Rozdział 6

Jayden

Ten dzień zaczął się dla mnie dobrze. Mama zadzwoniła do mnie wcześnie rano z dobrymi wiadomościami, a ekscytacja sprawiła, że sen całkowicie mnie opuścił.

Otworzyłem duże okna w mojej sypialni, ciesząc się rozjaśniającym się niebem na zewnątrz. Zimny wiatr nie był tak przyjemny. Brian spędził noc u swojego przyjaciela, więc dziś rano mam całe mieszkanie dla siebie.

Gdyby tylko jego matka wciąż żyła; mielibyśmy zmysłowy poranek razem, tuląc się w swoich ramionach. Mieszanka sprzecznych hormonów przepływała przez moje ciało. Najpierw pojawił się smutek, gdy uświadomiłem sobie, że jej już nie ma, a następnie pojawiło się uczucie pobudzenia w okolicach pachwin.

Pomimo zimna, ktoś zdecydował się obudzić. Poprawiłem jedwabne piżamy, ale uczucie materiału tylko bardziej mnie pobudziło. Próbowałem myśleć o innych rzeczach, ale mój umysł skupił się na kobiecie z kawiarni.

"Myślę, że czas na zimny prysznic," krzyknąłem głośno i ruszyłem do łazienki, zanim sprawy wymknęły się spod kontroli.

Godzinę później zmierzałem na pierwsze z wielu spotkań, wszystkie związane z nadchodzącym galą. Niektórych uczestników muszę osobiście pilnować, aby potwierdzili swoje przybycie.

Było późne popołudnie, kiedy w końcu przeszedłem przez drzwi "Zaczarowanego Ogrodu". Portier skinął mi głową na znak uznania, zamykając za mną drzwi.

Był jednym z niewielu pracowników, którzy traktowali mnie jak normalnego człowieka.

Spojrzałem na foyer i byłem lekko zaskoczony, widząc nową twarz przy recepcji. Rozmawiała przez telefon, a potem zajęła się mężczyzną przed sobą.

Jak zwykle przeszedłem przez bramkę bezpieczeństwa, opróżniając kieszenie. Przeszedłem przez skaner, zebrałem klucze i zegarek. Gdyby mieli na to sposób, przepuściliby mnie bez sprawdzania, ale muszę dawać przykład wszystkim.

Podszedłem do recepcji, aby usłyszeć, jak wita Michaela Justinsa w hotelu. Był stałym gościem, ale jednym z najbardziej wymagających. Ostatnim razem narzekał na klimatyzację w pokoju. Poproszę Frankiego, żeby sprawdził jego pobyt.

"Cześć, jesteś nową recepcjonistką?" zapytałem. Była zbyt zajęta pisaniem, więc nie podniosła wzroku, tylko skinęła głową w odpowiedzi.

"Proszę, spójrz na mnie." powiedziałem, ukrywając ślad irytacji.

Moje oczy rozszerzyły się, gdy spojrzała, i jej również.

W tym momencie głos utknął mi w gardle, ale utrzymałem spojrzenie, pytając ją.

Do diabła, Jayden, jesteś jej szefem. Z tymi słowami skupiłem się.

"Ehm." zacząłem, mój głos był suchy i chrapliwy. Chciałem poprosić ją o butelkę wody, którą wiedziałem, że trzymają przy recepcji. Ale wiedziałem, że zauważy, że jestem zdenerwowany. "Pracujesz tutaj teraz?"

Mentalnie uderzyłem się za zadanie tak oczywistego pytania.

Skinęła głową.

"Och, dobrze." powiedziałem, próbując zachować swobodę. "Miło cię tu znowu spotkać. Szczególnie dlatego, że będziemy się częściej widywać." Zdałem sobie sprawę, że powiedziałem już za dużo.

Lekko zakaszlałem. "Nazywam się Jayden, to mój hotel."

Wyciągnąłem rękę. Mruknęła "wow" i zastanawiałem się, czy to przez wielkość mojej dłoni, czy może coś innego.

„Jak masz na imię?”

„Jestem Sierra.” Odpowiedziała, ściskając moją rękę i uśmiechając się do mnie. Nie mogłem się powstrzymać i poczułem, jak mój uśmiech się poszerza.

„Do zobaczenia, Sierra. Miło cię tu mieć.”

Ruszyłem korytarzem i skręciłem w lewo, prowadząc do mojego biura. Czułem jej wzrok na sobie. Wszedłem do biura bocznymi drzwiami, aby uniknąć spotkania z Frankiem i Brianem. Nie chciałem, żeby mnie zobaczyli w takim stanie.

Podszedłem od razu do drewnianej szafki i wyjąłem szklankę do whisky, nalewając pół szklanki 18-letniego szkockiego. Wypiłem jednym haustem, czując gorące pieczenie w gardle, które dołączyło do już rozbudzonych emocji.

Główne drzwi otworzyły się, a Brian wpadł uśmiechając się do mnie. Przytulił mnie, a potem szybko odskoczył na bok. Mały łobuz sprawił, że nie trafiłem w jego głowę.

„Jak było w szkole dzisiaj?”

„Nic nowego, jak zwykle. A tak, musisz podpisać zgodę na wycieczkę w przyszłym miesiącu,” grzebał w torbie i wręczył mi białą kopertę z pieczęcią szkoły.

Wziąłem otwieracz do listów z biurka, rozciąłem kopertę, a następnie wyjąłem list. Przeczytałem go i podpisałem zgodę. Wygląda na to, że będę miał dwa tygodnie dla siebie, pomyślałem, zamykając list w swojej własnej kopercie.

„A co z naszą wycieczką, czy nadal jedziemy w ten weekend?” zapytał, biorąc zgodę. Słyszałem trochę niepewności w jego głosie. Przyciągnąłem go do siebie i mocno przytuliłem.

„Nic nie sprawi, że odwołam plany, obiecuję.” Potargałem mu włosy, zanim zdążył się odsunąć. Zawsze sprawiało mi to radość.

Przypominało mi to, jak tata robił to do mnie, aż do momentu, gdy zmarł. Robił to, bo nienawidziłem tego jako dziecko i nastolatek. Ale później zacząłem to lubić i zawsze na to czekałem, choć udawałem, że tego nie cierpię.

„Dość, tato,” jęknął i wyrwał się z moich ramion. Wyprostował włosy i wystawił język. Otworzył drzwi, prawie wpadając na Frankiego wychodząc.

Frankie wszedł, „Nie słyszałem, jak wchodziłeś.”

Wiedziałem, że kłamie, a ona wiedziała, że ja też to wiem. Wręczyła mi kilka papierów, które przeczytałem, a potem odłożyłem na bok.

„Widzę, że szybko kogoś znalazłaś,” powiedziałem, patrząc na nią.

Kiwnęła głową, „Zgłosiła się wczoraj i była gotowa zacząć od razu. Nie ma dużo doświadczenia, ale wyraźnie wie, jak sobie radzić—”

Dźwięk podniesionych głosów rozległ się w korytarzu, przerywając Frankie.

„Gdzie jest to cholernie, biuro,” krzyknął głośny głos.

Frankie szybko wybiegła z biura. Słyszałem głos Sierry, próbującej uspokoić rozgniewaną osobę.

Westchnąłem, pocierając skronie. Spodziewałem się tego, ale najpierw pozwolę im dwóm poradzić sobie, jak tylko potrafią. Krzyki stawały się głośniejsze, a ja pokręciłem głową.

Zastanawiałem się, czy nie wypić kolejnego kieliszka szkockiej, ale zdecydowałem się na wodę. Właśnie odkręcałem nakrętkę, gdy drzwi lekko się otworzyły.

Głowa Frankie pojawiła się i powiedziała z niepokojem, „Szefie, chyba jesteś potrzebny.”

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział