczy, by uwolnić się z uścisku Justina.
„Justin, przestań! Zabijasz go.” Podnoszę się i próbuję odciągnąć Justina, ale to na nic. Jest stabilny jak góra, a w końcu ciało mojego brata bezwładnie opada w jego uścisku. Zaczynam uderzać go w ramiona. Miał być przyjacielem.
Justin mnie ignoruje i kładzie Lucasa na piasku, z dala od wody. Padam na kolana obok niego.
„Nie umarł, jest tylko nieprzytomny.”
Odwracam głowę, by spojrzeć na Justina. „Ufał ci, dlaczego to zrobiłeś?”
„Nie pozwoliłby ci odejść. Dałby się zabić, zanim pozwoliłby ci odejść z księżniczką.”
Przez chwilę obserwuję Justina, próbując go rozgryźć, ale na jego twarzy widać tylko powagę. „Myślisz, że powinnam iść z księciem?”
Kiwa głową na znak zgody. „Musisz zbliżyć się do księcia, a potem go zabić.”
Moje oczy rozszerzają się jeszcze bardziej i czuję, że zaraz wyskoczą z orbit. „Ja? I jak mam to zrobić? Nie słyszałeś księżniczki? Jestem słaba. Nie mogę zabić wilkołaka, zwłaszcza księcia.”
Według plotek, jest brutalny, okrutny i zimny. Dorośli mężczyźni kłaniają się przed nim ze strachu. Jest takim samym wcieleniem zła jak jego ojciec.
Justin prycha. „Księżniczka nie jest mężczyzną. Każdy mężczyzna w końcu opuszcza gardę, gdy uwodzi go piękna dziewczyna.”
„Uwodzić go?”
Justin kiwa głową. „Po tym, jak będziesz z nim spała, stanie się twoim partnerem, lepiej pogódź się z tym teraz.”
„To dotyczy więcej niż tylko ciebie czy nawet miasta. To może wpłynąć na cały świat i możesz uratować wiele więcej dziewczyn.” Justin krzyżuje ramiona w obronnym geście. „Więc tak, musisz z nim spać. Prawdopodobnie więcej niż raz. Mężczyźni opuszczają gardę, gdy mają seks. Sprawia, że działamy instynktownie, a nie logicznie. Musisz to wykorzystać.”
To najwięcej, co kiedykolwiek słyszałam od Justina, i przełykam informacje, które zostały mi rzucone. Nadeszła chwila, kiedy nie ma już nic do powiedzenia. Kładę rękę na naszyjniku i zamykam oczy na chwilę.
„Powinnaś iść.”
Kiwnęłam głową i pochyliłam się, żeby powiedzieć bratu, jak bardzo mi przykro, że go zostawiam i że do niego wrócę. Powstrzymuję łzy, które grożą wylaniem się, i prostuję ramiona, gdy zmierzam z powrotem do miasta.
Księżniczka obserwuje mnie, gdy idę w jej stronę.
„Jeśli pójdę z tobą, zostawisz miasto w spokoju?”
Księżniczka uśmiecha się kpiąco i kiwa głową. „Jakieś inne życzenia?”
Zastanawiam się przez chwilę. „Potrzebują też jedzenia i lekarstw.”
Księżniczka czeka, aż powiem coś więcej, ale potem unosi brew, gdy milczę.
„To wszystko? Spodziewałam się czegoś bardziej interesującego.” Księżniczka odwraca się, a ja podążam za nią.
Miasto znika za mną i zostaje zastąpione wysokimi dębami, które ciągną się aż po horyzont. W samochodzie jest pięć osób. Kapitan, dwóch strażników, księżniczka i ja. Księżniczka jest elegancka, a jej mundur nie ma ani jednej zmarszczki. Jest ucieleśnieniem perfekcji.
Odwracam wzrok z powrotem na okno i obserwuję, jak drzewa rozmywają się, gdy przejeżdżamy obok nich z dużą prędkością. Jedziemy godzinami, aż dęby zmieniają się w sosny, a słońce zaczyna zachodzić.
Pukanie do przegrody między kapitanem a księżniczką.
„Przepraszam, księżniczko Morano.”
Księżniczka przewraca oczami i opuszcza osłonę między sobą a kierowcą z przodu. „Co jest?” Mówi jadowicie.
W lusterku wstecznym widzę kroplę potu spływającą po skroni kapitana. „System hydrauliczny zaczyna się przegrzewać i—.”
„Czy sugerujesz, że popełniłeś błąd, kapitanie? W przeciwnym razie nie widzę, dlaczego to jest mój problem.” Księżniczka Morana przerywa.
Kapitan przełyka ślinę, a jego gardło porusza się w dół i w górę. „Moje przeprosiny, wasza wysokość. Jeśli dokonamy naprawy w najbliższej jednostce, możemy nadal dotrzeć do pałacu przed północą.”
Grymas pogłębia nieskazitelną skórę księżniczki i widok jest przerażający. „Która jednostka jest najbliższa?”
„Południowa granica, księżniczko.”
Grymas powoli znika, a w jej oczach pojawia się figlarne błyskanie. „Bardzo dobrze, skoro musimy. Zatrzymamy się tam na noc.” Księżniczka mówi z dramatycznym westchnieniem.
Przez chwilę spodziewam się, że księżniczka rozkaże jego egzekucję na miejscu, ale jej wybaczający ton mnie zaskakuje.
„Czy chcesz, żebyśmy poinformowali generała Hadriana o twoim przybyciu?”
„Nie, to nie jest konieczne. Jestem pewna, że generał Hadrian będzie szczęśliwy, że nas zobaczy.” Jej głos jest spokojny, a mały złowieszczy uśmiech pojawia się na jej ustach, gdy zamyka przegrodę.
————
Powiedzieć, że generał jest szczęśliwy, że nas widzi, byłoby zdecydowanie kłamstwem. Przybyliśmy do jakiejś małej wioski. Wokół większego centralnego budynku znajduje się tuzin małych murowanych chat. Kilku żołnierzy biegnie wzdłuż obwodu w naszym kierunku.
Gromki ryk rozbrzmiewa wokół nas, a po moim kręgosłupie przebiegają dreszcze. „Co to ma znaczyć?” Generał warczy na Kapitana.
Przysięgam, że Kapitan trzęsie się tak samo mocno jak ja. Generał góruje nad pozostałymi mężczyznami. Jego ramiona są szersze niż u innych wilkołaków. Generał wyróżnia się z tłumu w zupełnie inny sposób niż ja. Jego włosy są kruczoczarne, jakby odpychały światło, a bursztynowe oczy płoną jak jasne złote płomienie. Mógłby pewnie wycisnąć życie z Kapitana gołymi rękami.
Drżę, gdy Generał kieruje na mnie swoje oczy i obnaża zęby. Czuję jego ryk wstrząsający moją krwią, a mój żołądek skręca się. Przez chwilę myślę, że zwymiotuję, gdy robi krok w moim kierunku.
„No, no Generale Hadrianie, to nie jest sposób, w jaki witamy swoich żołnierzy.” Księżniczka Morana mówi, wychodząc z samochodu w stronę przerażającego Generała.
Generał zwraca uwagę na księżniczkę. „Wynoś się z mojej bazy.” Chłód w jego głosie rywalizuje z chłodem księżniczki.
Moje oczy rozszerzają się na dźwięk tonu, jakim Generał zwraca się do księżniczki. Księżniczka obdarza go słodkim uśmiechem, o który bym jej nie podejrzewał i wątpię, że jest prawdziwy. „Wiesz, że to nie tak działa, Generale.” Mówi i przechodzi obok niego do bazy przypominającej wioskę.
Generał puszcza ją z zgrzytem zębów. Myślę, że księżniczka po prostu lubi dręczyć innych dla własnej przyjemności. Jego oczy ponownie zwracają się ku mnie i płoną jeszcze bardziej zaciekle niż wcześniej, a ja instynktownie robię krok w tył, ale zatrzymują mnie strażnicy.
„Człowiek zostaje na zewnątrz.”
Kapitan kłania się nisko. „Oczywiście, Książę Hadrianie.”
Powietrze wokół mnie robi się rzadsze, a moja klatka piersiowa zaczyna się unosić.
Książę? Jak w Koronowany Książę?
Nie mogę uwierzyć, że Justin myśli, że mogę zabić tę górę człowieka. Wątpię, żeby cokolwiek mogło go zranić. Generał musi mieć ponad dwa metry wzrostu i być przynajmniej dwa razy większy ode mnie.
Wsadzają mnie z powrotem do samochodu, a ściany małej przestrzeni zaczynają mnie przytłaczać. Nie pamiętam, dlaczego tu jestem. Dlaczego jestem otoczony przez wilkołaki? Nie dam rady, jestem człowiekiem. Nie jestem wystarczająco silny, żeby się obronić.
Zabiją mnie. Muszę uciec. Muszę iść.
Pierwotna potrzeba przetrwania krzyczy na mnie, żeby biec. Pamiętam rzekę, którą przekroczyliśmy kilka mil wcześniej. Nie będą mogli śledzić mojego zapachu w wodzie. Próbuję wziąć oddech, żeby uspokoić bijące serce.
Na zewnątrz samochodu jest tylko jeden strażnik. Jeśli pozostanę nisko, może uda mi się uciec do lasu. Zaciskam rękę na naszyjniku i modlę się, żeby moja matka nade mną czuwała. Otwieram drzwi tak powoli, jak tylko mogę. Uważam, żeby nie zrobić hałasu.
A potem biegnę.





















































































































































