Rozdział 3: Harley
Nikogo nie dziwi, że to robię.
Podkradam się bliżej do osoby, która ewidentnie cierpi. Samotna, słabo świecąca żarówka migocząca nad drzwiami, około pięć stóp od faceta, daje mi wystarczająco dużo światła, by zacząć dostrzegać niektóre jego cechy.
Bo to zdecydowanie on. Nawet skulony, trzymający się za bok, widzę, że jest wysoki i muskularny. Głowa opada mu do przodu, ale ma tak długie, atramentowo czarne włosy, że zasłaniają mu oczy z tej perspektywy, więc nie widzę jego twarzy.
Jest ubrany schludnie – ciemne buty, ciemne spodnie, ciemna koszula. Ze względu na brak światła nie jestem pewna, czy wszystko jest czarne czy może granatowe. Dlaczego to ma znaczenie, Harley? Nie jesteśmy tutaj jako jury Project Runway.
„Wszystko w porządku?” pytam nieśmiało, zbliżając się. Oczywiście, że nie jest w porządku. Czy jęki bólu nie są wystarczająco jasne?
Robiąc kilka kroków bliżej, zatrzymuję się, gdy jestem przy jego stopach, które są wyciągnięte przed nim. Moje oczy przystosowały się na tyle do ograniczonego światła, że widzę, iż jego koszula jest mokra pod ramieniem mocno zaciśniętym nad brzuchem. Czy to krew? Nie wiłby się z bólu, gdyby to była woda, Harley.
Podnosi głowę w moim kierunku, ale oczy pozostają zamknięte, a on jęczy. Jeśli to jest krew, prawdopodobnie traci przytomność. A sądząc po dużej kałuży rozprzestrzeniającej się na ziemi pod nim, nie opuści tej uliczki bez pomocy.
Rozglądam się gorączkowo, ale zdaję sobie sprawę, że ulica jest zbyt cicha, by zawołać kogoś na pomoc. Opiekunka we mnie również nie pozwoli mi zostawić tego faceta na pastwę losu, by najprawdopodobniej umarł w tej ciemnej i samotnej uliczce. Nikt na to nie zasługuje.
„Dobra, kolego, będę potrzebować twojej pomocy,” mówię, nie przejmując się tym, że prawdopodobnie nie jest na tyle przytomny, by zrozumieć choćby jedno słowo, które mówię. „Pomogę ci wstać, żebyśmy mogli dojść do mojego domu kilka metrów dalej.” Mam nadzieję, że wyjaśnienie, co zamierzam zrobić, powstrzyma go od nadmiernej reakcji, gdy odzyska przytomność i znajdzie się w ramionach nieznajomej kobiety.
Moje rozmiary i długość mają swoje zalety – jak podtrzymanie olbrzymiego mężczyzny na ramieniu, żebyśmy mogli iść obok siebie. Ale mając tyle alkoholu w systemie, te zalety są przeciwważone, i z trudem utrzymuję jego ciężar, nie potykając się co kilka kroków.
„No dalej, wielki niezdarze. Przestań być mięczakiem i noś trochę swojego własnego ciężaru.” Tak, wiem, że to nie miłe być wrednym wobec rannego człowieka. Ale spróbuj sam unieść, jak sądzę, 250-funtowego tytana czystych mięśni, a potem porozmawiaj ze mną ponownie.
Coś w moim tonie musiało zasygnalizować mu moje frustracje, bo nagle dostaje zastrzyk energii i część jego ciężaru się podnosi. Brawo!
Podróż do domu jest powolna, ale w końcu docieramy tam bez zbyt wielu przekleństw z mojej strony. Po przejściu chodnika do moich drzwi wejściowych dochodzę do przygnębiającego wniosku. Muszę podnieść jego gigantyczny tyłek na trzy stopnie, oprzeć go o drzwi, jakoś, żeby móc szukać kluczy w torebce, otworzyć drzwi wejściowe, a potem wprowadzić go do środka. Wszystko, powodując jak najmniej bólu. To będzie ciekawe.
Chodnik jest stosunkowo gładki; nawet schody współpracują z moją misją. Ale kiedy docieramy na górę, nie ma miejsca przy ścianie ani nawet filarze, na którym mógłby się oprzeć. Drzwi wejściowe będą musiały wystarczyć.
Oprę go z tyłu, a jego głowa uderza o drzwi. Ups. Trzymając jedną rękę na jego klatce piersiowej, próbując go utrzymać w pionie, drugą zagłębiam się w moją torebkę, szukając jak mama zgubionego buta dziecka na dnie basenu z piłeczkami.
Z lekkim triumfalnym ruchem tyłka, wyciągam go za drugim razem i wsuwam do zamka. Ale zdrowy rozsądek mnie opuszcza, i przekręcam go zanim umieszczę jego ramię z powrotem na moich ramionach.
Jego ciężar przy drzwiach powoduje, że się otwierają, a on leci z nimi. Jego ramię instynktownie wystrzela i chwyta moje, prawdopodobnie żeby się ustabilizować. Ale z powodu mojej niestabilności i jego rozmiaru, padamy jak domek z kart podczas tornada.
Ląduje na plecach, mocno, a ja na nim, z rękami opartymi o jego klatkę piersiową. Jego bardzo męską, bardzo zdefiniowaną klatkę piersiową. Mniam.
Skup się, Harley!
Patrząc na jego twarz, żeby zobaczyć, czy zauważył, że go podziwiam, mój mózg staje w miejscu. Do tej pory, z powodu ciemności i mojego skupienia na tym, żeby dotrzeć do domu bez wpadania na chodnik, nigdy naprawdę nie patrzyłam na jego twarz.
Ale teraz, z światłem w korytarzu, które zostawiłam wcześniej, oświetlającym jego twarz, nie mam żadnej innej funkcji mózgu poza gapieniem się na niego, ponieważ jest przepiękny.
Silna linia szczęki z prostym nosem i wysokimi kośćmi policzkowymi, których zazdrościłby model z okładki, uzupełnia jego pełne, całujące się usta. Jego cera jest trochę popielata, ale mam wrażenie, że gdy jest zdrowy, jego skóra ma bogaty oliwkowy brąz. Jakby właśnie wrócił z rejsu po Morzu Śródziemnym, gdzie cały dzień opalał się na pokładzie, popijając Mai Tais i wachlowany przez piękne modelki Victoria’s Secret. Notatka do siebie: sprawdzić koszt pakietów rejsowych.
Jego oczy są zamknięte, więc nie mogę zobaczyć, jaki mają kolor, ale gdyby to była jedna z moich erotycznych książek, wyobrażałabym sobie, że są elektrycznie niebieskie lub szmaragdowo zielone – coś, co kontrastuje z głęboką czernią jego jedwabistych włosów.
Potrząsając głową, żeby wrócić na właściwy tor, podnoszę się do pozycji stojącej. Kładąc ręce na biodrach, skanuję otoczenie, żeby zdecydować, jaki będzie mój następny krok. Wciąganie jego dużego ciała po schodach to nie opcja. Z moim szczęściem, będziemy dwa kroki od szczytu, zanim się potkniemy i spadniemy na dół.
Kuchnia na tyłach domu jest zbyt daleko, więc pozostaje moja trzyosobowa kanapa w salonie po prawej stronie. Kanapa to jest to.
Szturchając jego nogi z dala od drzwi wejściowych nogą, zamykam i zamykam je na klucz. Każdy może przejść obok, a ja nie mam ochoty być zauważona z nieprzytomnym mężczyzną leżącym w moim przedpokoju, z krwią nasiąkającą jego koszulę. Nie zostałam stworzona, żeby być czyjąś więzienną dziwką.
Chwytając jego nadgarstki, ciągnę go do tyłu w kierunku kanapy, dziękując sobie za zamontowanie podłóg laminowanych kilka lat temu. Przeciąganie nieprzytomnego ciała po dywanie byłoby naprawdę niewygodne. A posiadanie krwawiącego nieznajomego w domu, nie jest Harley?
Zanim przewrócę go na kanapę, biegnę do szafy z pościelą, żeby wziąć ręczniki i umieścić je pod nim. Moja skórzana kanapa nie będzie pokryta krwią, dziękuję bardzo.
Kiedy w końcu jest na kanapie, oddycham głośno jak uczestnik biegu byków w Pampelunie. Kolejna notatka do siebie: sprawdzić zajęcia cardio w lokalnym klubie fitness.
Przechodzę przez salon do kuchni, żeby wziąć szklankę wody i złapać oddech, chwytając zestaw pierwszej pomocy z nad lodówki, wracając do mojego pacjenta w salonie.
Zgodnie z moją inherentną głupotą, w połączeniu z alkoholem w moim systemie, całkowicie umknęło mi, że nie jestem największą fanką krwi. Uświadamiam sobie to, kiedy powoli zaczynam podnosić jego koszulę, żeby ocenić obrażenia, nagle czując zawroty głowy i mdłości.
Jak do diabła ciągle pakuję się w takie sytuacje?



















































































































