Rozdział 3
Rozdział 3
„Wszyscy jesteśmy zrobieni z opowieści.”
Charles Lint
Wiesz, jak niektórzy ludzie mają naturalne zdolności do pracy z dziećmi? No cóż, ja do takich osób nie należę. Może to dlatego, że nigdy nie miałam młodszego rodzeństwa albo po prostu brakowało mi „dziecięcego” genu, ale postaw mnie w zatłoczonym pokoju pełnym dwudziestu dzieci, a równie dobrze mogłabym stawić czoła dwudziestu smokom.
I dokładnie to mi chodziło po głowie, gdy stałam w środku zatłoczonego przedszkola z grupą sześciolatków biegających jak szalone. Czas na opowieści nie rozpoczął się dobrze.
Rae też nie była zbytnio pomocna. Usiadła w krześle z dala od chaosu i teraz śmiała się do rozpuku. Wyraźnie obserwowanie, jak próbuję (i nie udaje mi się) opiekować dziećmi, było dla niej najzabawniejszą rzeczą na świecie.
„Chcę lody! TERAZ!”
„Chcę się bawić bańkami!”
„Czy mogę zamienić się spodniami z Melodią?”
Ich głośne głosy nie były miłe dla moich wrażliwych uszu i zaczęły się zlewać w jeden wysoki pisk.
Odwróciłam się do Rae z przerażonymi oczami. „Pomóż mi,” syknęłam.
Przestała się śmiać na tyle długo, by dać mi zadowolony uśmieszek. „Ale tak dobrze sobie radzisz sama, Ollie,” powiedziała. „Wygląda na to, że masz wszystko pod kontrolą.”
„Och, naprawdę? Ten dzieciak z tyłu rozrywa swoją koszulkę i robi z niej opaski na głowę,” odparłam, „Co w tej sytuacji wygląda, jakbym miała wszystko pod kontrolą?”
Kiedy wzruszyła ramionami z figlarnym uśmiechem, wiedziałam, że będę musiała wyciągnąć ciężkie działa. „Jeśli mi nie pomożesz,” powiedziałam, „to powiem Hudsonowi, że uważasz go za najprzystojniejszego Betę na świecie.”
Jej ciemne oczy zwęziły się. „Nigdy tego nie powiedziałam. Ani tak nie myślę.”
„Masz rację – powiem mu, że uważasz go za najprzystojniejszego i najinteligentniejszego Betę na świecie.”
Rae zmierzyła mnie wzrokiem, ale w końcu wydała dźwięk, który brzmiał jak połączenie warczenia i westchnienia. „Dobrze,” wycedziła, wstając z krzesła, „Ale jeśli usłyszę, że plotkujesz o Hudsonie w ten sposób, to będzie ostatni raz, kiedy użyjesz swojego języka.”
Przewróciłam oczami. „Tak, tak, cokolwiek. Poza tym to ty zgłosiłaś mnie do tej roboty. Jesteś mi to winna.” Rae nie próbowała dyskutować z tą logiką, zamiast tego odwróciła się do cyrku sześciolatków wywracających pokój do góry nogami.
Klasnęła raz w dłonie, a mimo całego hałasu, który robili dzieci, dźwięk odbił się echem po drewnianej chatce.
„Wszyscy, usiądźcie! Teraz,” ryknęła.
Natychmiast każde dziecko przestało robić zamieszanie i usiadło na podłodze z szeroko otwartymi oczami. Nigdy nie widziałam, żeby tak wiele dzieci zamieniło się z hiperaktywnych demonów w idealnie grzeczne aniołki tak szybko.
Wygląda na to, że Rae naprawdę wzbudziła strach w tych dzieciakach.
„Nikt nie dostanie lodów ani baniek, ani nie będzie się zamieniał spodniami,” powiedziała Rae, wskazując palcem na każde dziecko, „Dostaniecie opowieść, tak jak miało być. Luna Baila jest chora, więc Ollie opowie wam historię zamiast niej. Będziecie naprawdę grzeczni dla niej, prawda?”
Kiedy nie odpowiedzieli od razu, Rae pokazała im swoje kły. „Prawda?”
W całym pokoju pojawiły się kiwania głowami, a kilka dzieci wyglądało, jakby były o jedno warczenie od wybuchu płaczu.
Rae spojrzała na mnie. „No cóż, są twoje. Do dzieła, Ollie.” Bez słowa wróciła do swojego krzesła i wyciągnęła telefon.
Usiadłem na krześle ustawionym na środku pokoju - stałym miejscu Luny Baili. Dzieci siedziały skrzyżowane na podłodze przede mną, tworząc duże koło.
„Dobrze,” powiedziałem, niezręcznie klaszcząc w dłonie, „Czas na opowieść.”
Dzieci mrugały na mnie.
„Czy ktoś z was pamięta, jaką opowieść czytała wam Luna Baila?”
„To była książka rozdziałowa!” zawołała jedna dziewczynka z przodu, „Ale nie jestem pewna, gdzie jest... Myślę, że zabrała ją ze sobą.”
Rozejrzałem się po kabinie i dziewczynka musiała mieć rację. Nigdzie nie było widać książki rozdziałowej.
Dzięki za ostrzeżenie, Luna Baila.
Chyba będę musiał improwizować.
Podrapałem się po karku, gdy dzieci nadal patrzyły na mnie, czekając na wskazówki.
No dalej. Myśl, Ollie.
Potrzebujesz opowieści, a wątpię, że przyciągniesz ich uwagę opowieściami o swoim nieistniejącym życiu randkowym.
Znaczy, jaka jest popularna bajka na dobranoc, którą lubią dzieci?
I wtedy przyszło mi do głowy - bajka na dobranoc, którą zawsze uwielbiałem jako dziecko.
„Czy kiedykolwiek słyszeliście legendę o Boginie Księżyca?” zapytałem ich.
Kilka dzieci potrząsnęło głowami.
„Co to jest?” zapytało jedno.
„Cóż, moja mama opowiadała mi ją cały czas, kiedy byłem w waszym wieku,” powiedziałem, „I to jedna z najważniejszych części wilkołaczej mitologii.” Przełknąłem gulę w gardle, myśląc o tym, jak mama kładła mnie do snu każdej nocy, jej kojący głos usypiał mnie.
„Mój tata mówił, że Bogini Księżyca była przeklęta!” odezwał się mały chłopiec, który rozdzierał swoją koszulkę.
„To część legendy,” powiedziałem, „Ale czy wiesz, jak została przeklęta?”
Więcej potrząsania głowami.
Uśmiechnąłem się. „No to może wam opowiem?”
Choć kilka minut temu byli bardzo niespokojni, teraz dzieci wydawały się całkowicie zafascynowane nową opowieścią.
Mimo że minęło kilka lat, ledwo musiałem odświeżać sobie pamięć, żeby przypomnieć sobie tę historię. Jako dziecko uwielbiałem legendę o Bogini Księżyca - tak bardzo, że marudziłem, żeby mama opowiadała ją każdej nocy i odmawiałem słuchania czegokolwiek innego. Praktycznie nauczyłem się tej opowieści na pamięć. Nie byłem nawet pewien dlaczego, ale historia zawsze poruszała coś głęboko we mnie. Trochę jak wtedy, gdy słyszysz piosenkę, która idealnie trafia w odpowiedni punkt w twoim mózgu. Opowieść nawet uspokajała mojego wilka.
„Tysiące i tysiące lat temu,” zacząłem, „Bogini Księżyca związała ducha wilka z człowiekiem i stworzyła pierwszego wilkołaka. A potem stworzyła więcej wilkołaków, pozwalając im tworzyć stada, które polowały i żyły razem.”
„Dlaczego stworzyła wilkołaki?” zapytało jedno dziecko.
„Nikt nie wie na pewno,” wzruszyłem ramionami, „To wszystko wydarzyło się bardzo, bardzo dawno temu.”
„Przed Cesarstwem Rzymskim?” zapytał ten sam chłopiec z podartą koszulką.
„Dużo przed Cesarstwem Rzymskim, stary,” odpowiedziałem, „Mówię o czasach Mezopotamii.”
„Ollie, mają sześć lat - nie sądzę, żeby wiedzieli, czym są cywilizacje mezopotamskie,” odezwała się Rae, odrywając się od telefonu.
„Dobrze, więc to było wtedy, gdy wszyscy ludzie umieli tylko polować, zbierać i walczyć z od czasu do czasu tygrysem szablozębnym,” wyjaśniłem.
„W każdym razie,” kontynuowałem, „Bogini Księżyca stworzyła wilkołaki... ale po pewnym czasie zrozumiała, że wilkołaki potrzebują więcej niż tylko stada. Wilki są stworzone do życia w parze, więc upewniła się, że każdy wilkołak ma bratnią duszę.”
„Czy to dlatego mamy teraz partnerów?” zapytała mała dziewczynka.
„Dokładnie,” powiedziałem, „Kiedy skończysz szesnaście lat, będziesz mógł rozpoznać swoją bratnią duszę na pierwszy rzut oka, i to dzięki Bogu Księżyca.”
„Moja siostra mówi, że nie każdy ma bratnią duszę,” wtrąciła się inna mała dziewczynka, „Mówi, że niektórzy nigdy nie spotykają swojej.”
Niepewnie przesunąłem się na krześle. „To nieprawda,” powiedziałem, „Każdy ma bratnią duszę, ale czasami, możesz jej nie spotkać, zanim życie stanie na przeszkodzie.”
Nie wiedziałem, jak powiedzieć grupie sześciolatków, że ich bratnia dusza może umrzeć, zanim będą mieli szansę ją spotkać. A przy rosnących sporach w stadach i atakach samotników, coraz częściej wilki giną w bitwach lub atakach. To nie było już rzadkie zjawisko, to była realna możliwość, którą musiały brać pod uwagę wilki bez bratniej duszy.
Ale to wydawało się rozmową, którą powinno się usłyszeć od członka rodziny, a nie od zastępczego opowiadacza.
Może istnieje jakiś edukacyjny program dla dzieci, który mówi o martwych bratnich duszach w sposób odpowiedni dla dzieci.
„Ale w każdym razie, to Bóg Księżyca stworzył wilkołaki, a potem bratnie dusze,” kontynuowałem, „I przez tysiące lat rządził światem wilkołaków. Ludzie go czcili, przychodzili do niego ze swoimi problemami i liczyli na to, że je rozwiąże. Nie był tylko bóstwem, był królem. Pod jego rządami wilkołaki były najpotężniejszymi stworzeniami. Cały nadprzyrodzony świat się nas bał.”
Zatrzymałem się dla dramatycznego efektu, a potem dodałem, „Aż pojawiły się czarownice.”
Kilka dzieci wydało z siebie okrzyki, a ja zacząłem opowiadać najgorszą część historii. „Czarownice nie lubiły, jak potężne były wilkołaki,” powiedziałem im, „Chciały być na szczycie. Więc postanowiły rzucić klątwę na Boga Księżyca.”
Z szeroko otwartymi oczami jedno z dzieci zapytało, „Jaka to była klątwa?”
„Przeklęły go na wieczny sen,” wyjaśniłem, „Od tysiąca lat Bóg Księżyca jest zmuszony spać, nie mogąc się obudzić i rządzić gatunkiem, który stworzył.”
„Czy to dlatego wilkołaki nienawidzą czarownic?” ktoś zapytał.
„Między innymi,” odpowiedziałem. Rywalizacja między wilkołakami a czarownicami zdecydowanie nie była tematem, który chciałem poruszać z grupą przedszkolaków.
„Czy jest sposób, żeby go obudzić?” wtrąciła się kolejna mała dziewczynka.
„Podobno jego klątwa może być złamana przez jego prawdziwą bratnią duszę,” powiedziałem, „Bóg Księżyca obudzi się, gdy jego prawdziwa bratnia dusza dotknie go po raz pierwszy.”
Było kilka kolejnych okrzyków zaskoczenia.
„Czy to prawda, że świątynia Boga Księżyca jest tylko kilka godzin stąd?”
Skinąłem głową.
„Możemy ją odwiedzić? Chcę wycieczkę!”
Uśmiechnąłem się. „Niestety, nie sądzę, że będziemy mieli czas na wycieczkę,” powiedziałem, „Poza tym, świątynia jest uważana za świętą, ma pełnić rolę krypty dla ciała Boga Księżyca. Można ją odwiedzać tylko z okazji specjalnych wydarzeń. Nigdy sam tam nie byłem.”
„Kiedy możemy iść? Chcę zobaczyć Boga Księżyca,” jęknął chłopiec w podartej koszulce.
„Większość wilków odwiedza świątynię w drodze na bitwę,” wyjaśniłem, „Proszą Boga Księżyca o szczęście przed wyruszeniem na wojnę. Więc chyba że zamierzasz walczyć z kimś…”
To tylko zainspirowało dzieci do zaczęcia walki na niby, co szybko zostało przerwane przez jedno z ostrych spojrzeń Rae.
„Chyba tylko ich rozgrzałeś,” powiedziała mi Rae. W końcu udało nam się ich uspokoić, a teraz szykowali się do powrotu do swoich domów.
Po raz kolejny Rae i ja zostaliśmy wyznaczeni do sprzątania, ale sprzątanie po sześciolatkach okazało się znacznie gorsze niż po nastolatkach.
„Nie próbowałam,” powiedziałam, „Po prostu pomyślałam, że to będzie fajna historia.” Znalazłam opaski, które jedno dziecko robiło z koszuli, i zaczęłam je wyrzucać.
„Miejmy nadzieję, że nie zaczną błagać rodziców, żeby zabrali ich na bitwę, żeby mogli zobaczyć Boga Księżyca,” powiedziała Rae, wycierając blaty.
„Wątpię,” odpowiedziałam, „Poza tym, to wszystko jest tylko legendą. Może Bóg Księżyca istniał tysiące lat temu, ale już nie istnieje.”
„Co? Nie uważasz, że nieśmiertelna istota faktycznie leży w tej świątyni, tylko śpi, czekając na prawdziwą partnerkę, która da mu pocałunek?” drażniła się Rae.
„Gdyby tak było, to ktoś powinien powiedzieć śpiącej królewnie, że czas się obudzić,” odparłam, „Ale nie. Myślę, że to tylko pusta świątynia, którą dawno temu zbudowała grupa wilków.”
„Nigdy nie wiadomo,” uśmiechnęła się Rae, „Rozwiązałoby to wszystkie nasze problemy, prawda? Gdyby ktoś mógł obudzić Boga Księżyca? Zatrzymałoby to całą tę wojnę, te wszystkie walki o władzę…”
„Masz rację,” powiedziałam. To było piękne marzenie. Myśleć, że gdzieś tam istnieje nieśmiertelna istota, która mogłaby zatrzymać wszystkie spory w stadzie, przywrócić wilkołakom jedność, którą kiedyś mieliśmy.
Ale to wszystko tylko marzenie. Nie ma żadnego Boga Księżyca, żadnego przeklętego ciała leżącego w świątyni.
A przynajmniej tak myślałam.
Nie wiedziałam, jak bardzo ta tak zwana legenda zmieni moje życie.
🌙🌙🌙
Po południu spędzonym na opiece nad dziećmi pełnymi energii po cukrze, byłam wykończona i wykorzystałam okazję, żeby trochę się zdrzemnąć przed kolacją stada. Z uwagi na sposób, w jaki zginęli moi rodzice, przyzwyczaiłam się do częstych koszmarów... ale tym razem nie było żadnego koszmaru.
Tym razem śniło mi się, że jestem w lesie, pod światłem pełni księżyca, ubrana tylko w prostą białą sukienkę.
„Halo?” zawołałam. Pomimo pełni księżyca, większość lasu była pogrążona w ciemności.
Dlaczego tu jestem?
„Tam jesteś, mały wilku.”
Szorstki męski głos, który przemówił, brzmiał jakby ktoś nalał ciepłego miodu na mój kręgosłup, i westchnęłam, gdy poczułam jego skórę na swojej. Ten mężczyzna – rozpoznałam ten głos. To był mój tajemniczy mężczyzna ze snów.
Jego klatka piersiowa była przy moich plecach, i chociaż nie mogłam zobaczyć wiele, czułam, jak szeroki i wysoki był. Duże, opalone ręce objęły moją talię, przyjemne mrowienie pojawiło się pod jego dotykiem.
„Kim jesteś?” wyszeptałam. Odwróciłam twarz, żeby na niego spojrzeć, ale gdy tylko próbowałam, jego ręka uniosła się, żeby chwycić moją brodę i uniemożliwić mi zobaczenie jego twarzy.
„Nie tutaj,” wyszeptał, a był tak blisko, że czułam jego chłodny oddech na swojej skórze. „Teraz musisz zapamiętać tylko dwie rzeczy, mały wilku – że czekam na ciebie i że jesteś moja.”
Obudziłam się z westchnieniem, Rae stała nade mną z zaniepokojonymi brwiami.
„Ollie?” zapytała, „Czas na kolację. Wszystko w porządku? Miałaś jakiś koszmar? Kręciłaś się i wierciłaś.”
Rozejrzałam się wokół – nie byłam w lesie, nie było pełni księżyca, ani tajemniczego mężczyzny szepczącego mi do ucha.
„Uh, tak,” powiedziałam, przecierając oczy, „Coś w tym stylu.”
To drugi raz, kiedy śniłam o tym mężczyźnie... dlaczego czuję, że to nie przypadek?























































































