Rozdział 4

Sierra

Pierwszy dzień w pracy nie był taki zły, biorąc pod uwagę fakt, że tak mało wiedziałam o środowisku. I o stanowisku, zwłaszcza. Poza tym, nie miałam zamiaru zaczynać tego samego dnia. Ale poproszono mnie, abym zaczęła natychmiast, ponieważ w hotelu nie było żadnej recepcjonistki. To było dla mnie zaskoczenie, z mieszanymi uczuciami. Nerwowa, niepewna, podekscytowana i bez grosza przy duszy, nieświadomie przyjęłam ofertę.

Po oprowadzeniu mnie po hotelu, nie mogłam nie przyznać, że to piękne i luksusowe miejsce. Ale byłam absolutną introwertyczką, która nienawidziła być wśród tylu ludzi i już czułam się zirytowana, widząc wielu ludzi, których mijałam podczas zwiedzania.

Po krótkiej wycieczce, siedziałam za komputerem, czekając na spotkanie z niezliczonymi irytującymi twarzami, które miały przechodzić przez drzwi z uśmiechem.

Jeśli nie miałam zamiaru robić tego dla niczego, robiłam to, ponieważ Steph była tak miła i uprzejma. Poza tym, wynagrodzenie było kuszące i warte zachodu.

Sądząc na podstawie ogólnej wiedzy, wiedziałam, że większość rzeczy będę w stanie rozgryźć sama, czekając na orientację po dzisiejszym dniu.

Godzinę w pracy, radziłam sobie całkiem dobrze, dopóki Frankie nie zadzwoniła, prosząc mnie o natychmiastowe zgłoszenie się do jej biura. Na początku byłam zdenerwowana. Już z nią rozmawiałam i poprosiła mnie o rozpoczęcie pracy. Ale potem zadzwoniła do mnie kilka minut temu. W jej własnych słowach, miała informacje, które nie mogły czekać na później.

Wchodząc do jej biura z niepewnością, przywitałam ją i czekałam na to, co miała do powiedzenia. "Dzień dobry, pani." Było już po południu. Kilka minut temu byłam chętna do zdobycia pracy, a teraz byłam już bardzo zmęczona pracą.

"Cześć, kochanie." Odwzajemniła uśmiech z tą samą charyzmą, którą emanowałam. "Proszę, usiądź." Wskazała na niewygodny fotel naprzeciwko niej.

"Przepraszam, że nie powiedziałam tego wcześniej, ale umknęło mi to z głowy. Jest wiele rzeczy, które musisz wiedzieć o tej pracy." Usiadłam spokojnie, nadal nosząc plastikowy uśmiech.

"Jak ci się tutaj podoba, do tej pory?" Zapytała z szerokim uśmiechem, próbując spojrzeć na mnie spod okularów, przez swoje mocno wytuszowane oczy.

"Do tej pory, uwielbiam to." Skłamałam. "To dokładnie to, czego chciałam, i dostałam to." Na początku nigdy nie rozważałam pracy w hotelu. Poza tym, niewiele wiedziałam o byciu recepcjonistką. Ale mimo wszystko, chciałam dobrze płatnej pracy i teraz ją mam.

"Ahh," pokiwała głową. Gładząc swoje truskawkowo-blond włosy nieetycznie. "Dobrze wiedzieć." Teraz przenosząc wzrok z mnie na otwarty przed nią plik, kontynuowała. "wiesz, kochanie. To nie jest mój hotel." Wiedziałam to już. Była zbyt swobodna na stanowisko CEO, po prostu nie była materiałem na CEO.

Patrzyłam na nią spokojnie, kiedy to powiedziała, nadal nie mogąc określić, gdzie dokładnie zmierzała. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, kiedy to powiedziała, i nie wiedziałam, co to oznacza. Czekałam, aż zacznie mówić. Wyjaśni, co zaczęła. Rozwiej moje wątpliwości i odpowie na moje pytania.

Zajęło jej to trochę czasu. Przełknęła ciężko, jakby miała ujawnić jakieś głębokie tajemnice, a potem zatrzymała się, przewracając strony pliku, jakby tam miało być to odczytane.

W końcu odpowiedziałam, znudzona niewygodną ciszą, która trwała. "Co to znaczy, pani?"

Poprawiła okulary. Można było przypuszczać, że zastanawia się, co powiedzieć. "Cóż, kochanie." Zaczęła, gryząc wargi i nieświadomie połykając trochę karminowej szminki, którą miała na sobie. "Mamy nadchodzące wydarzenie." Zatrzymała się, aby pozwolić mi przyswoić wszystko, co właśnie powiedziała, i kontynuowała cichym tonem. "To wielkie wydarzenie i znaczy wszystko dla CEO."

Pokiwałam głową, wskazując, że śledzę, patrząc na nią spokojnie w oczekiwaniu na jej odpowiedź. "Jeśli dasz z siebie wszystko, znajdziesz się w jego dobrych książkach. I uwierz mi, to dobra rzecz."

Westchnęłam lekko, w końcu zdając sobie sprawę, jak ważne było to wydarzenie. Wiedziałam tak mało o byciu recepcjonistką, miałam zły temperament i stawałam się niezdarna, gdy byłam zestresowana. "Mam wszystko pod kontrolą, proszę pani." Skłamałam ponownie. "Mam wszystkie umiejętności potrzebne do wykonania każdego zadania związanego z wydarzeniem, proszę pani."

"To pięknie." Mrugnęła swoimi blond rzęsami.

"Musisz wrócić do pracy." Wyglądała na zadowoloną. "Zadzwonię do ciebie po zamknięciu i przekażę wszystkie niezbędne informacje. Na razie wróć do tych wspaniałych klientów na zewnątrz."

"Dobrze, proszę pani." Byłam ulgnięta, że mogłam w końcu zostawić jej monotonny głos za sobą, ale wcale nie byłam podekscytowana powrotem do spotkania z mnóstwem nowych twarzy.

"Pamiętaj, kochana. To pięciogwiazdkowy hotel." Zrobiła krótką pauzę, aby to dotarło do mojej głowy, zanim kontynuowała. "Wiele oczu jest na nas skierowanych, mamy wiele konkurencji. Masz w rękach wizerunek hotelu, proszę nie rób niczego, co mogłoby go zaszkodzić." Ta fraza rezonowała i utkwiła w mojej głowie. "Miałam wizerunek hotelu w moich rękach."

"Masz moje słowo." Odparłam swobodnie, lekko zaskoczona, że mogła zauważyć, jak mało energii miał mój głos. Wszystko, czego chciałam, to dostać wypłatę i nie spotykać się z wieloma szalonymi ludźmi poza spokojem jej biura.

"I wezmę cię za słowo." Byłam już prawie przy drzwiach, gdy po raz trzeci mnie zawołała. To było bardziej irytujące niż męczące. Jeśli chciała mnie w swoim biurze, nie powinna była prosić mnie o powrót do recepcji. Ale proszenie mnie o odejście i częste wołanie mnie z powrotem było tak niepotrzebne. "O wydarzeniu." Jej oczy utkwiły w moich, a ja wstrzymałam oddech. Czekałam, aż zakończy swoją wypowiedź. "To gala." W końcu powiedziała, robiąc pauzę, czekając na moją reakcję.

Spojrzała na mnie znad akt i teraz patrzyła na mnie surowo. "Brzmi fajnie." Udało mi się powiedzieć, czekając, aż zakończy lub kontynuuje.

"Zobaczymy się później o 17:30. Idź, kochana." Zrobiłam nieświadomie ukłon i otworzyłam drzwi.

Nie zdając sobie sprawy, wypuściłam oddech, którego nawet nie wiedziałam, że trzymałam przez cały czas. A potem ruszyłam w stronę recepcji, czując, że byłam tutaj całe życie.

Zaskakujące, jak udało mi się wrócić do recepcji mimo wielu zakrętów.

"Gdzie byłaś? Klient czekał godzinami." Nie znałam imienia pulchnej, krępej kobiety, która pytała, i nie odpowiedziałam jej.

Byłam nieobecna ledwie kilka minut, ale nie miałam ochoty kłócić się z kimś, kto pracował w hotelu dłużej niż ja.

"Przepraszam." Odparłam, gdy zauważyłam, że czekała na odpowiedź. I ruszyłam do swojego biurka, opadając na swoje miejsce.

"Proszę podejść bliżej, panie." Moje oczy przemierzały salę, ponad trzydzieści innych osób również na mnie czekało. Niektórzy stali, inni siedzieli.

Ale wydawało się, że ten konkretny mężczyzna był VIP-em.

"Ekhm" przeszukałam mózg w poszukiwaniu pierwszego pytania, które recepcjonistka zadałaby klientowi. "Jak mogę pomóc?" Zaczęłam, ciesząc się, że coś w końcu przyszło mi do głowy.

"Potrzebuję kluczy do mojego pokoju." Czy nie było dla niego oczywiste, że to zupełnie inna osoba? "Jaki jest numer twojego pokoju?" W końcu zapytałam. Wciąż zirytowana, jak bardzo ludzie zakładali, że powinnam wiedzieć.

"322" stawał się coraz bardziej niecierpliwy, jego głos i ton sprawiały, że czułam się jak przyczyna ich frustracji.

Gdzie, do diabła, miałam szukać kluczy? Uśmiechnęłam się do klienta, próbując zachęcić go do cierpliwości.

"Proszę dać mi kilka minut," powiedziałam pewnie, wciąż nie mając pojęcia, co zrobić dalej. "Znajdę klucze w mgnieniu oka." Wstałam z wygodnego krzesła i próbowałam znaleźć miejsce, gdzie były przechowywane klucze. Nagle życzyłam sobie, żeby zapytałam sekretarkę, gdy byłam w jej biurze.

"Jak długo jeszcze to potrwa?" Spokój w jego głosie wysłał ostrzeżenie, zmuszając mnie do bliższego przyjrzenia się mu. Dopiero wtedy zauważyłam, co oznaczał identyfikator na jego szyi.

Byłam z delegatem z krajowego urzędu loterii. Organem rządowym odpowiedzialnym za sprawdzanie, jak dobra i standardowa była marka.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział