Rozdział 59: Harley

Jest piątek rano, a ja wyglądam jak coś, co zostało przeciągnięte przez żywopłot, obrażone przez lustro, a potem wrzucone z powrotem do łóżka. Moje oczy czują się jak wypełnione rozbitym szkłem. Moje włosy to abstrakcyjna rzeźba buntu. A sukienka? Wciąż wisi przed moją szafą jak złośliwy mały sekret...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie